O tej fantastycznej restauracji pisałam Wam już TU na blogu rok temu, ale potem przyszła pandemia i restauracja nie miała szansy się rozkręcić na dobre. Wróciliśmy tu na początku lipca z okazji naszej rocznicy sprawdzić, czy dalej zachwytów nie będzie końca i faktycznie udało się. Zapisujcie sobie to miejsce obowiązkowo do odwiedzenia.
W tym wpisie nie będę rozpisywać się już nad wnętrzem i całą restauracyjną otoczką tylko skupię się na jedzeniu, bo według założenia szefa kuchni to dania mają być tu najważniejsze, a restauracja ma być miejscem dla każdego. Dania wyglądają i smakują fenomenalnie, a Fisherman to miejsce, do którego możesz wpaść przy okazji, możesz przyjść rodzinnie z dzieckiem (przetestowane na znajomych), nie musisz być pod krawatem, ale z drugiej strony możesz też zrobić tu też biznesowe spotkanie i zjeść luksusowy kawior. Fisherman to po prostu uniwersalne miejsce dla każdego, ale z wyjątkową kuchnią, która zaskoczy każdego z Was.
Fisherman
ul. Grunwaldzka 89, Sopot
Szefem kuchni restauracji Fisherman jest Rafał Koziorzemski, który pracował w prestiżowych restauracjach, ale teraz chce serwować kuchnię polską i prostą na dobrym produkcie, ale właśnie dla każdego. W rozmowie z nami ujął mnie tym, że podkreśla za każdym razem, że ta restauracja jest hołdem dla jego babci, która wiele go nauczyła w kwestii gotowania. Założenie Fishermana jest takie, aby jedząc potrawy poczuć się, jak u babci, ale dostać też na talerzu właśnie trochę luksusu. Śmiało mogę to potwierdzić. Dodatkowo, jako biolog, jestem zafascynowana tym, jak ogromną wiedzę w zakresie botaniki posiada Rafał. Na Waszych talerzach znajdziecie zioła czy kwiaty, które Rafał zbiera sam na łące czy w lesie. Czy wiecie, jak smakuje dzika rukola?
Restauracja zrobiła nie tylko na mnie ogromne wrażenie, ale także moi grupowicze piszą pochlebne recenzje. Możecie je znaleźć tu: grupa na fb Gdzie zjeść w Trójmieście.
Przejdźmy do konkretów, czyli jedzenia. Po złożeniu zamówienia na naszym stole ląduje poczęstunek od szefa kuchni, czyli chips z tapioki z majonezem rybnym podany niezwykle efektownie. Na stole pojawia się też drewniana skrzynka z wyborem obłędnego pieczywa i podanym obok masełkiem. Znalazł się tu nawet czarny chleb z palonym sianem! Wow!
Podczas naszej pierwszej wizyty wbiła mnie w fotel ta przystawka i było to jedno z najlepszych dań, jakie zjadłam w 2020 roku, więc obowiązkowo zamawiamy teraz też:
- kultowy tatar z pstrąga tęczowego (30 zł)
Grubo pokrojony solony pstrąg z suszonym żółtkiem, ikrą, gorczycą, piklowaną cebulą i chipsami z kaparów to danie, które w ustach po prostu prowadzi do eksplozji smaków i uniesień. Zdecydowanie wciąż to mój faworyt! Obowiązkowo musicie spróbować, bo tego nie da się opisać. Klasa!
Ryba w galarecie (37 zł) to nie jest na pewno to, czego można się spodziewać po nazwie. Podano tutaj łososia szkockiego z tytułem Label Rouge, który gwarantuje wysoką jakość i smak, bo ryba pochodzi z hodowli na otwartym morzu. Wiele ryb zjadłam w swoim życiu, ale ta była wyjątkowa. Mocno kremowa, mazista wręcz, rozpływająca się w ustach, ogromne wow! Przygotowano ją tak, że ryba jest lekko opalona z zewnątrz, a dzięki temu możemy rozkoszować się jej smakiem. Łososia podano z warzywami, majonezem koperkowym i dziką rukolą. Pełne zaskoczenie.
Czy jak powiem, że przed Wami kolejny hit to mi uwierzycie? Tym razem ten zabielany rosół rybny (25 zł) wbił mnie w fotel. Co to jest za danie! Istne szaleństwo i rozkosz dla kubków smakowych. Ja nie jestem fanką zup, ale to… to jest mistrzostwo świata dla mnie. Makaron z kalmara (!), a do tego wkładka z łososia i pstrąga! Sam bulion to jest taki sztos, że nawet nie wiem co napisać – tak esencjonalny bulion rybny, mocno pomidorowy, kolor zupy zielony, więc po prostu mózg przy jedzeniu tej zupy nieźle wariuje. Wszystkie smaki są w tej jednej zupie!
Na danie główne kolejny klasyk tego miejsca, czyli okoń morski obecnie serwowany z sosem maślanym, puree z palonej pietruszki i…mizerią (67 zł)! Ryba z płetwą ogonową, ale bez ości? Takie czary tylko w Fishermanie. Ryba jest najbardziej aksamitna i delikatna jak możecie sobie wyobrazić, do tego pyszne puree z palonej pietruszki, sosik i kropka nad i, czyli mizeria po kaszubsku na kwaśno-słodko. Bajka!
Chciałam jeszcze dodać, że nazwa sugerowałaby, że w Fishermanie są serwowane tylko ryby, ale tak jak wspominałam jest to miejsce dla każdego, więc znajdziecie tu pozycje mięsne jak np. perliczkę, pasztet z królika czy stek z polędwicy. Oczywiście nie zapomniano tu o osobach na diecie roślinnej. Dla dzieci czeka rosołek z domowym makaronem, panierowany pstrąg z puree ziemniaczanym i surówką, kurczak kukurydziany z puree i mizerią, są domowe frytki i oczywiście lody. Jest też przyjemna karta koktajli.
Deser tutaj jest zwieńczeniem tej boskiej uczty. Kultowe truskawki to truskawki/czarny bez/lody z białych szparagów i palonej czekolady/panna cotta za 25 zł. Nie będę się tu rozpisać, po prostu spróbujcie. Całość to po prostu bajka.
Podsumowanie Fisherman Sopot
Mam wrażenie, że cokolwiek bym tu napisała to będzie za mało. Szef kuchni ma niedzisiejsze i nieszablonowe podejście do kuchni, jak i całego konceptu. Z reguły restauracje skupiają się na jednej docelowej grupie klienta, a tu znajdzie każdy coś dla siebie, począwszy od dzieci, po lokalsów, turystów, jak również przede wszystkim po bardzo wymagających klientów. Który szef kuchni wstaje skoro świt i idzie do lasu zbierać zioła? Wszystkie składowe dań oczywiście robione są od podstaw na kuchni, a składniki są najwyższej jakości. Teoretycznie kuchnia w zamyśle ma być prosta, przypominać nam tradycyjne dania, ale za każdym razem czymś zaskakuje i to nie tylko przepiękną formą podania. Oj, a ja tak lubię być zaskakiwana kulinarnie! Uczta w Fishermanie to prawdziwe przeżycie, to sztuka kulinarna, a jedzenie jest wyborne, wręcz perfekcyjne! Atmosfera jest bardzo przyjemna, jeśli szef będzie miał czas na pewno wpadnie z Wami porozmawiać przy stoliku. Nie boję się powiedzieć, że jest TOP TRÓJMIASTA, a wręcz mój nr 1 w Trójmieście!