Królewski Spichlerz zaskoczył nas nieszablonową kuchnią starogdańską! To obowiązkowa restauracja do odwiedzenia podczas pobytu w Gdańsku, w szczególności jeśli chcecie poznać Gdańsk od kuchni. Możecie tu wybrać dania z karty lub skusić się na propozycje szefa kuchni poprzez menu degustacyjne.
Restaurację odwiedziliśmy tuż przed epidemią w Walentynki. Aktualnie w restauracji jest dostępne już nowa, letnia karta dań.
Królewski Spichlerz
ul. Ołowianka 1, Gdańsk (Hotel Królewski)
Historia
Królewski Spichlerz znajduje się tuż nad Motławą, w historycznym spichlerzu, który ma dość długą historię. Służył do przechowywania królewskich plonów. W XVIII w. majątek polskich królów został zabrany na poczet pruskich Jednak już w XIX w. został odkupiony za ogromne pieniądze przez Miasto. Z czasem służył jako elektrownia i dotrwał do końca II Wojny Światowej, kiedy niestety spłonęło całe jego wnętrze. Został szybko odbudowany, a obecnie znajduje się w nim Hotel Królewski. To najlepiej zachowany spichlerz na Wyspie Ołowianka i jeden z nielicznych, który przetrwał do naszych czasów wpisując się w panoramę miasta.
Koncept
W restauracji serwowana jest kuchnia polska z wieloma akcentami kuchni starogdańskiej. To idealne połączenie, kiedy przeplata się tradycja z historią okraszona nowoczesnym wydaniem. Szefem kuchni jest Krzysztof Stempowski, którego dania uwielbialiśmy w innym miejscu, więc idąc na walentynkową kolację do tej restauracji wiedzieliśmy, że będzie pysznie.
Wnętrze
Co tu dużo pisać… czas się trochę zatrzymał w tym miejscu i na pewno nie znajdziecie tu najnowszych trendów, a szkoda, bo jest duży potencjał. Warto jednak skupić się na widoku za oknem na piękny Gdańsk, na przepływające statki, choć zza krat 🙂 – ale taki urok spichlerzowych okien. Nie bójcie się tu wejść przez białe obrusy!
Menu
Otwierając kartę dań naszym oczom pokazuje się zdanie „Tak smakował Gdańsk…”, które brzmi tajemniczo i intrygująco zarazem, ponieważ mało mamy miejsc w Trójmieście, które promują naszą regionalną kuchnię, a już starogdańskie dania to naprawdę ciężko znaleźć. Zjecie tu bulion po gdańsku, żur z żołędziami, mleko gdańskie czy napijecie się kawy po gdańsku z płatkami złota…
W restauracji możecie zamawiać dania z karty lub skusić się na menu degustacyjne złożone z 5 lub 7 dań (125/155zł). Co ciekawe, decydując się na drugą opcję zdajecie się na fantazję szefa kuchni, który najpierw podpytuje Was o to co lubicie jeść, czego nie jadacie, podajecie alergeny czy ewentualne prośby. Uwielbiamy takie niespodzianki, jesteśmy otwarci na takie pomysły, więc skorzystaliśmy z tej możliwości. Szef kuchni tworzy dania z tego, co jest dostępne na kuchni, oczywiście opierając się też na pozycjach z karty. To również często szef kuchni opowiada o podawanych daniach i słychać w tym wielką pasję. Bardzo Was zachęcam do skorzystania z tej opcji, bo jak widzicie cena jest niezwykle atrakcyjna! Przyznam szczerze, że ja ledwo 5 dań dałam radę wciągnąć! 🙂 Nie są to też bardzo malutkie porcje, jakie mogą Wam się kojarzyć z hasłem menu degustacyjne, ale sami zobaczcie poniżej.
Na samym początku podano nam amuse-bouche w postaci 3 różnych smarowideł do pieczywa, które ciekawie podano w skrzyneczce. W miseczce po lewej znalazł się pasztet podbijany koniakiem, który na zewnątrz wyglądał jak ziemia z roślinką, na środku był ubijany smalec, który miał ciekawą lekką konsystencję, a na prawo udko z kaczki confit. Przyznam, że ten poczęstunek skutecznie pobudził nasze wszystkie zmysły na więcej. W międzyczasie popijaliśmy świetne napary na rozgrzanie, które bardzo ładnie się prezentowały. Jeden był „szarlotkowy”, drugi z rokitnikiem. Na duży plus podanie miodu do naparów.
Pasta z wędzonego halibuta z warzywami na jogurcie podana na grzance była obłędna! Nigdzie nie jadłam tak dobrej pasty! Obie przekąski były takie same dla mnie i Pawła.
Przystawki były już różne, ja poprosiłam o menu bardziej rybne, a Paweł mięsne. Dostałam coś niesamowitego – szyjki rakowe w kremowym sosie z kasztanami jadalnymi i borowikami. Danie prezentowało się pięknie, a magii dodało spryskanie dania koniakiem. To była kropka nad i.
Pawła przystawką została dojrzewająca wołowina z piklowanymi jagodami i suszonym kozim serem na chrupiącym chipsie. Pod chipsem wydobywał się dym, który daniu dodał aromatu wędzonego/dymnego.
Następnie wjechały zupy, czyli 3 pozycja z menu degustacyjnego (amuse-bouche nie liczymy). Dla mnie pyszny, gęsty krupnik, a dla Pawła żur z borowikami, dużą ilością dobrej białej kiełbasy i uwaga z żołędziami. Kiedyś żołędzie dodawano do dań, kiedy czasy były biedniejsze, aby podnieść sytość dania. Paweł był zachwycony żurkiem.
Na danie główne dla mnie filet z sandacza podany z fioletową marchwią i kaszą pęczak. Propozycja przyjemna i lekka. U mnie pojemność żołądka zaczęła się kończyć (to 4 pozycja z menu degustacyjnego, ale tak naprawdę 5 danie).
Dania Pawła to totalny sztos! Żałuję, że nie byłam w stanie podjeść mu więcej, bo nie miałam miejsca :). To ciężkie danie, ale przygotowane idealnie. Duszony polik wołowy z sosem demi glace na puree ziemniaczanym z pieczonymi warzywami. Mięso maziste, kremowe, kleiste, rozpływające się w ustach, do tego kremowe puree. Tak jak pisałam, idealne danie! W restauracji można też napić się regionalne piwa.
I nagle na stół wjechała szyszka – nasze zdziwienie było ogromne, ale okazało się, że na klamerkach do szyszki przyczepione coś, co miało za zadanie oczyścić nasze kubki smakowe przed deserem. I tym sposobem zjedliśmy po raz pierwszy kandyzowany tatarak, który miał słodko-ostro-piekący smak.
A tu kolejne zaskoczenie – deser przed deserem, czyli tzw. petit four. Pyszne pralinki :).
I na deser coś wspaniałego, gdańskie mleko, czyli danie wpisane na listę produktów tradycyjnych województwa pomorskiego. To delikatny, puszysty deser na bazie kremówki z cukrem migdałowym. Tu w przepięknej, nowoczesnej formie podania. Przydałoby się coś bardziej kwaśnego w towarzystwie mleka gdańskiego, które jest bardzo słodkie, ale zdecydowanie warto je spróbować.
Podsumowanie – Królewski Spichlerz
Królewski Spichlerz to restauracja, którą powinien odwiedzić każdy, kto choć trochę chciałby poznać starogdańskie smaki, ale podane w nowoczesnej formie. Każdy Gdańszczanin również powinien spróbować tu pewnych pozycji. Szef kuchni potrafi zaskoczyć, bawi się strukturami, technikami, my bardzo lubimy takie nieszablonowe podejście do tematu, które sprawia, że uczta kulinarna wynosi Cię na wyżyny smakowe! Dodam, że ceny jak na centrum Gdańska są niezwykle atrakcyjne (zobacz)! Jeżeli lubicie kulinarne przygody to skorzystajcie z menu degustacyjnego, a jeśli brak Wam odwagi jeszcze to wpadnijcie tu na danie główne czy deser z kawą po gdańsku. Widoki na Żuraw i kamieniczki to kolejny atut tego miejsca. W restauracji widzieliście też gości z dziećmi, więc na pewno są mile widziane, choć nie wiem, czy jest kącik dla nich.
My już jesteśmy ciekawi, jak wygląda karta letnia :).
Zobacz inne wpisy z działu KULINARNE TRÓJMIASTO.