Szafarnia 10

ul. Szafarnia 10
Gdańsk (Amber Tower)

Szafarnia 10 to jednocześnie nazwa i adres restauracji, w której znajdziecie bogactwo smaków w niekonwencjonalnych połączeniach. Położenie restauracji jest prestiżowe, bo znajduje się tuż obok Mariny Gdańsk, a z lokalu widać całe Stare Miasto – w szczególności niezapomniane są widoki z górnego tarasu.

Restauracja została urządzona w nowoczesnym stylu. Jest tutaj jednocześnie bardzo elegancko i domowo, dzięki czemu zasiadając w bardzo wygodnych krzesłach czujemy się niezwykle komfortowo. W restauracji postawiono na otwartą kuchnię, ale nie jest ona w centrum, więc ukradkiem możemy podpatrzeć pracę Szefów Kuchni, a równocześnie nie być skrępowani podczas konsumpcji posiłków. Na stołach w wazonach są świeże kwiaty. Nawiązując do bliskości mariny znajdziemy morskie akcenty. Duże okna dają nam możliwość podziwiania Gdańska.
Tak, jak wspominałam restauracja posiada taras na dachu budynku Amber Tower, z którego rozpościera się wspaniały widok na Gdańsk.
W karcie dań królują europejskie dania w nowoczesnym wydaniu z wykorzystaniem produktów regionalnych. Restauracja słynie z ryb i owoców morza, dlatego postanowiłam to przetestować. Każde z serwowanych dań zachwyca artyzmem, dodatek jadalnych kwiatów podbiło moje serce biologa (jak wiecie na blogu jest dział biolog w kuchni). Karta zmieniana jest sezonowo.

Po chwili od złożenia zamówienia na naszym stole pojawia się koszyk z ciepłym pieczywem, pszennym i ciemniejszym z dodatkiem soi. Na stole była już wcześniej przygotowana oliwa i ocet balsamiczny, z których można skorzystać do pieczywa. Pieczywo idealnie wpasowuje się, jako dodatek do naszych przystawek.

Na przystawkę zamawiam niezwykle intrygujące mnie krewetki w kremie kokosowym, czarną rzepą i trawą cytrynową za 42 zł. Do tego dania możemy wybrać poziom ostrości, który dla mnie miał być delikatny i faktycznie pikantność była lekka. Krewetki niezwykle świeże, sprężyste w wybornym, aksamitnym kokosowym kremie – nie boję się stwierdzić, to tu zjadłam najlepsze krewetki! Niebywale dobre, a ten sos – poezja smaków.

Paweł postanawia przetestować przystawkę nieco bardziej tradycyjną, bo przecież klasyka powinna być doskonała w każdym wydaniu. Okazało się oczywiście, że jest smacznie – cienka wołowina dobrej jakości, oliwa, zielony pieprz, rukola i dużo parmezanu (43 zł) stworzyły smaczną całość, chociaż dla Pawła było za dużo rukoli, ale dla mnie fanki zielonego w sam raz. Chryzantemy uroczo prezentowały się na talerzu.

Dzięki uprzejmości restauracji mieliśmy okazję spróbować świąteczne propozycje, jakim jest  m.in. niebanalny barszcz czerwony, bo z gruszkami i morelami z wyczuwalną nutą majerankową. W zupie pływały całe grzyby, duże kawałki gruszek – jeszcze nigdzie nie jedliśmy tak egzotycznego barszczu.
Kolejną świąteczną propozycją są pierożki z aromatyczną dynią  podane na aksamitnym borowikowym sosie – to połączenie tradycji w postaci pierogów i grzybów z niekonwencjonalną dynią. Całość była wyborna i zdumiewająca.

W temacie dań głównych pozostaję w tematyce morskiej, a Paweł dalej pozostaje przy daniu mięsnym. Decyduję się na łososia w sosie winno-maślanym z różowymi kopytkami i puree dyniowo-morelowym za 42 zł. Na talerzu znajduję solidną porcję ryby położoną na uroczych, różowych i podsmażonych kopytkach, a obok puree o ciekawym, słodkawym smaku w towarzystwie fiołków i tymianku. Łosoś był tak delikatny, maślany, niezwykle soczysty – zdecydowanie ryby i owoce morza są tutaj mocną stroną. Do dzisiaj zastanawiam się, jak udało się Szefom Kuchni przygotować tak wyborną rybę, brawa!
Paweł wybrał sobie danie godne królów, czyli stek z polędwicy z langustynką, z warzywami grillowanymi i opiekanym ziemniakiem (96 zł). Oczywiście zapytano go o stopień wysmażenia, zdecydował się na medium, ponad to obsługa okazała się niezwykle pomocna w wytłumaczeniu nam, jak powinno jeść się langustynkę (inna nazwa to homarzec, może być podana w całości lub obrana, jadalne jest mięso z odwłoka). Danie prezentowało się ekstrawagancko!
Stek był spory, soczysty, odpowiednio wysmażony, na zewnątrz chrupiący. Langustynka to wyborne mięso, jędrne, niezwykle delikatne i w smaku przypomina krabowe.
Z pełnymi brzuchami, ale jak typowe łasuchy zamówiliśmy jeszcze po deserze. Mnie skusił mus czekoladowy z kasztanami (14 zł), a Paweł z braku szarlotki w menu wybrał sobie tarte gruszkową z konfitury z pigwy (15 zł) i to był strzał w dziesiątkę, bo lepszego deseru w restauracjach nie jadł. Obłędnie dobra tarta, kruche ciasto wypełnione owocami, na wierzchu delikatna beza, estetycznie podane, niebo w gębie. Mój mus również rozpływał się w ustach, a kawałki kasztanów dodały mu charakteru podobnie, jak domowe kruche, korzenne ciasteczka.
Obsługa kelnerska jest bardzo pomocna, sympatyczna, profesjonalna i co nas pozytywnie zaskoczyło, że w tak prestiżowej restauracji nie jest „sztywna”, dzięki czemu można czuć się w pełni swobodnie.
Restauracja jest na wysokim poziomie, zaskakuje nowatorskimi połączeniami składników, jedzenie jest wyborne i wysokiej jakości, estetycznie zaprezentowane. Ceny do niskich nie należą, ale po zjedzeniu tak wyśmienitych dań, zapomnicie o nich, bo nasze kubki smakowe oszalały i na samo wspomnienie o jedzeniu w Szafarni 10 ślinka cieknie :).

One Reply to “Szafarnia 10”

  1. Joanna says: 4 listopada 2016 at 14:07

    Świetna restauracja, zgadzam się. Pyszna kuchnia, nazwa jedynie taka…hmmm no nie wiem, jedyne co bym zmieniła to nazwę 🙂 W każdym razie uważam, że to jedno z lepszych miejsc z Trójmieście, a wg http://pomorskie-prestige.eu/ jedno z najlepszych w regionie pomorskim.

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.