Akcja czapka.
Rozgrzewanie.
Komin.
Włączona.
Pomarańczowa.
Pomarańczowa.
Fasolka po bretońsku
500 g fasoli Jaś
250 g boczku wędzonego
mały słoik koncentratu
250 g kiełbasy
łyżka oliwy
2 cebule
4 ząbki czosnku
2 łyżeczki papryki słodkiej
łyżeczka papryki chilli
2 łyżeczki cząbru lub majeranku
sól, pieprz
Fasolę opłukać, wsypać do dużego naczynia i zalać letnią wodą około 2 cm ponad ziarna.
Zostawić na noc.
Następnego dnia odlać wodę, a fasolę przełożyć do garnka i zalać ponownie wodę ponad powierzchnię ziaren, zaczynamy podgrzewać.
Na łyżce oleju smażymy pokrojoną drobno cebulę razem z przeciśniętym przez praskę czosnkiem aż cebula się zeszkli.
Na oddzielnej patelni obsmażyć pokrojony boczek z kiełbasą aż się zarumienią.
Kiedy woda z fasolą zawrze dodać boczek z kiełbasą, cebule, koncentrat i przyprawy.
Gotujemy od 1 godziny do 1,5.
Wieki nie jadłam takiej fasolki. Wpraszam się;)
Pyszna! Bardzo lubię i też jakoś dawno nie jadłam.
Pozdrawiam.
jedna z ulubionych potraw mojego taty ;d
Full wypas ta fasolka 🙂
lubię, ale tylko w wydaniu domowym 🙂
Ja też kiedyś nie lubiłam fasolki 🙂 Teraz UWIELBIAM!!! Te z puszki się nie równają 😉 Kiedyś w UK kupiłam jedną chyba Hainz …… smakowała jak fasola w słodkim sosie pomidorowym, ohydztwo :/ ale te domowe jak najbardziej TAK! 🙂
wspaniałości <3
Całe wieki nie jadłam takiej fasolki, a bardzo kiedyś lubiłam 🙂
Muszę sobie zrobić, to idealne, rozgrzewające, jesienne danie.
Pozdrawiam, Tosia.
Całe studia przetrwałam dzięki fasolce po bretońsku:-)
Ostatnio u mnie w domu była fasolka, w sam raz danie na mroźne dni.
mmmm uwielbiam – też robiłam ostatnio 😛 ale za szybko zjedliśmy by były zdjęcia 😉