Zły ruch.
A potem kolejny z drugiej strony.
Sekretna cisza.
Zjedzona czekolada.
I to już nie ta sama sobota.
Co zawsze.
Frykadelki, czyli kotleciki mielone
pół kg mięsa mielonego wołowo-wieprzowego
2 cebule
ząbek czosnku
jajko
pół szklanki bułki tartej
sól, pieprz ziołowy, pieprz naturalny
Cebulę pokroić w kosteczkę.
Czosnek przecisnąć przez praskę i dodać do mięsa razem z cebulą.
Dodać jajko i wsypać bułkę tartą.
Doprawić solą i pieprzem.
Zagnieść, wymieszać.
Smażyć na rozgrzanej patelni z obu stron na złoty kolor.
Wolę gotowane, ale tymi też bym nie pogardziła. 🙂
Frykadelki? pierwszy raz słyszę taką nazwę.. 😉
heh, ja też słyszę po raz pierwszy:0 ale podoba mi się, taka urocza:)
heh, ja też słyszę po raz pierwszy:0 ale podoba mi się, taka urocza:)
fajna nazwa 🙂 kotleciki…. mniam!
wygląda smakowicie, choć nie przepadam za mielonym ;p
U mnie znane jako mielone, aczkolwiek nazwa, którą podałaś, bardziej do mnie przemawia 🙂
U mnie to zwykłe mielone, bardzo je lubię i często goszczą w moim domu na obiad. Czasem bawię się z dodatkami, a to dodam natki pietruszki, innym razem koperek.
pyszne. ojjj coś smutno u Ciebie 🙁 Mam nadzieję że z P wszystko okej
Laska laska powiedz gdzie zdobyłaś barwnik turkusowy coo?
ostatnio wolę mielone pieczone w piekarniku, ale Twoimi też bym nie pogardziła:)
Klasyczne mielone, ja dodatkowo dorzucam jeszcze czasem czerwonej papryki w proszku. Uśmiechnij się, będzie lepiej.
W dzieciństwie nie byłam fanką mielonych, ale na szczęście smaki często się zmieniają i teraz nie pogardziłąbym małą porcyjką na obiad 😉
Wyglądają pysznie, ja zamiast bułki tartej daję bułke suchą namoczoną w mleku, pozdrawiam serdecznie 🙂