Gdynia ma mocny punkt kulinarny na swojej mapie i jest to Punkt Gdynia, o którym pisałam Wam kiedyś już na blogu i w moim przewodniku kulinarnym. Z przyjemnością wróciliśmy tu latem, ze sporymi oczekiwaniami, ale z lekką nutką niepewności, bo restauracja w pandemii była długo zamknięta. Co się zmieniło po ponownym otwarciu?

Punkt Gdynia – co się zmieniło?

ul. Władysława IV 59, Gdynia

Punkt Gdynia po lockdownie powrócił w wersji nieco odświeżonej. Restauracja przez długi czas była zamknięta, ale to nie znaczy, że nie prowadzono tu prac, aby miejsce było dla Was jeszcze lepsze. Mały rebranding rozpoczął się od zmiany wnętrza – pojawiło się czerwone logo oraz sporo nowej roślinności.

Opracowano niesamowitą konstrukcję menu – spójrzcie na zdjęcie poniżej. Czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy! Bardzo nam się nowa forma menu spodobała. Kartę podzielono na menu stałe, sezonowe, koktajle i alkohole oraz promocje. To jak wygląda karta, z jakiego papieru jest wykonana budzi mój szacunek.

To na co należy zwrócić szczególną uwagę teraz to karta win, która została opracowana i przygotowana w taki sposób, aby zachęcać do picia wina i dobierania go do dań. Jest tu wybór win na kieliszki, ale jeszcze bardziej opłaca się tu zamówić wino w butelce. Ceny są bardzo konkurencyjne jeśli chodzi o trójmiejski rynek gastronomiczny. Oczywiście obsługa służy Wam pomocą w kwestii doboru wina do dania czy humoru. Punkt Gdynia to nie tylko restauracja, wine bar, ale także sklep z winem, dzięki czemu ulubione wino możecie zabrać do domu lub kupić je komuś na prezent.

Od poniedziałku do czwartku obowiązują specjalne promocje tygodnia:

  • Poniedziałek: co drugi koktajl alkoholowy w prezencie
  • Wtorek: butelka wina dla rezerwacji powyżej 4 osób
  • Środa: butelka Prosecco 45,
  • Czwartek: koktajl Lillet Spritz 10,
  • Pon – Czw: Kultowy schabowy z ziemniakami i sałatką 24,-.

Nie brakuje tu „menu dla bąbelków”, a restauracja jest też psiolubna :). Ostatnio dostałam prośbę, aby dopisywać takie informacje – więc proszę bardzo.

Kolejną nową opcją jest system zamawiania talerzyków – są to przystawki, których idea ma zachęcać do dzielenia się ze znajomymi. Niewysoka cena powoduje, że możemy zamówić różne talerzyki i próbować nowych smaków w gronie z przyjaciółmi przed daniem głównym albo i zamiast :).

Podczas naszej wizyty nie mogłam odmówić sobie zamówienia w mojej ocenie najlepszego tatara wołowego w Trójmieście, kultowego już zresztą w tym miejscu. Kosztuje 29 zł, a więcej słów o nim napisałam w moim przeglądzie tatarowym.

Skusiliśmy się też na kremowy ser labneh własnej produkcji, który podawany jest z pieczonymi pomidorkami, oliwą i migdałami (24 zł) i co tu pisać – zarówno na mnie i na Pawle zrobił on ogromne wrażenie. Kremowy, mazisty, z dodatkiem przypraw, chrupiących płatków migdałów i oliwy jest to idealna przystawka do chleba. W kwestii chleba zachęcam do zamówienia koszyka pieczywa z focaccią i chlebem własnego wypieku za 6 zł. Do kompletu jest jeszcze masło palone, ale ono akurat nam najmniej smakowało, tu trzeba popracować jeszcze nad nim.

Trzeci talerzyk jaki wybraliśmy to prawdziwy rarytas dla fanów owoców morza – carpaccio z przegrzebków z oliwą cytrusową za 38 zł. Wow! Nie jestem wielką fanką przegrzebek, ale co tu się wydarzyło! Danie niezwykle subtelne, dzięki czemu można poczuć w pełni mięso przegrzebek, które delikatnie przełamuje się poprzez pikantność kawałeczków ostrej papryki.

Z kolei w ramach menu sezonowego w sierpniu dostępne były obłędne gnocchi na emulsji z żółtych pomidorów z ziołowym mascarpone i parmezanem. Na samo wspomnienie ślinka mi leci. Delikatniusie, ale jędrne przy tym kluseczki w słodzitkim sosie z pomidorów, który przełamany został ziołowym mascarpone. Bajuuunia!

Drugim daniem z sierpniowej karty był sezonowany stek wołowy, przygotowany w punkt na życzenie medium z domowymi, pysznymi frytkami (DOMOWYMI piszę wielkimi literami jeszcze raz, bo to taka rzadkość) i kalafiorem. Podano do niego też świetny sos, ale mięso był tak pyszne, że Paweł zjadł w zasadzie bez. Wciąż nie często można sezonowane mięso spotkać w Trójmieście, więc była to dobra okazja. Sycąca porcja to i chłop zadowolony.

Trudno było sobie odmówić deseru po tak wybitnej uczcie, tu chce się jeszcze więcej i więcej. Paweł musiał zamówić swojego ulubionego fondanta, który jest w stałej karcie i to klasyka w bardzo dobrym wydaniu. Pamiętam, że podczas ostatniej wizyty marudziłam na lody, ale teraz było perfekcyjnie. Koszt tego deseru to 22 zł. Rozkosz gwarantowana.

Z kolei ja z tamtejszej sezonowej karty wzięłam ptysia borówkowego i o ludzie to było niebo w gębie. Czemu tak rzadko w karcie deserów są ptysie to ja nie wiem :). Perfekcyjne ptysiowe ciasto wypełnione słodko-borówkowym nadzieniem. Kto nie spróbował ten gapa :). W październikowej karcie czeka na Was za to chałka z flambirowanymi śliwkami i brzmi to też iście kusząco :).

Tak jak pisałam na początku warto pokusić się z napojów o zamówienie butelki wina, ale nam od początku Punkt kojarzy się z też z dobrym koktajlem whisky sour, bo właśnie pierwsza wizyta nasza u nich była późno-wieczorna i trochę sentymentalni jesteśmy. Dalej whisky sour serwują tu świetne, więc również polecam – również za cenę 19 zł !

Na koniec jeszcze chciałabym pochwalić perfekcyjną obsługę – pan, który nas obsługiwał miał mnóstwo energii, był sympatyczny, ale też profesjonalny przy tym i nawet załatwił mi szczepki roślinki z Punktu :). Uwielbiam takie podejście do gości! 🙂

Punk Gdynia dalej w punkt!

Cóż mogę na koniec napisać – róbcie rezerwacje i szykujcie się na pyszną ucztę!

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.