Tym wpisem chciałabym rozpocząć cykl „Kultowe miejsca w Trójmieście„, w którym oczywiście skupię się na kulinariach. Gdzieś od kilku lat słyszałam o tytułowej restauracji, ale nigdy nie było mi tam po drodze na obiad. Gdyby nie wzmianki o tym miejscu na mojej grupie Gdzie zjeść w Trójmieście to chyba raczej byśmy się tu nie zatrzymali. Lepiej późno niż wcale, więc chodźcie przeczytać, dlaczego warto tu zjeść, ale i uzbroić się w cierpliwość.
Perła Bałtyku
ul. Oliwska 65, Gdańsk Nowy Port
Godziny otwarcia
- poniedziałek lokal nieczynny
- wtorek-sobota godz.10-20
- niedziela godz. 10-18
Historia
„Perła Bałtyku” ma długą historię, bo w dawnych latach właśnie w tym samym miejscu znajdowała się restauracja o tej samej nazwie, co teraz. Nie miała za dobrej sławy, była to popularna „mordownia” w porcie, a na górze znajdowały się pokoiki do wynajęcia. Potem lokal długo stał pusty i wtedy pani Iwona Kwiatkowska postanowiła przywrócić tu restaurację z kuchnią polską, ale w dobrym stylu i z niedrogim jedzeniem. I to okazało się receptą na przetrwanie, choć z powodu dobrego serca właścicielki nie raz musiała dokładać do interesu.
Wnętrze – co za klimat!
Wchodząc do środka można by pomyśleć, że czas się tu zatrzymał, że właśnie tak to kiedyś wyglądało. Nie ma tu jednak większej ideologii, bo po prostu właścicielka niewielkim kosztem wypełniła wnętrze starymi meblami i bibelotami. Klimat stworzył się przez to niesamowity! Wnętrze bardzo przypomniało mi mieszkanie mojej babci pełne kryształów, wiszących zegarów oraz zabytkowych lamp. Na stole leżą ażurowe obrusy również jak u babci. Można tak się wpatrywać i przeglądać i za każdym razem odkryć coś nowego. Część ścian pokrytych jest białymi kafelkami charakterystycznymi dla sklepów z dawnych lat, które teraz zdobią obrazy i reprodukcja poniemieckiej mapy Nowego Portu.
W środku jest kilka stolików i są dwie sale, jedna większa, a druga bardziej barowa mniejsza.
Menu Perła Bałtyku
W tej restauracji króluje kuchnia polska z regionalnymi – kaszubskimi akcentami. Załączam Wam aktualne menu, abyście mogli sobie przejrzeć.
Na samym początku składając zamówienie popełniliśmy jeden błąd, bo zamówiliśmy przystawki i dania główne, a zapewniam Was, że spokojnie najecie się już samymi przystawkami, które są spore. Dania główne są też naprawdę potężne i największy głodomór będzie konkretnie najedzony. Zamówienie dań z obu działów wydłużyło też czas oczekiwania niestety i żałuję, że nikt nas o tym nie poinformował, bo na same przystawki czekaliśmy 45 minut, a po ich zjedzeniu na dania główne kolejną godzinę (aż upomnieliśmy się o nie po 40 minutach i dostaliśmy informację, że już się robią, ale akurat bicie kotletów było słychać po kolejnych 10 minutach dopiero). Przyznam, że trochę niecierpliwiliśmy się, a w środku nie było dużo ludzi. Inni goście też długo czekali np. na deser po obiedzie. Oczywiście kelner na koniec nas przeprosił wyjaśniając, że wszystko jest robione na świeżo i jak się okazało jest tylko jedna osoba na kuchni, pani właścicielka, a zarazem mama kelnera. To wiele wyjaśnia i kładzie moje zrozumienie na sytuację, bo jeszcze dochodzą zamówienia na dowóz w międzyczasie. Zalecam więc zamówienie np. tylko dań głównych lub po prostu uzbrojenie się w cierpliwość, bo jedzenie naprawdę wynagradza wszystko! Jest przeeeeeepyszne!
Odnośnie kuchni kaszubskiej, bo jak wiecie już lub nie, ja jestem pół Kaszubką – moja mama jest prawdziwą Kaszubką z krwi i kości 🙂 więc w domu u mnie i u dziadków królowały iście kaszubskie dania. Jakież pozytywne zaskoczenie przeżyłam widząc w menu danie główne – śledzie w śmietanie podane z ziemniakami! Wow! Musicie spróbować u nas w domu królowały co tydzień :).
W karcie dostępne są też śniadania za 20-25 zł, a zupy podaje się w dwóch wielkościach 300 i 500 ml. My zaczęliśmy od przystawek:
- śledzie w śmietanie (25 zł)
- tatar z łososia (28 zł).
Na stole pojawiły się młynki z solą i pieprzem, oliwa oraz… maggi! Kultowo! 🙂 Porcja śledzia przerosła moje oczekiwania – naprawdę! Pod śnieżną kołderką z naprawdę dobrej śmietany krył się ogrom kawałków śledzia z drobno posiekaną w piórka cebulą. Na talerzu nie zabrakło kiszonych ogórków, szczypiorku i kaparów – choć te ostatnie mnie zdziwiły nieco :). Ależ moi drodzy – co to był za śledź! Wreszcie ktoś z trójmiejskich restauracji dorównał śledziom mojej mamy! Bierzcie w ciemno, są perfekcyjne! Do przystawki podano kromkę chleba i masło. Przyznam szczerze, że wzięłam połowę porcji na wynos, bo jeszcze potem czekało na mnie danie główne.
Tatar z łososia wędzonego też bardzo smaczny i spora porcja. Podano go z ogórkiem świeżym i kiszonym, kiełkami i kaparami. Takiej porcji to chyba nigdzie w Trójmieście nie podają. Idealna przystawka na upalny dzień. Lekko i przyjemnie.
Przejdźmy do dań głównych – zacznę od tego, że porcje są… bardzo duże! I znowu jedzonko pierwsza klasa! Zamówiliśmy:
- łososia w sosie kurkowym z ziemniakami i surówką (45 zł)
- kotlet schabowy z jajkiem, ziemniakami i surówką (32 zł).
Mój łosoś był fenomenalny i nie wiem, czy mi uwierzycie, ale był dużo bardziej soczysty niż w niejednej restauracji z Trójmiasta! Odpowiednio wysmażony, nie na wiór, pyszny kurkowy sos, dobrej jakości gotowane ziemniaki i surówka oczywiście z sosem, a do tego pyszna cebulka grillowana. Bardzo polecam to danie, nie spodziewałam się, że całe danie będzie taaak dobre.
Kotletów schabowych było aż dwa! Szok! Były smaczne, ale akurat schabowe jedliśmy lepsze – panierka nie była taka mocno chrupiąca, chyba zrobiona z mąką i bułką tartą, Pawłowi nawet przypominała jakby ciasto naleśnikowe. W środku mięsko soczyste, jajeczko z płynnym żółtkiem, a ziemniaki podsmażone. Do tego jeszcze buraczki tarte i taka mizeria na lekko słodko, po kaszubsku. Czy Paweł dał radę zjeść wszystko? Niestety nie, wleciał wynosek na kolację. Skoro zabraliśmy na wynos to też świadczy, jakie to było dobre!
Gdybyście mieli ochotę albo trochę miejsca na deser to można zajrzeć za witrynkę i zobaczyć, co czeka w blaszkach dobrego :).
Podsumowanie – Perła Bałtyku
Kuchnia jest tu domowa i tradycyjna i przepyszna! Zjecie tu jak u mamy czy u babci i najecie się do pełna! Dawno nie jedliśmy takiego klasycznego jedzenia w dobrym wykonaniu. To jedzenie jest po prostu robione od serca przez samą właścicielkę! I choć na grupie pojawiły się słowa, że tej restauracji nie powinno się nikomu się zdradzać, to ja mam zupełnie odmienne zdanie i chcę ją chwalić! I chcę, żeby jak najwięcej osób mogło posmakować tak dobrej domowej polskiej kuchni – tylko może nie wszyscy na raz, dobrze? 🙂 I tylko trochę mi smutno, że tak długo trzeba czekać na dania, że brakuje ludzi do pracy (o czym poinformował mnie kelner), że sama jedna pani właścicielka jest na kuchni… Nie mam pojęcia, jakim cudem jedna kobieta na kuchni potrafi i tak wydać tyle porcji naraz… Proponuje, aby obsługa zawsze informowała przed złożeniem zamówienia, ile trzeba czekać na dania w danym momencie, aby nie dochodziło do nieporozumień. Jeśli jesteście niecierpliwi to zamówcie sobie jedzenie na daną godzinę na wynos. Mam nadzieję, że sytuacja jakoś się z czasem unormuje :).
„Cierpliwość jest kluczem do szczęścia”.
Dajcie znać czy znaliście perełkę kulinarną Nowego Portu? 🙂