Restauracja Da Vinci – rest.zamknięta
ul. Świętojańska 15
Gdynia
ul. Świętojańska 15
Gdynia
Włoska restauracja Da Vinci znajduje się przy najbardziej znanej gdyńskiej ulicy Świętojańskiej. Wnętrze restauracji jest eleganckie i dosyć bogato zdobione. Uwagę przyciągają obrazy słynnego malarza oraz lustra. Na większości stołach są białe obrusy oraz świeże kwiaty. Ciekawym elementem jest jakby kolumna na środku, gdzie skrywa się sprytnie szatnia. Biel ścian i obrusów przełamuje ciemne drewno.
Karta dań została stworzona przez szefa kuchni Piotra Gafka, który rządzi tu od samego początku. Menu nie jest za długie i nie znajdziecie tu tylko włoskich dań, bo znalazłam francuskie inspiracje, jak ślimaki i creme brulle czy polskie (tudzież wschodnie), jak tatar. Kuchnia włoska jest na tyle różnorodna, że można by zrezygnować z takich wstawek. Na szczęście nie zabrakło ryb, owoców morza i makaronów (w tym dwóch własnego wyrobu – szkoda, że nie wszystkie).
Po złożeniu zamówienia na stoliku pojawia się czekadełko w formie smacznej bruschetty z pomidorami i bazylią. Grzanka przyjemnie chrupała i pachniała czosnkiem, tak jak lubię. Takie grzanki w większej ilości byłyby idealne do zamówienia, jako przystawki.
Z przystawek postanawiam przetestować krewetki black tiger (6 sztuk) z oliwą, czosnkiem i peperonni za 38 zł. Krewetki świeże, smaczne, skąpane w dużej ilości oliwy, ciekawie wywinięte. Do przystawki zaserwowano koszyk pełen świeżego pieczywa (podpytywałam, czemu nie jest to np. focaccia, ale okazało się, że w restauracji nie ma pieca).
Na drugą przystawkę wybieramy carpaccio z polędwicy wołowej z pastą truflową za 32 zł. Mięso delikatnie, idealnie cienkie, można było wyczuć zapach trufli. Całość posypano parmezanem i odrobiną rukoli.
Wśród zup do wyboru jest krem z pomidorów, zupa dnia i toskańska zupa rybna z owocami morza, na która to właśnie się zdecydowaliśmy. Zupa esencjonalna, pomidorowo-rybna, z kawałkami ryb i małży – poprawa. Jednak mam tutaj spory zarzut do wielkości zupy, a ceny – za 19 zł dostałam małą bulionówkę, nie omieszkałam o tym wspomnieć obsłudze, więc mam nadzieję, że coś się poprawi :).
Na główne danie ryba dnia, czyli sandacz w sosie kurkowym serwowany z dzikim ryżem i surówką. Mięso ryby były soczyste, dobrze doprawione, sos nie za ciężki. Naprawdę smaczna propozycja, choć znaleźliśmy trochę w nim ości, bo to trudna ryba do wyfiletowania.
Pozytywnie zaskoczyły nas efektownie zaserwowane grillowane krążki kalmarów (39 zł) – skwierczące, złote kalmary podano na żeliwnej patelni. Do kalmarów podano sos majonezowy (wolałabym coś lżejszego) oraz surówkę z winegretem. Ilość kalmarów była spora, nie były gumowate i bardzo mi smakowały.
Na deser w sumie nie miałam już miejsca, ale musiałam :). Z deserów do wyboru były lody oraz deser dnia, czyli creme brulle – szkoda, że nie trafiło się tiramisu czy panna cotta. Lody waniliowe (mi smakowały, jak zabajone) z gorącymi wiśniami za 18 zł to również trochę wysoka cena za tą rozkosz słodyczy.
Podsumowując – restauracja to niezwykle eleganckie miejsce, ale bez zbędnego nadęcia z dobrą kuchnią, każdy gość znajdzie tu dla siebie miejsce. Kuchnia jest smaczna, chociaż chciałabym tu jeszcze więcej typowo włoskich specjałów. Ceny niektórych dań są za wysokie, więc może warto to poprawić.