Jak pewnie już wiecie weekend spędziłam we Władysławowie. Dzięki podjęciu współpracy
z Velaves Spa&Resort mogłam porządnie wypocząć korzystając z basenów, jacuzzi, saun czy spocić się na siłowni. Jednak głównym celem było poznanie kuchni hotelu, zarówno bufetu śniadaniowego i obiadowego jak poznanie kuchni tajskiej, która również króluje w hotelu. Miałam okazję poznać Szefa Kuchni Velaves -Roberta Joachmiak-Szpinda (który gotował dla królowej Elżbiety) i uczestniczyć w warsztatach gotowania. Zwiedziłam także kuchnię „od środka” 🙂
Przedstawiam Wam fotorelację z pierwszego dnia pobytu.
(obecnie hotel nazywa się Meloves)
(obecnie hotel nazywa się Meloves)
Stripes drobiowy mój faworyt i tilapia w sosie śmietankowym. A na deser orzechowe ciasto 🙂
Po obiadku wybraliśmy się na spacer po okolicy 🙂
Wieczorem zostaliśmy zaproszeni przez Szefa Kuchni na tajską kolację. Restauracja mieści się na 4 piętrze i czekając na posiłek można rozkoszować się nocnym widokiem miasta i morza.
Jedliśmy tajską zupę piekielnie ostrą z krewetkami i kurczakiem. Było wyśmienita, podana z mleczkiem kokosowym dla zniwelowania pikantności.
Potem zamówiłam łososia po tajsku…
A P. kurczaka po tajsku.
Pikantna zupa nas rozgrzała, a drugie danie było bardzo syte, że na deser już miejsca nie starczyło 🙂 Tak minął pierwszy dzień pobytu:)
Niedługo kolejne relacje z pobytu.
Wyprawa super! Gratuluję.
Ale szef kuchni tajskiej powinien wiedzieć, że do dekorowania potraw wolno wykorzystać storczyki tajskie czyli dendrobium, a nie ćmówki czyli Phalenopsis, które są NIEJADALNE. Kwiatek kwiatkowi nierówny. W ramach współpracy przekaż to spostrzeżenie szefowi, żeby przypadkiem komuś nie zaszkodził.
Myślę, że nikt w Polsce nie wpadłby na pomysł by zjeść kwiatek storczyka 🙂 Szkoda kwiatka, lepiej wsadzić sobie we włosy i poczuć magię Tajlandii 🙂
Ja bym chyba jednak wpadła na to by go zjeść, więc może warto przekazać to spostrzeżenie szefowi 🙂 Zazdroszczę wypoczynku, czekam na dalszą relację 🙂
Uwierz, że w Polsce naprawdę są ludzie, którzy wiedzą, że zasadą dekorowania potraw jest stosowanie rzeczy wyłącznie jadalnych! Nie daje się na talerz niczego, czego nie można zjeść. Uczą tego w dobrych szkołach gastronomicznych i jest to także wiedza wynoszona z domu, tak jak umiejętność jedzenia właściwymi sztućcami, ustawiania zastawy na każda okoliczność, ubierania się inaczej na przyjęcie koktajlowe, a inaczej na śniadanie czy kolację,itp., itd… No, ale nie każdy potrafi, więc mamy na talerzach takie nieporozumienia. Nie świadczą dobrze ani o kucharzu, ani o lokalu.
Pięknie 🙂
Nic tylko pozazdrościć 🙂 Wszystko wygląda fantastycznie 😉
Świetna relacja 😉 zazdroszczę i gratuluję wspólpracy jednoczenie. Czekam na więcej! 😉
Pyszna relacja 🙂
Fajna relacja z Władysławowa:) Bardzo podoba mi sie Twoja radośc życia (podskoki na zdjęciach):) I super wygląda ten wielki talerz zupy przy takiej kruchej Kobietce, gdzie zmieściłaś tyle jedzenia?;) Pozdrawiam z Gdyni:)
Tylko pozazdrościć 🙂 Z chęcią bym wsunął talerz takiej ostrej zupki 🙂
Świetna fotorelacja, niektore z tych potraw zjadlabym porosto z eranu mojego komputera :D:D
To sie nazywa współpraca 😉
Ale Wam super było! 🙂
Tylko pozazdrościć takiego wyjazdu 🙂
O, Velaves, wpadłam tam na pedikiur i masaż ze dwa razy (będąc na wywczasie nadmorskim ;)), pyknęłam też kawkę, ale porażona pretensjonalnością miejsca nie drążyłam tematu. Źle zrobiłam może? 😉
A co konkretnie pretensjonalne było dla Ciebie? Ja korzystałam tylko z magnetoterapii.
Wystrój, bar, nie mówię o zabiegach, bo te trudno określać w kategoriach pretensji 😉 Natomiast obsługa – super, panie kosmetyczki i Tajka od masażu bardzo miłe.
mnie tylko palmy się nie podobały 😛 ale prezes hotelu to fan Tajlandii więc pewnie trochę mu tutaj drzewek brakowało hehe
Takiej współpracy naprawdę tylko pozazdrościć 🙂
wow! super relacja 🙂
jedzenie wygląda bardzo smakowicie! 🙂
to ciasto podoba mi się najbardziej:)
I chciałam zaprosić Cię do wspólnego gotowania.
Bohaterem glównym jest kiwi, z okazji mojej akcji „Kiwi Cię Zadziwi” na durszlaku.
Tematem przewodnim jest przygotowanie deseru (nie ciasta!) z udziałem tego owocu. Przepis powinien się pojawić na blogu w dniach: 18-20.09.2012, więc jest sporo czasu 😉 . Jeżeli wyrazisz chęć proszę o odpowiedź u siebie;).
Pozdrawiam Serdecznie;)
super:)
Oj zazdroszczę zazdroszczę tych wycieczek oczywiście bo akurat mam takie szczęście że często jestem zapraszana na tajskie jedzienie do tajskiej rodziny.Uwielbiam ich kuchnię;)
Widzę, że pobyt niezwykle udany 🙂
A na widok tajskiej zupy się uśmiecham, bo to zdecydowanie moje smaki!
Tosia.