Ostatniego dnia na Krecie przechadzając się po porcie w Agios Nikolaos spontanicznie podjęliśmy decyzje, że trzeba coś jeszcze zwiedzić, więc wyruszymy w rejs na wyspę Spinalonga, czyli wyspę trędowatych. Jeżeli będziecie na Krecie to koniecznie zaplanujcie sobie zwiedzanie tej wyspy, bo to jedno z najciekawszych stanowisk historycznych na Krecie.
Spinalonga – Wyspa trędowatych
Spinalonga to niewielka wyspa z ogromną historią, choć widoki z niej są przepiękne to nie da się zapomnieć, że owiana jest smutkiem, bo była tu kolonia trędowatych. Rejs z Agios Nikolaos kosztuje ok. 25 euro (rejs tam i powrót, wstęp na wyspę, przewodnik) i trwa około godzinę, na morzu trochę bujało i bardzo mocno wiało. Rejsy odbywają się też z miejscowości Plaka i Elounda. Weźcie ze sobą coś do jedzenia i picia, bo na statku jest bardzo drogo, a na wyspie nie ma sklepów! Po przybyciu na wyspę czekają na nas przewodnicy (w cenie), którzy mówią w różnych językach (po polsku niestety nie, ale jet angielski) i oprowadzą nas po wyspie oraz opowiedzą jej historię – będziecie też mieli około godziny na czas wolny. Warto mieć wygodne buty, bo można wspiąć się na górę wyspy do twierdzy weneckiej.
W XVI wieku zbudowali na wyspie fortecę, którą stracili w XVII w. w skutek podbicia wyspy przez Turków. W 1830 roku Grecja odzyskała niepodległość, a tym samym Turcy zaczęli się wycofywać, ale niestety nie chcieli opuścić wyspy Spinalonga. Niektóre źródła historyczne twierdzą, że Grecy postanowili na wyspę wysyłać osoby chore na trąd, aby przepędzić Turków. Transport chorych nie był problemem, bo wyspa znajduje się bardzo blisko brzegu Krety. Z czasem Turcy odpuścili i wyjechali, a wyspa zapełniała się chorymi, którzy próbowali na wyspie normalnie żyć i stworzyli własną społeczność. Na wyspie działała piekarnia, sklepy, były 2 kościoły (jeden do zawierania ślubów, drugi do pogrzebów) i warsztaty. Mieszkańcy wyspy jako pierwsi otrzymali generator prądu. Dzieci, które rodziły się zdrowe były zabierane do krewnych lub sierocińców na Kretę. Ludzie próbowali tam żyć normalnie, ale nie ukrywajmy, że to życie owiane było smutkiem, bólem i cierpieniem. Tym bardziej, że tak blisko było Kreta, widoczna z okien, niedostępna dla nich. Każdy kto przeszedł przez bramę na wyspie już na niej zostawał. Na wyspę przyjeżdżali lekarze i pielęgniarki, ale po czasie i oni zarażali się częstą tą straszną chorobą (zakaźną drogą kropelkową). Podczas II wojny światowej naziści próbowali odbić wyspę, prawdopodobnie bali się jednak trądu, więc nie toczyły się tu straszne walki, ale chorym zaczęło brakować jedzenia (przywożonego z Krety-gdzie też zaczęła panować bieda) i umierali z głodu.
Przyjmuje się, że na wyspie do 1957 roku przebywało 1000 do 2000 ludzi zarażonych trądem! W tym roku wynaleziono lek, część osób wreszcie była „wolna”, a 10 osób ciężko chorych trafiło do szpitala w Atenach.
Przyjmuje się, że na wyspie do 1957 roku przebywało 1000 do 2000 ludzi zarażonych trądem! W tym roku wynaleziono lek, część osób wreszcie była „wolna”, a 10 osób ciężko chorych trafiło do szpitala w Atenach.
![]() |
brama, przez którą przechodziło się tylko w jedną stronę |
![]() |
kościół, w którym zawierano śluby |
![]() |
kościół, w którym odbywały się pogrzeby |
Co ciekawe wcale nie było przymusu aby chorzy na trąd byli zsyłani na Spinalongę, mieli do wyboru życie w górach, w samotności, na wygnaniu od innych albo życie w społeczeństwie tak samo chorych osób na wyspie trędowatych.
Piękne miejsce z ciekawą historią.