Zeszłej soboty musiałam wstać bardzo wcześnie, ale wiedziałam, że, jak Ewcia Moje Twory Przetwory coś organizuje to będzie warto i faktycznie się nie myliłam. Ewa zorganizowała dla blogerek warsztaty sushi, które odbywały się w restauracji HITO SUSHI znajdującej się w Borkowie. Warsztaty poprowadził sushi master Damian, który z pasją przekazywał nam swoją wiedzę zdradzając przeróżne tajniki ułatwiające wykonanie sushi. 




Sushi uwielbiam, choć kompletnie jestem tym zdziwiona, ponieważ za ryżem szczególnie nie przepadam, a z rybami ciągle się oswajam. W tym tkwi właśnie magia sushi, która potrafi kompletnie zaczarować. Sztuka przygotowywania sushi wydawała mi się wielką zagadką, a okazało się, że każdy z nas jest w stanie je przyrządzić w domu. Pierwsze zwinięte hosomaki nie wyglądały najlepiej, ale cieszyły niesamowicie, a potem było coraz lepiej. 








Te poniżej piękne zdjęcie z moją osobą zawdzięczam Małgosi z Pieprz czy Wanilia.
fot. Małgorzata Dz.
fot. Małgorzata Dz.

Na koniec zasiadłyśmy do wspólnej sushi uczty :)


Dziękuję Hito Sushi za gościnę i Damianowi za świetne przeprowadzenie warsztatów i chęć podzielenia się swoją wiedzę.
Ewie dziękuję za zaproszenie, organizację i pomysł na warsztaty! 
A wszystkim uczestniczkom za mile spędzony sobotni poranek :).

ta z aparatem to sprawczyni szalonych pomysłów i najlepszych warsztatów :)

W pewną zimową sobotę, na zaproszenie Blomedia wybrałam się na warsztaty fotograficzne, prowadzone przez Kubę Kaźmierczyka w Restauracji Filharmonia w Gdańsku. Podczas warsztatów korzystaliśmy z aparatów marki Olympus.
Prowadzący na początku powiedział nam w teorii, jak robić dobre zdjęcia, a następnie w praktyce mogliśmy skorzystać z wysłuchanych rad. Ostatnia część warsztatów dotyczyła obróbki zdjęć. Kuba starał się odpowiedzieć naprawdę na wszystkie nasze pytania, rozwijał wątpliwości, przekonywał - ogromne podziękowania za chęć podzielenia się wiedzą i sprawne przeprowadzenie warsztatów :)





Poniżej efekty fotografowania aparatem Olympus.






Dziękuję Blomedia za zaproszenie na świetne warsztaty fotograficzne, a marce Olympus za możliwość przetestowania sprzętu :). Już od jakiegoś czasu staram się stosować nowe rady przy fotografii i jestem bardzo zadowolona :).



Kiedy Strefa Rodziny 3miasto spytała mnie, czy nie zechciałabym poprowadzić warsztatów kulinarnych dla Domu Samotnej Matki w Gdańsku-Matemblewie to bez wahania odpowiedziałam pozytywnie. Lubię pomagać, doceniam ludzi, którzy mają chęci nieść pomóc, dlatego bardzo spodobała mi się akcja dziewczyn polegająca na przeprowadzeniu motywacyjnego dnia dla samotnych mam (o wykładach, zabawach i innych niż kulinarnych warsztatach, jakie miały tam miejsce przeczytacie u Moniki - klik).


Plan warsztatów był taki, wcześniej przygotować farsze (mięsne, kapusta z grzybami, ruskie), a z podopiecznymi przygotować ciasto, wykrajać, lepić. Warsztaty prowadziłam razem z Ewą i Moniką i na początku trochę stresu było, bo Monika zapomniała swojego farszu, bo okazało się, ze wśród dziewczyn są zawodowe kucharki, bo dziewczyny bacznie nas obserwowały i nie rwały się do pracy, za wyjątkiem tych, które mają wykształcenie gastronomiczne, ale po chwili stwierdziły, że nie jesteśmy takie złe i każda wzięła się do pracy. Wtedy zrobiło się już w kuchni wesoło, także za sprawą krzątających się wszędzie dzieci :).  Pojechałam nauczyć dziewczyny robić pierogi, a sama wyszłam z kuchni podszkolona - jedna z podopiecznych (z zawodu kucharz) nauczyła mnie robić falbankę na pierogach :). Siostra Samuela, która jest odpowiedzialna za placówkę, lepiła pierogi najlepiej z nas wszystkich, ale każda z dziewczyn zaangażowała się na swój sposób, co mi się bardzo podobało!
fot. Monika C.









Mniejsze dzieci wałkowały ciasto i robiły pierogi na niby, inne bawiły się w lepienie figurek.


Po ugotowaniu pierożków zagotowałyśmy szybko barszcz czerwony i zasiadłyśmy wszystkie razem do wspólnej kolacji.



Były rozmowy, raczej poważne i przejmujące. I choć poszłyśmy nieść pomoc i radość to pozostał w sercu smutek i pewnego rodzaju bezradność. Inaczej jest pomagać z zewnątrz, a inaczej pojawić się tam, zobaczyć, posłuchać - to doświadczenie, które pozostaje w pamięci. Pamiętam też błysk w oku Siostry Samueli, która poświęca się na co dzień, Jej optymizm i ciepło bijące od niej, to osoba, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie, to osoba, która zwraca się do mnie "Pani Dusiu"... :)
Kiedy już kolacja dobiegła końca, nagle podopieczne zaczęły coś nam szeptać na uszko - okazało się, że wspomniana Siostra ma urodziny i zrobiono dla Niej tort. To było bardzo miłe, kiedy to dziewczyny przygarnęły nas do ich świata i pozwoliły na wspólne świętowanie, to było jak odwdzięczenie się za czas, pomoc, którą to my im poświęciłyśmy i wreszcie nie byłyśmy już te "obce, z innego świata". To było piękne zwieńczenie tego dnia.




Chciałabym złożyć ogromne podziękowania dla Gdańskich Młynów, które zostały sponsorem wydarzenia i przekazali mąkę na warsztaty. 
Dziękuję, że mogłam uczestniczyć w tej pięknej misji pomagania innym, to było dla mnie duże przeżycie.


WINE TIME to nowy sposób na degustacje win i jest to cykl spotkań w Gdyni z sommelierem, który poprowadzi Was po najlepszych winnicach świata, a wszystko to w otoczeniu lekkich przekąsek i wybornych serów. Dzięki uprzejmości Wine Time miałam okazję uczestniczyć w takim spotkaniu, na którym zajmowaliśmy się winami francuskimi. Właśnie te wina są specjalnością Skarbnicy Win, której właściciel pochodzi z Francji.

Jakiś czas temu na fanpagu Miasta Gdańsk ruszył konkurs pt:"Gdańsk w słoiku zakręcony". Wysłałam swój przepis na sok z aronii z gdańskiego krzaczka i...przepis się spodobał, a ja dostałam zaproszenie na warsztaty kulinarne w Akademii Kulinarnej Fumenti, gdzie w menu miały znaleźć się starogdańskie przepisy w nowoczesnej odsłonie. Warsztaty poprowadzone zostały przez Kamila Sadkowskiego.

Na zaproszenie warszawskiego studia kulinarnego CookUp miałam zaszczyt uczestniczyć w warsztatach pod hasłem "Kulinarna awangarda: kuchnia molekularna". Pewnie część z Was jeszcze nie wie, ale z wykształcenia jestem magistrem biologii, dlatego z molekularnymi hasłami miałam do czynienia również w praktyce, ale w kuchni to jeszcze nie. Warsztaty prowadzone były pod okiem Łukasza Konika, szefa kuchni hotelu Brant. W przyjemnej atmosferze oswajaliśmy ciekły azot, smażenie w wodzie, żelifikację, emulsyfikację, wędzenie i pakowanie próżniowe.

Kuchnia molekularna to taka trochę magiczna kuchnia wykorzystująca wiedzę naukową do przygotowywania potraw. Celem tej kuchni jest otrzymanie czystych smaków w nietypowy sposób, często w zaskakujących połączeniach. Sam termin "kuchni molekularnej" powstał dzięki pewnemu węgierskiemu fizykowi i francuskiemu chemikowi w 1988 roku. Moim zdaniem kuchnia molekularna to różne, niesamowicie ciekawe procesy wydobywające smaki, a przy tym zaskakujące wyglądem. 


 Pierwszym zadaniem było przygotowanie kawioru z blue curacao. Przy odpowiednim połączeniu alkoholu z wodą wapienną i agarem można uzyskać cudowne, niebieskie kuleczki, które są żelkowatej konsystencji by przy przegryzieniu uwolnić likier :)



 
 Po procentach przyszła pora na wędzenie łososia, bardzo efektowne - szybki sposób na zrobienie z surowego łososia wędzonego.

 W między czasie pierś z kaczki razem z przyprawami zamknęliśmy próżniowo i gotowaliśmy w wodzie przy użyciu techniki sous vide.  Technika sous-vide polega na długim gotowaniu w workach próżniowych, kaczka nastawiona była na temp.około 70 st.C. Pierś z kurczaka nastawaliśmy bez żadnych przypraw - po wyjęciu była niezwykle soczysta i delikatna, z kolei jak za kaczką nie przepadam to również mi smakowała. Ugotowane mięso podsmażaliśmy na patelni. Nie obyłoby się bez dodatków słodkich, zatem tej metodzie musiała ulec gruszka z wanilią lub cynamonem. 



 Na zdjęciu poniżej : na tyłach pierś z kurczaka bezpośrednio po gotowaniu, na środku kaczka po przysmażeniu i na dole kurczak po smażeniu.
To na co najbardziej czekałam to oczywiście ciekły azot, który w takim stanie ma temp. - 195,8 st.C. Mroziliśmy miętę, bazylię, kremówkę i kilka innych smakołyków - delikatne szczypanie na podniebieniu, charakterystyczne chrząknięcie po przegryzieniu listków, dopiero wtedy ujawnia się smak, dzięki olejkom eterycznym i buchnięciem dymkiem - niesamowite! :)
Ciepłe substancje zanurzone w ciekłym azocie pokrywają się warstwą lodu, na zewnątrz mają temp. około - 80st.C a w środku są jeszcze ciepłe ok. 20st.C.



Wyfiletowana pomarańcza wrzucona do ciekłego azotu i wyjęta wygląda tak, uwierzycie? I dalej jest pełna soku i smakuje jak pomarańcza :)
 W niskich temperaturach żywność miękka i plastyczna staje twarda i krucha, tak też stało się z oliwą - na zdjęciu poniżej.
 Lody kokosowe z ciekłego azotu - niebo w gębie. Przygotowanie tradycyjnych lodów zajmuje często godzinę lub dwie, a dzięki ciekłemu azotowi mamy je dosłownie w kilka chwil. Cudowna w smaku była też bita śmietana, która prosto z nabitego syfonu wlatywała do ciekłego azotu, a potem do naszych ust - tak mi smakowała, że zdjęcia nie mam (a i fotograf chyba nawet nie zdążył zrobić). :)
Pomarańczowy sok dopełniony ciekłym azotem z wyglądu przypomina parujące piwo, po przełknięciu również buchamy parą :)
Z całego serca dziękuję załodze Cook Up za możliwość uczestniczenia w najbardziej ekscytujących warsztatach kulinarnych, pełnych magii, ciekawych smaków i buchającej pary z ust :) I za drożdżówkę na powrotną drogę ;)
Dziękuję Szefowi Kuchni za podzielenie się recepturami i stworzenie bardzo wesołej i przyjemnej atmosfery :) Dziękuję za nauczenie nas kulinarnej magii :)
Dziękuję mojej przyjaciółce Ewelinie za towarzystwo i zrobienie części zdjęć :)
Z warsztatów musiałam uciekać po 22 godzinie, a trwały jeszcze dobrą godzinę, ale u mnie atrakcji nie było końca, w szczególności kiedy pod tramwaj prawie wpadła pijana dziewczyna i staliśmy dobre 15 minut, a ja nie wiedząc, jak i czym dojechać dalej na Młociny denerwowałam się, że nie zdążę na powrotny autobus do Gdańska, ale jakoś dojechałam na szczęście :)))

Zdjęcia bez podpisów są autorstwa fot.  Roberta Magdziak





Ostatnio miałam okazję gościć na warsztatach "Ketchup Gournmand" pod patronatem marki Pudliszki. Warsztaty odbyły się CookUp Studio, gdzie trochę ciężko było mi trafić i dotarłam chwilę spóźniona - ominęło mnie zapoznanie się z blogerami ( kto był niech zostawia komentarz) i prezentacja. Przybyłam na szczęście na samo gotowanie pod nadzorem szefa kuchnia Pawła Kibart. Dania były niestandardowe i bardzo inspirujące. Podzieleni na grupy przygotowaliśmy dorsza w ketchupowej tempurze, żeberka w sosie bbq, domowe cannelloni z ketchupem zapiekane z mozzarellą, ketchupowy sorbet z wanilią (niestety to nie był trafiony pomysł) oraz to czym ja się zajęłam, czyli danie, które wymagało użytku siły - ketchupowe pikantne skrzydełka kurczaka.






 Dorsz w ketchupowej tempurze pierwsza klasa :)

 Skrzydełka pikantne ketchupowe - na pewno powtórzę w domu :) Teraz już wiem, gdzie przeciąć, co obciąć by mieć piękne skrzydełka. 



 


Cannelloni ketchupowe z mozzarellą - niestety danie nie wyszło najlepiej, bo grupa makaronowa nie włączyła piekarnika ;)
 Danie z serii - kompletnie nie moja bajka - zbyt mocno waniliowe i zbyt mocno ketchupowe lody.
Były też przekąski, słodkości i lemoniada :)
 
Okazuje się, że ketchup Pudliszki zawiera mnóstwo pomidorów i nie ma w nim konserwantów. Same pomidory zawierają przeciwutleniacz likopen, którego w przetworzonych pomidorach jeszcze jest więcej, a wpływa on pozytywnie na nasz układ krwionośny. Ketchup w Europie pojawił się w XVIII wieku i grono jego fanów ciągle rośnie.

Pamiątkę zdjęcie z Szefem Kuchni, Olą Małą i Adą z Pora Coś Zjeść.


*wpis nie jest sponsorowany

Na początku maja miałam ogromne szczęście wygrać warsztaty z kuchni francuskiej prowadzone przez Philippe Abraham w restauracji Petit Paris. Warsztaty były świetnie prowadzone, Szef Kuchni był pomocny i chętnie dzielił się swoją wiedzą kulinarną, a dania, które przygotowaliśmy były przepyszne. I tym sposobem stwierdziłam, że kuchnia francuska zaraz po włoskiej należy do mojej ulubionej. 
Przygotowaliśmy 4 pyszne dania rozpoczynając naukę od przygotowania farszu do kaczki, następnie nauki  wiązania kaczki. Chwilę potem każdy przygotował quiche.  Kolejne do przygotowania było carpaccio z łososia, a Szef Kuchni starał się nas nauczyć jak zrobić to najlepiej, by płaty łososia były jak najcieńsze. Dla niewtajemniczonych była też nauka filetowania. Carpaccio wymagało pięknej oprawy, dlatego było też kilka słów o dekoracji potraw - i jak wszyscy starali się odwzorować dekorację Szefa tak jak musiałam zrobić po swojemu (podobnie jak przy quiche, za co zostałam pochwalona ;) ).  Na końcu delektowaliśmy się wspólnie zrobionym deserem, czyli zabayone z truskawkami. 










Carpaccio z łososia marynowanego w miso, podawane z imbirem, czarnym sezamem i wasabi 



Quiche z gruszką pieczoną w rozmarynie i serem Roquefort podana na sałatce z cykorii z olejem z orzechów włoskich i boczkiem wędzonym
 Zabayone z truskawkami aromatyzowane amaretto
 Na zdjęciach nie ma kaczki pieczonej po staropolsku  podawanej z duszonymi jabłkami i sosem borówek - jakoś mi umknęła, ponieważ mój żołądek nie zdołał już jej pomieścić :) 

Na końcu wspólne zdjęcie z Philippe Abraham i koleżanką Magdą, z którą świetnie się razem gotowało i rozmawiało o wspólnej pasji jaką są kulinaria. Na koniec spotkania dowiedziałam się, że Philippe poznał mnie i wiedział, że jestem blogerką z  Dusiowej Kuchni, co było dla mnie ogromnym zaszczytem :)
Oby więcej tak cudownych kulinarnych spotkań :)

W sobotę przeprowadziłam Wielkanocne warsztaty dla dzieci w ramach Uniwersytetu dziecięcego Unikids. Na początku rozmawialiśmy o tradycjach wielkanocnych, a na koniec prezentacji przeszliśmy do tematu słodkich wypieków. Razem z ochotnikami zagniotłam kruche ciasto na mazurki, następnie każde z dzieci zagniatało, wałkowało i wycinało swoje mazurki.








Kolejnym etapem warsztatów było słodkie dekorowanie babeczek.








A na końcu wypełnianie indeksów :))) To mi się podobało :)


Na końcu pragnę ogromnie podziękować sponsorom, bez których te warsztaty by się nie odbyły:






W miniony piątek uczestniczyłam w ostatnim spotkaniu z programu "Przyjaciele Winiary". Spotkanie rozpoczęliśmy warsztatami scrapbookingu - a konkretnie za zadanie mieliśmy zrobienie przepiśników, czyli notesu na przepisy. Bardzo mnie ucieszyły takie warsztaty, ponieważ moja przygoda z blogowaniem rozpoczęła się właśnie od scrapbookingu, a do niedawna istniał jeszcze mój pierwszy blog z rękodziełem. Jednak w pewnym momencie stwierdziłam, że to kulinarne zmagania są moją pasją numer jeden. Dzięki Winiary miałam dwa w jednym. Na zdjęciach poniżej Dusia w skupieniu przy pracy i wykonany przeze mnie notes :)
fot.A.Soroka

fot.A.Soroka
fot.A.Soroka
W trakcie przygotowań do zdjęć :)))
fot.A.Soroka

Następnym etapem spotkania był life cooking p. Jerzego Pasikowskiego - szefa kuchni Nestle. Pan Jerzy zdradził nam kilka sekretów, nauczył jak przygotowywać m.in. sos holenderski, staropolską zupę borowikową ze szpinakiem, halibuta czy cykorię w winie. Z przyjemnością potem delektowaliśmy się przygotowanymi potrawami. 

Zadziwiona ja wielką porcją zupki :) a prosiłam o małą :) i czas na degustację...
fot.A.Soroka






Chciałabym podziękować Winiary za możliwość uczestniczenia w warsztatach i za rozwój bloga, do którego się przyczynili. Dzięki Wam po raz pierwszy sama wyruszyłam w podróż do Warszawy, po raz pierwszy uczestniczyłam w warsztatach i poznałam pierwszych blogerów, a moi czytelnicy cieszyli się z kolejnych konkursów sponsorowanych przez Was. Dziękuję również za wszystkie prezenty, które dostałam od Was :)