Dzisiaj chciałabym zapoznać Was z niewielką, regionalną przetwórnią owoców - TWÓJ OGRÓD.
Wyroby "Twój Ogród" miałam okazję poznać na targach w Łodzi (relacja) i już przy pierwszej posmakowanej łyżeczce konfitury z mirabelki zakochałam się w tych produktach. 

Przetwórnia owoców SPO Twój Ogród należy do Sieci Dziedzictwo Kulinarne Świętokrzyskie (jest to europejska sieć wspierająca lokalną żywność naturalną, smaczną i bezpieczną)
Wszystkie dżemy, konfitury i musy owocowe produkowane są ręcznie z wyselekcjonowanych, dojrzałych owoców najwyższej jakości. Owoce pochodzą od lokalnych sadowników i plantatorów z obszaru województwa świętokrzyskiego. Dzięki dopracowanym, tradycyjnym recepturom i pracochłonnemu procesowi smażenia przetwory mają wyjątkowo intensywny i naturalny smak (naprawdę zadziwiające jest jak mocno owocowe są te przetwory).
Do wyboru mamy bogactwo smaków np. wiśnia, truskawka, mirabelka, gruszka z wiśnią, gruszka ze śliwką, wiśnia z maliną, malina, morela, malina z jagodami, renklody. Szykują się także nowości, które dostałam pod nazwą "niespodzianka" (
Na każde 100 g produktu użytych jest od 104 do 130 g świeżych owoców.


Jedynym i naturalnym źródłem dodatkowych aromatów jest wanilia, sok i skórka z cytryn lub pomarańczy. 
Proces smażenia jest powolny i ostrożny, dzięki czemu dżemy zawierają całe, duże kawałki owoców. 
Na oddzielną uwagę zasługują pięknie zaprojektowane etykietki z rysunkami.
Jeśli więc szukacie naturalnych, mocno owocowych i pysznych przetworów szukajcie firmy "Twój Ogród". 
Postaram się niedługo zaprezentować Wam jakiś przepis z użyciem konfiturek :)


Tak jak wspominałam w tym (klik) wpisie, mój blog został BLOGIEM PARTNERSKIM targów Natura Food odbywających się w Łodzi. VI Międzynarodowe Targi Żywności Ekologicznej i Tradycyjnej NATURA FOOD odbywały się w dniach 11.10-13.10.2013 w nowoczesnych wnętrzach Międzynarodowych Targów Łódzkich.  Jak widzicie na załączonym poniżej zdjęciu wydarzenie cieszyło się ogromnym zainteresowaniem, po bilety do kasy kolejka sięgała aż za wnętrze budynku :)

My swoją podróż rozpoczęliśmy z samego rana w sobotę (pobudka o 3), by po 11 być już w Łodzi i prosto z dworca wybrać się na targi. Na miejscu dostaliśmy nasze wejściówki z akredytacją do wejścia także na równocześnie odbywające się II Targi Ekologicznego Stylu życia "Be ECO" oraz III Festiwal Kawy, Herbaty i Czekolady. Zostaliśmy oznaczeni, jako MEDIA :)
Kiedy postawiliśmy pierwsze kroki w głównej hali byliśmy już oczarowani ilością wystawców, a było ich około 300! W tym roku Krajem Partnerskim były Węgry, a na samych targach pojawiło się około 20 producentów węgierskich, gdzie można było zakupić np. węgierskie pikle, kiełbasy, warzywa, owoce czy wino. Główna hala podzielona była na strefę produktów ekologicznych certyfikowanych (75 stoisk), strefę produktów tradycyjnych (73) i strefę produktów naturalnych niecertyfikowanych (36). 


Na początku rozejrzeliśmy się po wszystkich stanowiskach przy okazji robiąc zdjęcia, a nie było łatwo, bo co chwilę ktoś wchodził w kadr :) Następnie degustowaliśmy, bo prawie na każdym stanowisku można było czegoś spróbować i prowadziliśmy rozmowy, wystawcy chętnie opowiadali o swoich produktach i pasji, udało mi się rozdać kilka wizytówek z myślą o dalszej, nowej współpracy. Świetnie było zobaczyć produkty, które miałam okazję testować na łamach bloga, jednak nikt po za jedną firmą (więcej dalej) nie zainteresował się nami, tak jakbyśmy tego chcieli ;) 

 
 Bardzo dużo wśród wystawców było producentów miodów, ogromny wybór zarówno wśród klasycznych miodów, jak lipowy, wielokwiatowy, gryczany, ale też dla mnie nowych jak np. biały rzepakowy (przepyszny) oraz miodów z dodatkiem owoców np. z pasieki Pucer akacjowy z wiśniami lub poziomkami. W związku z tym, że ja słoik miodu w tym roku już zakupiłam to Paweł zrobił zakupy, postawił na miód akacjowy oraz wysokogórski malinowy kupiony na stanowisku węgierskim, jednak na miodzie jest informacja o wyprodukowaniu w Rumuni - firma Szasz Ilyes.









Moją uwagę przykuwały przetwory w różnych kombinacjach, słodkie i wytrawne. Dżemy, ketchupy z cynamonem i miodem, musztarda z figami, chutneje z zielonych pomidorów. Ileż specjałów spróbowałam, a potem nie wiedziałam, co zakupić :) VITAPOL uraczył mnie właśnie pysznym ketchupem i konfiturą z pigwy, Paweł sfotografował w trakcie mojej degustacji syrop z jarzębiny i okropnie żałuję, że nie miałam okazji go spróbować :( PPHU Bojek miał świetne suszone pomidory i marynowaną dynię. 


 Wielu wystawców zadbało by produkty prezentowały się doskonale, wracamy do tradycji - to lubię :)

 Towary Niezwykłe były doceniane i chętnie degustowane przez odwiedzających, a mnie zaczarowały smakiem i zapomniałam zostawić wizytówkę ;)
 Luks Pomada przykuwało uwagę designerskimi słoiczkami, korzenny pomidor znajdzie na pewno rzeszę fanów, nam przypasował ostry zielony pomidor, który wcale nie był tak ostry jak nam powiedziano.



 Twój Ogród zrobił furorę konfiturą z mirabelki, a odkąd spróbowałam żałuję, że nie wysiliłam się w tym roku by pojechać gdzieś za miasto na zbiory.

Produkty węgierskie przykuwały oko ognistą czerwienią.


Po przejściu kilku kilometrów na hali nie mogliśmy znaleźć stoiska ETERNO, czyli firmy, której produkty miałam okazje testować (tu, tu, tu i tu) i która była sponsorem nagród konkursowych dla Was. Nie pomyśleliśmy by sprawdzić w katalogu numer stoiska i tak się kręciliśmy, a Pavcio się śmiał z jakim zacięciem chodziłam i pod nosem mówiłam "Nooo gdzie jest Eterno" :) W końcu udało się! :) Pełna radości podeszłam się przedstawić, ale wcześniej zostałam zdemaskowana, bo Pani właścicielka mnie poznała :)) Ależ to było miłe, że mogłam osobiście poznać ludzi, z którymi tak miło się współpracowało. Na stoisku same pyszności, w tym nowości np. smaczna figa z makiem. Dla rodziców zakupiłam chrzan z żurawiną, a Pavcio herbaciany król dokupił cytrynki z rumie z cynamonem. Stoisko pełne pyszności, bijącego ciepła i serdeczności, a do tego dostaliśmy podarunek za udaną współpracą - już niedługo testujemy nowe smaczki, truskawki w migdałach proszą się o zjedzenie :) Dziękujemy i pozdrawiamy :)




 Tyle emocji, a na stanowisku Eterno spotkałam jeszcze Dominikę razem z Narzeczonym z bloga Domi w kuchni, którzy to nas dostrzegli:) Cudownie było móc spotkać się na żywo, zamienić kilka słów, wymienić się uśmiechami, przekonać się, że jest taką ciepłą osobą, jaką wydawała mi się w trakcie rozmów na fb. Mam nadzieję, że szybko będzie okazja do następnego, dłuższego spotkania :) 
Te kilka godzin i ponad 5 godzinna podróż nas wykończyła, więc poszliśmy zrelaksować się do hotelu, a po południu zwiedzaliśmy Łódź. Następnego dnia ponownie wybraliśmy się targi licząc na szkolenie z czekolady, jednak prowadzący się rozchorował :( Więc znowu zrobiliśmy kilka rundek po stoiskach.
 Na targach miałam okazję zobaczyć sprzęt Thermomix, który wiele osób sobie chwali, a drugie tyle twierdzi, że nie jest dla nich. Stanowisko nie cieszyło się za dużym zainteresowaniem.
 Targi Natura Food obfitowały także w przeróżne napoje. Po raz pierwszy miałam okazję spróbować napojów słodzonych stewią i faktycznie są bardzo słodkie, ale mają też charakterystyczny posmak, który nie do końca mi pasuje.
Bardzo cieszyłam się z możliwości wypróbowania słynnej Fritz Coli i napojów John Lemon na bazie Yerba Mate. Lemoniada rabarbarowa świetnie orzeźwia, a Yerbata pobudza.




Obojgu nam bardzo zasmakował sok z brzozy firmy Oskoła, zostaliśmy jego fanami w wersji z owocami np. dziką różą, porzeczką, miętą czy cytryną.
Wśród stoisk z napojami znaleźliśmy jeszcze Bombillę, której niestety nie udało nam się spróbować.
 Na kilku stoiskach można było wypróbować naturalnych soków z jabłek, naszą uwagę przykuło stanowisko z jabłkami łąckimi.
Do kupienia były także produkty bezglutenowe, zarówno pieczywa, jak i słodkości, czy przekąski w postaci chrupek paprykowych w kształcie dinozaurów.



 Nie zabrakło także stoisk z serami, oczywiście jak zawsze były wszechobecne oscypki, tymi grillowanymi z żurawiną pożywiał się Pavcio, co jakiś czas :) Nowością były sery pokrojone kostkę, gotowe do koreczków, bardzo dobre w smaku. Nie zabrakło również naszej, regionalnej Kaszubskiej Kozy z serami kozimi, nie udało mi się przebić przez tłum, na szczęście, wiem, kiedy i gdzie u nas w Trójmieście te serki mogę kupić. Zainteresowanie budził wielki kawałek sera parmezan. Całkiem ciekawy smak miał delikatny ser jakby twarożkowy o smaku czekoladowym.









Pięknie pachniało przy stoisku z naturalnymi przyprawami, gdzie można było na miarki (mała, duża) dostać oprócz powszechnych przypraw także takie rzadziej spotykane jak np. trawa cytrynowa, cała gałka muszkatałowa, hyzop, czosnek niedźwiedzi.

Bardzo smakowite były tradycyjne Lody z Natury, zachwycił nas smak antonówka (doskonały!), ja jak zawsze wybrałam malinowy (pyszny), a lody miodowe zostały nagrodzone Złotym Medalem Natura Food.

W między czasie odbywały się różne pokazy kulinarne, trafiliśmy na poczęstunek z zapiekanki ziemniaczanej i gołąbka z sosem pomidorowym. Całość była bardzo słabo doprawiona.




Na innych stoiskach z żywnością znalazły się różnego rodzaju mięsiwa, kiełbasy, dziczyzna, okrasa z gęsi (pycha), kiełki (i kiełkowe obrazki), likiery, nalewki czy proziaki i pewnie mogłabym wymieniać tak bez końca.








 Wino z aronii było okropnie cierpkie, zdecydowanie mój sok i nalewka są lepsze :)

 Nasz, gdański motyw :)




Tak jak wspominałam na początku wpisu, równocześnie odbywał się Festiwal Kawy, Herbaty i Czekolady i to był najsłabszy punkt targów, właściciele nie byli  zainteresowani szczególnie odwiedzającymi, każde stoisko podobne, pokazy kawowe bez rewelacji. Oprócz różnych kaw i niewielu herbat znalazły się wyroby takie, jak kawa i migdały w czekoladzie, syropy do napojów.











Kolejną nowością dla nas była Afri Cola, czyli kultowa lemoniada o smaku coli, która zawiera wysoką dawkę kofeiny (25 mg w 100ml napoju).

Tylko na jednym stanowisku zainteresowano się, czy mamy ochoty napić się kawy. Wszech-Kawa ma mocny aromat orzechowym i postanowiła nas na nogi. A od słowa do słowa okazało się, że właściciel pochodzi z Gdańska :)

Wrócę jeszcze do czekolady, którą jednak znaleźliśmy w poprzedniej hali Natura Food. Manufaktura Czekolady miała piękne kawałki drewna z napisami, czekolady wyglądały pięknie, szkoda, że nie można było ich spróbować, tym bardziej, że cena 20 zł za jedną tabliczkę to bardzo dużo, a może degustacją przekonałoby się klientów.





Nasze zakupy:  
soki z brzozy, z żurawiną, dziką różą i miętą Oskola
cytrynki w rumie z cynamonem Eterno
chrzan z żurawiną Eterno
pakiecik konfiturek z Etrno
przyprawy: trawa cytrynowa, gałka muszkatałowa, pieprz ziołowy, czerwona czubryca, wanilia.
Gołka, bryndza, afri-cola, miód akacjowy, miód wysokogórski malinowy.
Jeszcze rzut oka na Press Room, który ratował nas szybką kawą, chwilą ciszy i wygodnym miejscem do odpoczynku.

Targi Natura Food to ogromne wydarzenia, na którym warto się pojawić. Ogromna hala wypełniona po brzegi stoiskami z przeróżnymi wystawcami, którzy oferują same pyszności zaskoczyła nas bardzo pozytywnie. Mam nadzieję, że z nowych kontaktów coś wyniknie, a że dotychczasowe zostaną utrzymane na podobnym poziomie :) To nie są targi, gdzie pojawiają się tylko produkty od Gospodyń Wiejskich, tutaj znajdziecie także młode przedsiębiorstwa i małe manufaktury spożywcze. Mam nadzieję, że za rok również będzie mi dane odwiedzić tak świetnie zorganizowane targi. 

Widok z okna hotelu Novotel na centrum Łodzi.
Kilka migawek: ul. Piotrkowska, gwiazdy na Piotrkowskiej, Manufaktura, różowo-żółta kamienica, Festiwal Move Light.






To był udany i smakowity weekend :)

Na zaproszenie warszawskiego studia kulinarnego CookUp miałam zaszczyt uczestniczyć w warsztatach pod hasłem "Kulinarna awangarda: kuchnia molekularna". Pewnie część z Was jeszcze nie wie, ale z wykształcenia jestem magistrem biologii, dlatego z molekularnymi hasłami miałam do czynienia również w praktyce, ale w kuchni to jeszcze nie. Warsztaty prowadzone były pod okiem Łukasza Konika, szefa kuchni hotelu Brant. W przyjemnej atmosferze oswajaliśmy ciekły azot, smażenie w wodzie, żelifikację, emulsyfikację, wędzenie i pakowanie próżniowe.

Kuchnia molekularna to taka trochę magiczna kuchnia wykorzystująca wiedzę naukową do przygotowywania potraw. Celem tej kuchni jest otrzymanie czystych smaków w nietypowy sposób, często w zaskakujących połączeniach. Sam termin "kuchni molekularnej" powstał dzięki pewnemu węgierskiemu fizykowi i francuskiemu chemikowi w 1988 roku. Moim zdaniem kuchnia molekularna to różne, niesamowicie ciekawe procesy wydobywające smaki, a przy tym zaskakujące wyglądem. 


 Pierwszym zadaniem było przygotowanie kawioru z blue curacao. Przy odpowiednim połączeniu alkoholu z wodą wapienną i agarem można uzyskać cudowne, niebieskie kuleczki, które są żelkowatej konsystencji by przy przegryzieniu uwolnić likier :)



 
 Po procentach przyszła pora na wędzenie łososia, bardzo efektowne - szybki sposób na zrobienie z surowego łososia wędzonego.

 W między czasie pierś z kaczki razem z przyprawami zamknęliśmy próżniowo i gotowaliśmy w wodzie przy użyciu techniki sous vide.  Technika sous-vide polega na długim gotowaniu w workach próżniowych, kaczka nastawiona była na temp.około 70 st.C. Pierś z kurczaka nastawaliśmy bez żadnych przypraw - po wyjęciu była niezwykle soczysta i delikatna, z kolei jak za kaczką nie przepadam to również mi smakowała. Ugotowane mięso podsmażaliśmy na patelni. Nie obyłoby się bez dodatków słodkich, zatem tej metodzie musiała ulec gruszka z wanilią lub cynamonem. 



 Na zdjęciu poniżej : na tyłach pierś z kurczaka bezpośrednio po gotowaniu, na środku kaczka po przysmażeniu i na dole kurczak po smażeniu.
To na co najbardziej czekałam to oczywiście ciekły azot, który w takim stanie ma temp. - 195,8 st.C. Mroziliśmy miętę, bazylię, kremówkę i kilka innych smakołyków - delikatne szczypanie na podniebieniu, charakterystyczne chrząknięcie po przegryzieniu listków, dopiero wtedy ujawnia się smak, dzięki olejkom eterycznym i buchnięciem dymkiem - niesamowite! :)
Ciepłe substancje zanurzone w ciekłym azocie pokrywają się warstwą lodu, na zewnątrz mają temp. około - 80st.C a w środku są jeszcze ciepłe ok. 20st.C.



Wyfiletowana pomarańcza wrzucona do ciekłego azotu i wyjęta wygląda tak, uwierzycie? I dalej jest pełna soku i smakuje jak pomarańcza :)
 W niskich temperaturach żywność miękka i plastyczna staje twarda i krucha, tak też stało się z oliwą - na zdjęciu poniżej.
 Lody kokosowe z ciekłego azotu - niebo w gębie. Przygotowanie tradycyjnych lodów zajmuje często godzinę lub dwie, a dzięki ciekłemu azotowi mamy je dosłownie w kilka chwil. Cudowna w smaku była też bita śmietana, która prosto z nabitego syfonu wlatywała do ciekłego azotu, a potem do naszych ust - tak mi smakowała, że zdjęcia nie mam (a i fotograf chyba nawet nie zdążył zrobić). :)
Pomarańczowy sok dopełniony ciekłym azotem z wyglądu przypomina parujące piwo, po przełknięciu również buchamy parą :)
Z całego serca dziękuję załodze Cook Up za możliwość uczestniczenia w najbardziej ekscytujących warsztatach kulinarnych, pełnych magii, ciekawych smaków i buchającej pary z ust :) I za drożdżówkę na powrotną drogę ;)
Dziękuję Szefowi Kuchni za podzielenie się recepturami i stworzenie bardzo wesołej i przyjemnej atmosfery :) Dziękuję za nauczenie nas kulinarnej magii :)
Dziękuję mojej przyjaciółce Ewelinie za towarzystwo i zrobienie części zdjęć :)
Z warsztatów musiałam uciekać po 22 godzinie, a trwały jeszcze dobrą godzinę, ale u mnie atrakcji nie było końca, w szczególności kiedy pod tramwaj prawie wpadła pijana dziewczyna i staliśmy dobre 15 minut, a ja nie wiedząc, jak i czym dojechać dalej na Młociny denerwowałam się, że nie zdążę na powrotny autobus do Gdańska, ale jakoś dojechałam na szczęście :)))

Zdjęcia bez podpisów są autorstwa fot.  Roberta Magdziak





Ostatnio miałam okazję gościć na warsztatach "Ketchup Gournmand" pod patronatem marki Pudliszki. Warsztaty odbyły się CookUp Studio, gdzie trochę ciężko było mi trafić i dotarłam chwilę spóźniona - ominęło mnie zapoznanie się z blogerami ( kto był niech zostawia komentarz) i prezentacja. Przybyłam na szczęście na samo gotowanie pod nadzorem szefa kuchnia Pawła Kibart. Dania były niestandardowe i bardzo inspirujące. Podzieleni na grupy przygotowaliśmy dorsza w ketchupowej tempurze, żeberka w sosie bbq, domowe cannelloni z ketchupem zapiekane z mozzarellą, ketchupowy sorbet z wanilią (niestety to nie był trafiony pomysł) oraz to czym ja się zajęłam, czyli danie, które wymagało użytku siły - ketchupowe pikantne skrzydełka kurczaka.






 Dorsz w ketchupowej tempurze pierwsza klasa :)

 Skrzydełka pikantne ketchupowe - na pewno powtórzę w domu :) Teraz już wiem, gdzie przeciąć, co obciąć by mieć piękne skrzydełka. 



 


Cannelloni ketchupowe z mozzarellą - niestety danie nie wyszło najlepiej, bo grupa makaronowa nie włączyła piekarnika ;)
 Danie z serii - kompletnie nie moja bajka - zbyt mocno waniliowe i zbyt mocno ketchupowe lody.
Były też przekąski, słodkości i lemoniada :)
 
Okazuje się, że ketchup Pudliszki zawiera mnóstwo pomidorów i nie ma w nim konserwantów. Same pomidory zawierają przeciwutleniacz likopen, którego w przetworzonych pomidorach jeszcze jest więcej, a wpływa on pozytywnie na nasz układ krwionośny. Ketchup w Europie pojawił się w XVIII wieku i grono jego fanów ciągle rośnie.

Pamiątkę zdjęcie z Szefem Kuchni, Olą Małą i Adą z Pora Coś Zjeść.


*wpis nie jest sponsorowany

ZAKOPANE
Restauracja Adamo 
 ul. Nowatorska 10 D
Wystarczy zejść na sam dół Krupówek i odbić w prawo :)


Niepozorne wejście skrywa ogromny lokal, naprawdę miejsca jest bardzo dużo, a dla dzieci urządzony jest kącik zabaw. Drewniane wnętrze idealnie wpasowuje się w klimat Zakopanego.
To miejsce, które pierwszego dnia poznaliśmy i każdego kolejnego chcieliśmy tam wrócić i pewnie gdyby nie to, że w godzinach obiadowych trzeba trochę dłużej poczekać na stolik to bylibyśmy codziennie :) Jedzenie dobre, w niewysokich cenach, każdy znajdzie w menu coś dla siebie, nawet wegetarianie :)

Po raz pierwszy (a ja po raz drugi potem) zamówiliśmy pizzę. Bardzo dobra, smaczne ciasto, dużo dodatków, ciągnący się ser, jedyny minus uginała się pod ciężarem składników :) Sosy też smaczne, ale dodatkowo płatne, jednak spora miseczka (widać w tle).
Pizza hawajska 30cm w cenie 14zł.

Zupy od 5-10 zł, wszystkie dobre - borowikowa pełna grzybów, krem z czosnku wypchany grzankami, cebulowa z wielką serową grzanką też całkiem dobra.



Porcje dla mnie bardzo duże, co widać po makaronach, które niekoniecznie najlepsze na świecie, ale zjadliwe. Na zdjęciach carbonara i lasagne (19zł).

Naleśniki z twarogiem i brzoskwinią - jak w domu :) plus za smaczną bitą śmietanę ( a nie zwykłą w spray'u)

Szarlotka z malinami - bardzo słodko ok. 13zł
 Bita śmietana 4zł :)

 Bar pod Smrekami
ul. Droga na Bystre 2a
zwykły bar mleczny z typowym wystrojem z PRL, ceny niskie, wybór w godzinach po południowych był niewielki


 pierogi z mięsem w cenie 13 zł - smaczne, domowe i spora porcja.

 Schronisko Górskie PTTK na Polanie Chochołowskiej
Za każdym razem, gdy jesteśmy w Zakopanem, to musimy przejść się przepiękną Doliną Chochołowską do schroniska, w którym gościł m.in. papież Jan Paweł II. W schronisku podają najlepszą szarlotkę na świecie, pełną jabłek, ze śmietanką i jagodami. Wracając szlakiem ma się fioletowe zęby :) 
Środek schroniska typowo górski, krzesła i stoliki drewniane, które uwielbiam.
(wybaczcie za zdjęcia, aparat zaparował)
Deser chochołowski w cenie chyba 10 zł. Przepyszny! Duży kawałek szarlotki, to lubię :)


 Schronisko na Kasprowym Wierchu 
najgorsza czekolada w moim życiu, jakby ktoś wymieszał zbyt dużą ilość wody z minimalną ilością kakao, ohyda w cenie 8 zł

Schronisko przy Morskim Oku
zawsze ciasno, nigdy nie ma wolnego stolika - nie przepadam za tym miejscem, ale kawa jest całkiem dobra w cenie ok. 10 zł
szarlotka chyba 12 zł, nie w moim stylu - jabłuszka jakby prosto ze słoika ze sklepu (mają specyficzny smak, za którym nie przepadam)


Pub/Amerykańska knajpka w Willi Belmont
Zamoyskiego 11a 
Miejsce oferuje amerykańskie dania z kurczaka, typu hot wings. Kubełek w cenie ok. 30zł. Smacznie i chyba nawet lepiej niż w kfc, super sosy. Do wyboru piersi, udka, skrzydełka. Wystrój harleyowy i amerykański. 

Cukiernia Coctail Bar Gabi
ul. Zamoyskiego 10a

najsłodsza kraina :)
zimą miejsce było wypełnione po brzegi, ścisk stolików i tłum ludzi to nic fajnego, ale ciastko można wziąć na wynos. Ogromny wybór ciast i deserów.
Postawiłam na ciasto snickers - obłędnie pyszne :) A cena tylko koło 5 zł za solidną porcję :)
 Pav kupił sobie czekoladę na ciepło (ok.10zł) i lody pistacjowe - pycha. Miejsce dołączy do moich ulubionych w Zakopanym :)
Następnego dnia na wynos wzięliśmy ciasto z kremem truskawkowym i galaretką (bardzo wilgotne, smaczne truskawki) i rafaello :) Wszystko w granicy 5-7 zł.


Oczywiście wszechobecny oscypek - w końcu się przekonałam, w końcu lubię :) Na ciepło najlepiej smakuje razem z żurawinką - 3zł.


 Wino grzane za piątaka na krupówkach jest świetnym rozwiązaniem zimą :)









Om nom nom cuda na patyku
(dawne lody na patyku)
Warszawa, ul. Lipowa 7a
Powiśle



 Odkąd dowiedziałam się o tym miejscu, postanowiłam, że muszę się tam wybrać. Jednak ciągle było mi tam nie po drodze jak byłam w Wawie, tym bardziej, że nie wiedziałam jak się tam dostać :) Aż w końcu moja kochana E. zabrała mnie do tego słodkiego miejsca :)
Kiedy wchodzisz od razu w oczy rzuca się lodówka z kolorowymi lodami. Było już chyba po 19stej a wybór lodów wciąż był spory i stanęłam przed dylematem jakiego wybrać.

Mały lód kosztuje 3 zł, duży 5 zł. Na początku wybierasz smak, potem polewę, a na końcu posypkę. I teraz masz wybór: wyjść na dwór, albo tak jak my wybrać się na pięterko (gdzie jest kawiarnia, do kupienia kawa, ciasto i coś mocniejszego). Na piętrze jest bardzo przestronnie i całkiem milutko, w sam raz na pogaduchy i robienie sobie tysiąca fotek :) 
 Przejdźmy do lodów: 
mój śmietankowy w czekoladowej polewie z pistacjami
E. wybrała czekoladowy z pistacjową polewą i pistacjami.

Konsystencja lodów jest jakby piankowa, w smaku bardzo słodka (dla mnie chyba aż za), polewa z dobrej czekolady. Dobre, ale bez szału. Ot lody w polewie i czekoladzie. Cena nie jest wysoka, więc można wpaść, spróbować i się zasłodzić :) Myślę, że dla dzieciaków to ogromna frajda skomponować sobie własnego loda na patyku :) 

Z rana.
Wawa.
Piwne warsztaty.
Mrożona czekoladowa kawa

 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
1/3 szklanki wody
pół szklanki mleka
łyżeczka cukru
50ml ubitej śmietany kremówki
około 100g lodów czekoladowych
kostka czekolada

Kawę z cukrem rozpuścić w wodzie.
Dodać mleko i całość wymieszać.
Wrzucić lody czekoladowe.
Na wierzch nałożyć górkę z śmietanki i posypać startą czekoladą.

W weekend byliśmy z Pavciem w Poznaniu, dzięki temu, że wygrałam pakiet VIP w konkursie organizowanym przez Ogólnopolski Festiwal Dobrego Smaku. Mogliśmy zwiedzić Poznań, wybrać się na Festiwal, a także uczestniczyć w warsztatach i mieliśmy zapewniony nocleg w hotelu Sheraton :)
Przedstawiam Wam zatem fotorelację z naszego pobytu.


Tradycyjne lody 
Produkcja kołaczy
Cynamonowo-cukrowy zapach ciepłego drożdżowego ciasta był obłędny
 Wystawcy chętnie pokazywali swoje dyplomy.
 Widzieliśmy także jak otwiera się ostrygi.
Sobotni wieczór spędziliśmy na prezentacji Alkohole z duszą, dowiedzieliśmy się ciekawych informacji na temat win i nalewek, które również mogliśmy skosztować. Prowadzący służył radą i wykazał się bogactwem informacji.
Natomiast w niedzielę mieliśmy okazję dowiedzieć się na warsztatach Laboratorium Smaku jak łączyć potrawy z winem i jak smak wina potrafi zmieniać się w zależności od doboru potrawy.
Rogale marcińskie też jedliśmy:)
Podsumowując-rewelacja! Bogactwo smaków, sympatyczni i pomocni wystawcy, ceny niskie (dwa razy taniej niż na jarmarku dominikańskim), warsztaty profesjonalne.  I dla mnie i dla Pava było to niezapomniane przeżycie :) Zakupy do domu też zrobiliśmy, niedługo degustacja w domowym gronie.