Apsik.
Zimne.
Puchate.
Kryształki.
Topnieją na mojej twarzy.
Tego mi brakowało.
Czegoś miłego.
Pośród naukowych dni.
Zakupy.
Kubek herbaty.
Słodkiej herbaty.
Ogrzewam nim ręce.
I wnętrze.
Odsłaniam okno.
Patrzę na świat.
Czuję chłód.
Kot łasi się do nóg.
I świat staje się piękniejszy.
Bo mój kot robi to tylko rano.
Pewnie wie, że nie lubię poranków.
Lubię kanapki.
-Skarbie, zrobisz mi racuchy?
Nie mogłam odmówić.
Zrobiłam i pojechały z nad morza.
Daleko w Polskę, razem z Nim.
Lubię dawać takie kuchenne prezenty.
Tyle radości jest w trakcie ich robienia.

Wpadłam w jakąś manię. Manię tostowania. To chyba, dlatego, że na dworze tak zimno. Śniadanie na ciepło jesienią. Jestem na tak. Zdjęcie z dnia 11.11.11 o godz.11.11:)))

Bo jestem uparta. I nie ma to tamto. Postanowione, to muszę zrobić. Tak było z tymi placuszkami.
Dla mnie to były normalnie tosty.
Inni uwielbiają i zachwycają się.
A ja odliczam dni do piątku...