"Uczta Lodu i Ognia"
na podstawie Gry o tron George'a R. R. Martina
Ch. Monroe-Cassel, S. Lehrer
Wydawnictwo: Literackie
Stron: 236

"Uczta Lodu i Ognia" to oficjalna książka kucharska, poradnik dla miłośników i na podstawie sagi George’a R.R. Martina. Czekając na 4 sezon "Gry o tron" warto przeglądać tą pozycję kulinarną i sprawdzić, co jedli  Lannisterowie czy Starkowie. Jeśli nie znacie powieści ani serialu to może zaciekawi Was informacja o przepisach wzorowanych na średniowiecze, jednak nie bójcie się, bo podano także ich współczesne odpowiedniki.
Już na wstępie muszę wspomnieć, że książka została wydana, dzięki dwóm blogerkom, które na swoim blogu (klik) przedstawiały interpretacje przepisów m.in. z serialu Gra o tron. Zostały zauważone i przyczyniły się w ogromnej mierze do wydania tej książki.
Książka rozpoczyna się kilkoma słowami od samego George'a R. R. Martina, który wyjawia nam swoją wstydliwą prawdę (nie zdradzę Wam jaką) :), opowiada, jak i dlaczego przykłada się w swoich dziełach do opisu jedzenia oraz jak doszło do publikacji tej książki, której nie byłoby bez Chelsea i Sariann. O dziewczynach i ich blogu dowiadujemy się w kolejnym rozdziale "O książce". 

Kolejny rozdział poświęcony jest "Zaopatrzeniu średniowiecznej kuchni", w którym wyjaśniono, jak jadano w tamtym czasie, jakie zamienniki możemy stosować - np. zamiast mięsa żubra czy tura można użyć wołowiny. Jest też ciekawa informacja o zamiennikach ziół, choć część z nich możemy dostać już w sklepach np. cząber (zamienić na tymianek) czy galangal (zamiana na imbir). Dalej podano kilka klasycznych, bazowych przepisów. Ten dział dla mnie był wyjątkowo interesujący, ponieważ swoją pracę magisterską pisałam na tematy pokrewne, m. in. o tym, co jedli średniowieczni mieszkańcy Gdańska.
Za tym rozdziałem jest charakterystyka kuchni różnych regionów, gdzie wyjaśniono, że np. na Północy jedzono bogato, począwszy od wszelakiej zwierzyny po jabłka i jagody, mieszkańcy Muru jedzą głównie żywność zakonserwowaną, bo panują tam wieczne lody, a w Dorzeczu kuchnia obfituje w ryby.
Dalej pojawiają się już rozdziały z konkretnych krain. Każdy rozdział rozpoczyna się wypisaniem wszystkich potraw w nim pojawiających się.
Każdy z przepisów opatrzony jest cytatem z sagi, czasem przygotowania, ilością porcji i propozycją, z czym jeszcze można podawać danie. Tak jak wspomniałam na początku, większość przepisów zaprezentowana jest na sposób średniowieczny i współczesny. Przy średniowiecznych przepisach są cytaty i informacja z jakiej książki została wzięta inspiracja - dziewczyny zyskały moje uznanie, gdyż kilka przepisów jest pozostawiononych w niezmienionej formie, podziwiam jakiemu trudowi podołały. Blog autorek miał tylko kilka miesięcy, kiedy pojawiła się propozycja wydania tej książki, tym bardziej zaskakuje pełen profesjonalizm, z jakim podeszły do publikacji. 
Oczywiście przy przepisach podane są składniki i dokładny opis, całość jest jasno napisana.

Moja recenzja zawsze musi być oparta na wypróbowaniu jakiegoś przepisu, czymże jest recenzja książki kulinarnej bez skorzystania z przepisu :). Wybrałam przepis z Północy na siedemnastowieczne pieczone jabłka (przepis) i jego odpowiednik współczesny (zdjęcia z książki powyżej, moje poniżej). Przepisy się sprawdziły, różnił się tylko nieznacznie czas pieczenia. Oby dwie propozycje są równie smaczne.


Większość przepisów jest bardzo prostych, typowo rustykalnych i faktycznie kojarzących się ze średniowieczem. Jest także kilka wyjątkowych przepisów, w pełni oddających charakter sagi, jak np. dornijski wąż, pieczony żubr, szarańcza o smaku miodowym czy pasztet z gołębi. W książce znajdują się przepisy na bułki, chleby, ciasta, śniadania, dania główne, sałatki i napoje itp. 

Większość fotografii pochodzi od autorek, dlatego z jednej strony są one bardzo autentyczne, utrzymane w podobnym klimacie, z drugiej strony widać, że nie są profesjonalne - nie wszystko widać dobrze na zdjęciach, część z fotografii jest malutka. 

Na końcu książki znajduje się rozdział "Stylowe ucztowanie", w którym autorki podpowiadają, jak można przyrządzić stylową ucztę, koniecznie z użyciem świec :). Jest także spis potraw, propozycje menu, podziękowania, spis treści, a także źródła cytatów zaczerpniętych z sagi. 




Przyznaję się bez bicia - sagi nie czytałam, nie jestem fanką fantasy, a do oglądania serialu zachęcił mnie Narzeczony i... czekam niecierpliwie na kolejny sezon Gry o tron. Do książki podeszłam z ciekawością, chociaż nie dawałam jej dużych szans, a tu takie ogromne zaskoczenia. "Uczta Lodu i Ognia" jest pięknie wydaną książką kucharską w twardej okładce, powstała z dbałością o każdy szczegół, blogerki wykazały się wielkim profesjonalizmem, tym bardziej to cenię, biorąc pod uwagę krótki staż bloga. Przepisy są bardzo ciekawe i smakowite, większość z nich jest prosta, choć jest też kilka dla wymagających czytelników. Chylę czoła także tłumaczowi, który w pełni oddał charakter cytatów średniowiecznych używając odpowiedniego słownictwa. Książka powinna zainteresować zarówno fanów fantasy, sagi, Gry o tron, jak i historyków. To pozycja dla prawdziwych smakoszy. Warto mieć ją w swojej biblioteczce, polecam z całego serca!

"Nie żałujcie sobie jadła, przyjaciele. Nadchodzi zima"
George R. R. Martin


Dziękuję Wydawnictwu  za przekazanie książki.

Jeszcze przed Świętami chciałabym zaprezentować Wam kilka dodatkowych książek kulinarnych, w swoim cyklu "Pożeraczka książek", które warto zakupić na prezent świąteczny. Dzisiaj zacznę od słodkiej pozycji, która do kupienia jest w promocyjnej cenie w Księgarni Internetowej Gandalf.

Moje wypieki i desery
Dorota Świątkowska
Wydawnictwo: Egmont
Stron: 304

Książka jest autorstwa znanej blogerki kulinarnej prowadzącej bloga mojewypieki.com, na którym zamieszcza wyłącznie słodkie przepisy. Na bloga Doroty wchodzę bardzo często, czasami tylko by pooglądać piękne zdjęcia, a czasem gdy szukam czegoś konkretnego. Podziwiam Dorotę za cierpliwość w odpisywaniu na komentarze. Dorota już wcześniej wydała swoją pierwszą książkę "Moje wypieki", która w przeciwieństwie do tej recenzowanej dzisiaj przeze mnie, nie zaskoczyłaby mnie na tyle by ją kupić. Okładka "Moich wypieków i deserów" przykuwa uwagę już samym tytułem napisanym ciekawą, białą czcionką na czarnym tle. Wydana jest w twardej okładce, na ładnym papierze i ma wstążeczkę do zaznaczenia strony. Często pokazuję Pawłowi książki kulinarne, to była pierwsza, którą wyrwał mi z rąk, przeglądał, a co chwilę padały takie słowa z Jego ust "ooo to musisz zrobić" :). 

Zaraz na wstępie jest kilka akapitów słów od autorki utrzymanych w bardzo pozytywnym tonie, w którym dowiadujemy się, że książka jest wynikiem długoletniej działalności na blogu. Zapamiętałam sobie takie zdanie z tego wstępu: "Każdy umie piec, choć nie każdy okrył w sobie tą umiejętność...albo po prostu nie trafił do tej pory na dobre przepisy" :).
Za wstępem znajduje się spis treści z podziałem na takie rozdziały:
-Babeczki i muffinki
-Ciasteczka
-Tarty i ciasta kruche
-Bezy i ciasta bezowe
-Ciasta drożdżowe
-Serniki
-Torty
-Od sasa do lasa
-Desery.
W większości rozdziałów znajduje się  po kilkanaście przepisów. Jestem przekonana, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Układ książki jest jasny dla czytelnika, po lewej zawsze znajdują się duże zdjęcia zajmujące całą stronę, po prawej jest przepis. Strona przepisowa zawiera duży tytuł przepis, krótki opis, składniki i wykonanie ciasta. Jeśli są to ciasteczka czy muffinki zawarta jest informacja o ilości porcji, która wychodzi z przepisu.




W książce znajdują się przepisy nowe oraz takie, które miały już swoją publikację na blogu. Kilka z przepisów, które znalazły się akurat w tej książce, miałam okazje przetestować przy różnych uroczystościach. Tak było np. z tortem brzoskwiniowym, ten przepis się sprawdził i tort wyszedł doskonale. Miałam okazję też spróbować wcześniej przepisu na lody chałwowe z tahini, te niestety mi się nie udały, a po komentarzach na blogu przy tym wpisie widziałam, że nie tylko mi. Dla potrzeby recenzji przetestowałam przepis na ciasteczka baletki, które kojarzę z dzieciństwa, kupowane w sopockiej cukierni - wyszły w smaku, takie jak je zapamiętałam, natomiast czas pieczenia u mnie wydłużył się o 10 minut.


tort brzoskwiniowy w moim wykonaniu - klik

moje wykonanie - przepis ze zdjęciami niebawem
Zarówno przepisy, jak i fotografie są autorstwa Doroty - a zdjęcia są naprawdę piękne, duże, zachęcające aż ślinka leci. Dobra robota :)




Jest kilka przepisów zimowych i świątecznych, które teraz przed świętami warto przejrzeć. 


Pod koniec książki znajduje się rozdział niewymieniony w spisie treści, to taki bonusowy dział - "Przepisy specjalne", gdzie znajdziemy kilka przepisów i porad już bez zdjęć. Dla laika bardzo przydatne.



Na końcu książki są przeliczniki kuchenne oraz indeks alfabetyczny - przy indeksie brakuje mi numerów stron, ale jest też indeks rzeczowy, gdzie po konkretnych produktach możemy znaleźć odpowiadający nam przepis.





Książkę polecam dla każdego, kto jednak ma minimalne pojęcie o gotowaniu, bo przepisy nie są banalnie proste, raczej wymagające wprawy i jakiegoś pojęcia o pieczeniu. Jest to książka, którą warto mieć w swojej biblioteczce, bo jest pięknie wydana, dlatego też nadaje się doskonale na prezent. Zdecydowanie lepsza książka niż ta pierwsza wydana, tutaj włożony jest ogrom pracy i serca autorki. Może brakuje tutaj trochę jakiś osobistych anegdot jeśli miałabym się już przyczepić, wtedy byłoby idealnie utożsamić się trochę bardziej z Dorotką. Ogólnie polecam książkę, ja jestem zadowolona i mam kilka przepisów zaznaczonych do wypróbowania :) 

Książkę dostałam dzięki współpracy z Księgarnią Internetową Gandalf.







Dzisiaj w cyklu "Pożeraczka książek" prezentuję książkę, która jest dla mnie szczególna ważna, ponieważ łączy moją pasję kulinarną z wykształceniem biologicznym.

Dzika kuchnia
Łukasz Łuczaj
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
stron: 320

"Dzika kuchnia" to połączenie w sobie zielnika z książką kucharską i fotograficznym albumem. Autor książki to Łukasz Łuczaj, który podobnie jak ja ukończył studia o kierunku Biologia ze specjalizacją środowiską. Jego pasją jest ekologią roślin i etnobotanika (nauka bada związek między roślinami i kulturą społeczeństw), a ja swój tytuł uzyskałam właśnie z ekologii roślin, a zgłębiałam dziedzinę jaką jest archeobotanika (nauka o związku między roślinami, a człowiekiem w przeszłości). Jest to, więc dla mnie fascynująca lektura.
W książce poznajemy szczegółowo powszechnie występujące w Polsce rośliny jadalne (przy czym autor w "Ostrzeżeniu" wyjaśnia, że część z tych roślin można znaleźć w innych atlasach, jako trujące, ale ważne jest by wiedzieć, jak je przygotować, by takie nie były). Na początku książki znajdziemy spis treści z wyszczególnieniem na spis roślin i spis felietonów, a już pierwszy z felietonów znajdziemy tuż obok spisu.  
Następne strony to wspomniane "Ostrzeżenie", w którym jest również mowa o tym, by rośliny spożywać z rozsądkiem i rozpoczynać od małej ich dawki, a także "Wstęp". W tym rozdziale dowiadujemy się, że książka jest kontynuacją wcześniej wydanego poradnika i zawiera najpospolitsze oraz najbardziej wartościowe dziko rosnące rośliny jadalne. Jest też nawiązanie do historii, kiedy to "las był wielkim supermarketem" dla człowieka. 
 Dalej jest dział "Skład roślin" typowo biologiczny o wartościach odżywczych, składzie chemicznym roślin, o nasionach, owocach, częściach podziemnych, liściach i łodygach.  Dalej mamy biologiczny kalendarz z wyraźnym podziałem na pory roku i sezonowość wraz z wymienieniem gatunków występujących w danym okresie, jest to bardzo przydatny kalendarz, dzięki któremu nie przegapimy żadnego gatunku gotowego do spożycia.
Bardzo spodobała mi się strona z "8 przykazaniami zbieracza", w których zawarte są podstawowe porady jak zbierać i przygotowywać jedzenie, a dalej wyjaśnienie terminów takich jak: blanszowanie, suszenie, dół ziemny czy ługowanie.
I po tym szerokim, ale potrzebnym wstępie rozpoczyna się główna cześć książki, czyli spis roślin z przepisami. Ważne jest to, że każdy gatunek został przedstawiony na zdjęciu, pojawia się opis roślin w raz z łacińskimi i polskimi nazwami, okres zbioru, substancje czynne i właściwości farmakologiczne, tradycyjne użytkowanie oraz pomysły na inne użytkowanie. Jeśli daną roślinę można pomylić z inną to dowiemy się tego z ramki "Uwaga! Nie pomyl z...". 
 Po części zielnikowej zawsze następuje kulinarna z podaniem minimalnie dwóch przepisów na wykorzystanie danej rośliny. Przepisy są napisane zrozumiałym językiem, niektóre są prostsze, a inne wymagające czasu czy większych umiejętności, jednak każdy znajdzie coś dla siebie. Ja pod koniec września wybrałam się na zbiory i przetestowałam dla Was 2 przepisy: wątróbkę z jarzębiną i miód z rokitnikiem. Nie są mi też obce przepisy z wykorzystaniem dzikiej róży, które pokazywałam Wam w zeszłym sezonie np. konfitura z płatków róży. Przepisy z użyciem kwiatów i dzikich roślin znajdziecie u mnie na blogu w dziale "Biolog w kuchni".

 Chciałabym zaznaczyć, że w tej książce ogromną rolę pełnią zdjęcia, która są przepiękne. Kiedy otrzymałam książkę, dzięki uprzejmości Księgarni Internetowej Gandalf, to pierwsze, co zrobiłam to właśnie przeglądanie zdjęć. Lubię, gdy jest ich dużo w zielnikach, tutaj też sprawdzają się doskonale. Co prawda, nie ma zdjęć do każdego przepisu, ale to pozwala nam ruszyć wyobraźnią skoro mamy fotografie danego gatunku. Fotografie przepisów wykonała Klaudyna Hebda prowadząca bloga Ziołowy Zakątek i składam uszanowanie za wykonanie świetnej roboty. 



  Tak jak napisałam na początku recenzji, książkę uzupełniają ciekawe felietony, wybrane z poprzedniej książki  autora -"W dziką stronę". Nie będę Wam ich zdradzać, musicie zajrzeć do nich sami. 
Na końcu książki znajduje się alfabetyczny indeks oraz kalendarz zbioru dzikich i zdziczałych roślin jadalnych w formie tabelki. "Dzika kuchnia" wydana jest bardzo ładnie, w twardej okładce, pasuje mi też układ graficzny. 
Na końcu książki znajdują się dwa cytaty odnośnie tej książki, spodobał mi się cytat Wojciecha Modesta Amaro: "Ta książka, jak i cała praca Łukasza, jest niesamowita inspiracją do tworzenia współczesnej kuchni. Warto poznać tajniki natury i tkwiący w niej potencjał...". 
"Dzika kuchnia" to pozycja dla ludzi, którzy chcą być odkrywcami i poszukiwaczami natury. Dla tych związanych z kulinariami by mogli poszerzyć horyzonty, jak nasi przodkowie oraz dla biologów, którzy chcą zaszaleć w kuchni. Jest też dla każdego, kto chce nauczyć się rozpoznawać rośliny na spacerze i potem popróbować je w kuchni. To książka do rozpoczęcia przygody ze zbieractwem i roślinami, która otwiera nam oczy na przyrodę. Polecam z całego serca, a kupić ją możecie tutaj w cenie 59,57zł- klik.

Składam podziękowania dla Księgarni Internetowej Gandalf za przekazanie mi tak świetnej książki do recenzji. 



Dzisiaj przedstawiam kolejną pozycję z cyklu "Pożeraczka książek", czyli recenzji kulinarnych książek w 800 poście :)

"Doskonała kuchnia polska. Szkoła gotowania Marka Łebkowskiego."
Marek Łebkowski
Wydawnictwo: Publicat
stron: 496
Jest to książka, którą można traktować, jako swoistą kulinarną Biblię. Warto od niej zaczynać swoje gotowanie, szkoda, że nie miałam jej na początku swoich przygód kulinarnych, o ile wszystko stałoby się prostsze.

Na początku książki znajduje się spis treści, w którym dowiadujemy się, że książka podzielona jest na kilka większych rozdziałów:
-wstęp
-śniadania i kolacja
-obiady domowe
-podwieczorki
-uroczystości domowe
-potrawy świąteczne
-potrawy na świeżym powietrzu, grill.
Natomiast na końcu jest przydatny leksykon i indeks.  
We wstępie autor wyjaśnia, że książka została stworzona zarówno dla tradycjonalistów, którzy lubią dania kuchni staropolskiej, jak również dla tych, którzy żądni są nowości, a cenią sobie czas.
Zaraz za wstępem jest dział "Wyposażenie kuchni i narzędzia kuchenne", w którym opisane są najbardziej potrzebne narzędzia ułatwiające sprawne działanie w kuchni.
 Przeglądając następny dział "Techniki gotowania" na początku widzimy uśmiechniętego autora książki z kompletem garów, który emanuje pozytywną energią do nas. Dalej są już konkretne pojęcia bardzo porządnie wytłumaczone jak np. blanszowanie, kąpiel wodna, pasteryzacja czy duszenie.
Potem już rozpoczynają się rozdziały z przepisami. Na początku każdego podrozdziału omówiona jest historia danego produktu czy konkretnych potraw, dalej pojawiają się konkretne przepisy, z których część możemy zobaczyć na zdjęciach. Przy każdym podana jest liczba porcji, czas przygotowania oraz stopień trudności. W ramkach zawarto bardzo przydatne rady autora oraz w niektórych przepisach zobrazowano proces przygotowania krok po kroku, co dla początkującego kucharza jest bardzo pomocne, np. można nauczyć się odpowiednio smażyć omlet czy naleśniki, formować pyzy, ale także trudniejszych jak filetowanie ryb. 


 Co ciekawe, pomimo, że w tytule książki mowa o kuchni polskiej, nie jest to książka tylko z takimi daniami, co mnie cieszy. Znajdziemy przepisy inspirowane kuchnią grecką (chociażby sos tzatzyki), azjatycką (krewetki na różne sposoby), włoską (carpaccio z pomidorów) i innymi. 
Autorami fotografii pokazanych w książce jest siedem fotografów, przy czym jednym z nich jest sam autor książki, za co duży plus. Fotografie są barwne, proces przygotowania dobrze pokazany, są zdjęcia mniejsze i większe. 
Jak zawsze staram się recenzję poprzeć przygotowaniem przepisów bezpośrednio z danej pozycji, więc przygotowałam grzyby marynowane z tego przepisu (klik) i wyszły doskonale.

Na końcu książki przygotowany jest leksykon wyjaśniający różne terminy, od takich prostszych jak np. ananas, cynamon po trudniejsze dla początkującego w kuchni - flambirowanie, tapende, comber.
 Ostatnie strony to alfabetyczny spis treści, bardzo porządnie zrobiony.
"Doskonała kuchnia polska. Szkoła gotowania Marka Łebkowskiego" to obowiązkowa pozycja kulinarna w biblioteczce każdego fana gotowania. W szczególności polecam amatorom, ale i doświadczeni w dziedzinie gotowania nie będą zawiedzeni. Książka jest niezwykle praktyczna, dobrze wydana (w eleganckiej, twardej okładce), przydatna i uczenie się gotowania z niej to czysta przyjemność.


Dziękuję Wydawnictwu Publicat za tak genialną książkę!


W dzisiejszej recenzji znajdują się wyjątkowo dwie książki, które są jakby bliźniaczymi, bardzo podobne do siebie i pełniące te same funkcje.

"Niezapomniane smaki i smaczki"
"Moje ulubione przepisy"
Wydawnictwo: Seven
po 144 strony w każdej


Oby dwie pozycje są dosyć niezwykłe, ponieważ to my będziemy ich autorami. Wydawnictwo przygotowało dla swoich czytelników książkę, w której to oni będą zapisywać swoje przepisy ku pamięci. Niezapisane strony z gotowym układem graficznym do notowania podzielone są na nazwę potrawy, składniki oddzielone grafiką od sposobu wykonania, a kratki lub linijki ułatwiają proste wpisywanie naszych receptur. 
"Moje ulubione przepisy" - strony w linie, na grafice łyżeczka
"Niezapomniane smaki i smaczki" - strony do notowania w kratkę, grafika przedstawia ściereczkę i ubijak

Trochę zaczęłam wyjątkowo od końca książki, ale wszystko po to by przedstawić cel wydania książki, który jest również opisany na początku każdej z nich. Dowiadujemy się, że książki przeznaczone są dla fanów kulinariów, amatorów i mistrzów, którym gubiły się przepisy zapisywane na karteczkach. Te książki mają pomóc w porządkowaniu swoich przepisów. Te książki mają być naszym osobistym skarbem :)


Obok "Słowa od wydawcy" znajdują się zdjęcia oryginalnych kartek z przepisów. W "Moich ulubionych przepisach" jest to rękopis "ukochanej Babci" z recepturą na piernik, szkoda, że nie podano nazwiska tejże babci. Natomiast w "Niezapomniane smaki i smaczki" pojawia się kilka kartek na zdjęciu i tutaj wydawca składa podziękowania konkretnym osobom, które podzieliły się przepisami.


Zaraz za słowem wstępu w obu książkach podanych jest kilka przepisów, jest kilka prostszych jak np. naleśniki czy przygotowane przeze mnie ostatnio: pomidory pod pierzynką, są też bardziej wymagające przepisy np. ser "nabity w butelkę", czy hałubcie lwowskie. Większość przepisów należy do tych staropolskich, nie podoba mi się jedynie, chociaż w niektórych przepisach np. mojej babci też takie kruczki znajduję, że w składnikach występuję vegeta, czy pojawia się konkretna nazwa margaryny (palma). 





Na oddzielną uwagę zasługuje design okładek, które są nietypowi twardymi okładkami, ale takie mięciutkie, jak przy książeczkach dla dzieci. Uwielbiam wszelakie kropeczki, paseczki, krateczki i kwiaty, więc oby dwie od razu rzucili mi się w oczy :) 
Z tyłu okładki ponownie mamy informację o misji tych książek i o tym, że może być ona dla nas samych, ale także na prezent dla kogoś bliskiego i myślę, że to jest strzał w dziesiątkę! Gdy skończą się kartki w moim pięknym notesie handmade kolejne będę zapisywać tutaj, a drugą książkę podaruję mojej Mamie.  
Książka jest idealnym prezentem dla osób kochających gotować :)
Cena tych książek to jedyne 25 zł, choć można dostać taniej, więc jeśli nie macie pomysłu na prezent to koniecznie zajrzyjcie na stronę wydawnictwa, gdzie książki są teraz w promocji po 18 zł - klik.


Dziękuję Wydawnictwu Seven za przekazanie książek do recenzji.



Dzisiaj zapraszam do przeczytania kolejnej recenzji z serii "Pożeraczka książek".

"Dieta Agaty"
autor: Agata Jędraszczak
Wydawnictwo: Publicat
stron 176
recenzja dieta agaty


 "Dieta Agaty"  to 120 smacznych i prostych przepisów na niskokaloryczne posiłki. Szczerze mówiąc taka kuchnia nie gości często na moim stole, więc pomyślałam, że będzie dla mnie wyzwaniem. Nic bardziej mylnego, przepisy są faktycznie proste, z łatwo dostępnych składników i przede wszystkim są smaczne, co sprawdziłam na domownikach.
Biorąc książkę do ręki widzimy uśmiechniętą dziewczynę z okładki, która zachęca nas do szybkiego zajrzenia do jej wnętrza. Agata Jędraszczak jest autorką kulinarnego bloga kuchniaagaty.pl, a także prowadzi kulinarny program na kanale kuchnia+ (którego niestety nie mam).
Po otwarciu ukazuje się nam spis treści podzielony na 5 działów:
śniadania
przekąski i przystawki
sałatki
zupy i dania główne
ciasta, desery i napoje.

Następna strona poświęcona jest kilku słowom od autorki - świetne, szczere podejście do czytelnika i cytat, który zostaje gdzieś w pamięci na dłużej "Powiedzieć, ze lubię gotować to za mało. Ja to po prostu uwielbiam" - i to widać. Już dalej zaczynają się przepisy - każdy przepis opatrzony jest zdjęciem, czasem większym, czasem mniejszym, ale każda fotografia jest bardzo apetyczna - i co dla mnie jest ogromnym plusem zdjęcia są również autorstwa Agaty.


Przy każdym przepisie jest też kilka słów od autorki, niestety czcionka mi się nie podoba - ciężko się czyta. Natomiast generalnie układ stron jest przejrzysty, dobrze zorganizowany i estetyczny. Przy przepisie podana jest liczba porcji oraz liczba kalorii (opracowana razem z dietetykiem). Większość porcji przygotowana jest dla jednej lub dwóch osób, więc dla niektórych może to być problemem.
Autorka propaguje zdrowe żywienie, dlatego znajdziemy przepisy na zdrowsze wersje np. makaronów , hamburgerów czy pizzy. Niekoniecznie podoba mi się zastosowanie produktów typu light, jakby danie miało być na siłę dietetyczne, a skoro jest pełne warzyw to i tak jest przecież zdrowe.



Sama przetestowałam kilka przepisów (m.in. z dwóch zdjęć powyżej), na blogu znajdziecie już zupę z porów i brokuł z sosem czosnkowym.

Brakuje mi jeszcze alfabetycznego spisu treści na tyłach książki, do którego się już przyzwyczaiłam.

Ogółem książka jest bardzo zdrowa, kolorowa, pełna ciekawych przepisów - jestem przekonana, że wszystkie smakują doskonale :) Warto mieć pod ręką lżejsze przepisy na sałatki, obiady i deserki :) Taka pozycja była potrzebna w mojej biblioteczce. Gratuluję Agacie wydania tak dobrej książki!

Chciałabym podziękować Wydawnictwu Publicat za możliwość zrecenzowania tej książki.



Dzisiaj chciałabym Was zaprosić na nowy cykl na moim blogu, a mianowicie "Pożeraczka książek", w którym przeczytać będzie można recenzje kulinarnych książek oczywiście opatrzone zdjęciami. Będzie to moja, subiektywna opinia, dzięki której będziecie mogli dowiedzieć się, co warto dokupić do swojej biblioteczki, albo komuś sprezentować.

"Wypieki"
autor: Anneka Manning
Wydawnictwo: Świat Książki
190 stron




Książka "Wypieki" należy do serii Klasa Mistrzów, a ja już wiem, że będę musiała mieć wszystkie książki z tej serii. Chwytając kulinarną książkę w ręce, pierwsze na co zwracam uwagę to fotografie. W tej książce znajdziemy piękne i bardzo apetyczne fotografie autorstwa Alan Benson. Każdy przepis opatrzony jest jednym głównym i dużym zdjęciem, ale także 3 mniejszymi pokazującymi krok po kroku jak wykonać dany przepis. To jest ogromnie mocny plus już na sam początek.




Książka skierowana jest zarówno do początkujących w kwestii wypieków, ale również tych zaawansowanych - w skrócie: każdy znajdzie coś dla siebie. 
Książkę rozpoczyna krótki wstęp, a zaraz za nim obszerny rozdział "Podstawowe informacje", w którym omówione jest wyposażenia kuchni, fachowe terminy , techniki wyrabiania ciasta oraz przedstawiono przygotowywanie podstawowych rodzajów ciast krok po kroku, jak np.na ciasto kruche, francuskie, filo czy parzone.


Następnie znajdziemy przepisy z kategorii:
Pieczywo - różne rodzaje
Chlebki i bułki z dodatkami
Szybkie wypieki
Ciasta i ciastka z nadzieniem
Tarty. 
Przepisów jest naprawdę bardzo dużo, zrozumiale napisane i warte przygotowania. Sama skusiłam się na przygotowanie jabłkowych odwracanek (przepis) oraz tarty cytrynowej (przepis) i wyszły doskonale. Poniżej zdjęcia z książki oraz mojego wykonania.




Książka zakończona jest tabelą przeliczeń oraz wygodnym indeksem.
W mojej opinii to jedna z lepszych książek, jaka trafiła w mojej ręce - prawdziwa księga wypieków. Zarówno klasycznych, jak i bardziej wymyślnych. Słodkie i słone, szybkie i te wymagające czasu. Wydawałoby się, że taka cudowna książka musi kosztować fortunę, a jednak cena jest bardzo dobra, wręcz  niska jak na tak dobrą książkę - ok. 40 zł.
Polecam wszystkim "Wypieki" A. Manning.

Książkę dostałam na urodziny bloga, dzięki uprzejmości firmy Weltbild.