Latte to moja ulubiona kawa - jak zrobić latte dowiecie się w przepisie na latte macchiatto. Dzisiaj prezentuję Wam jak zrobić malinową latte, czyli wspomnienie lata. Na chłodne poranki polecają się też:

Malinowa latte
latte malinowa, latte z syropem, jak zrobić latte, kawa latte, latte z syropem malinowym

50 ml ulubionej kawy 
szklanka mleka
2 łyżeczki syropu malinowego
słodkie kakao

Przygotowanie rozpoczynam od zaparzenia kawy w kawiarce albo zalaniem wrzątkiem rozpuszczalnej kawy.
Mleko podgrzewam w garnuszku albo mikrofalówce - tak by było ciepłe, ale nie cieplejsze niż kawa!
Na dno szklanki wlewam syrop malinowy.
Podgrzane mleko spieniam - blenderem, mikserem, w słoiczku lub spieniaczem - i delikatnie przelewam do szklanki zbierając piankę.
Kawę przelewam do filiżanki z dzióbkiem i delikatnie po ściance nalewam do szklanki z mlekiem, tak by utworzyły się warstwy.
Wierzch posypuję słodkim kakao. 
latte malinowa, latte z syropem, jak zrobić latte, kawa latte, latte z syropem malinowym

Dzisiaj chciałabym zapoznać Was z niewielką, regionalną przetwórnią owoców - TWÓJ OGRÓD.
Wyroby "Twój Ogród" miałam okazję poznać na targach w Łodzi (relacja) i już przy pierwszej posmakowanej łyżeczce konfitury z mirabelki zakochałam się w tych produktach. 

Przetwórnia owoców SPO Twój Ogród należy do Sieci Dziedzictwo Kulinarne Świętokrzyskie (jest to europejska sieć wspierająca lokalną żywność naturalną, smaczną i bezpieczną)
Wszystkie dżemy, konfitury i musy owocowe produkowane są ręcznie z wyselekcjonowanych, dojrzałych owoców najwyższej jakości. Owoce pochodzą od lokalnych sadowników i plantatorów z obszaru województwa świętokrzyskiego. Dzięki dopracowanym, tradycyjnym recepturom i pracochłonnemu procesowi smażenia przetwory mają wyjątkowo intensywny i naturalny smak (naprawdę zadziwiające jest jak mocno owocowe są te przetwory).
Do wyboru mamy bogactwo smaków np. wiśnia, truskawka, mirabelka, gruszka z wiśnią, gruszka ze śliwką, wiśnia z maliną, malina, morela, malina z jagodami, renklody. Szykują się także nowości, które dostałam pod nazwą "niespodzianka" (
Na każde 100 g produktu użytych jest od 104 do 130 g świeżych owoców.


Jedynym i naturalnym źródłem dodatkowych aromatów jest wanilia, sok i skórka z cytryn lub pomarańczy. 
Proces smażenia jest powolny i ostrożny, dzięki czemu dżemy zawierają całe, duże kawałki owoców. 
Na oddzielną uwagę zasługują pięknie zaprojektowane etykietki z rysunkami.
Jeśli więc szukacie naturalnych, mocno owocowych i pysznych przetworów szukajcie firmy "Twój Ogród". 
Postaram się niedługo zaprezentować Wam jakiś przepis z użyciem konfiturek :)


W związku z tym, że krem z dyni należy do ulubionych zup moich rodziców, w tym roku przygotowuję różne wariacje np. krem z dyni z pomarańczą lub krem z dyni z pesto. Wersję kremu z dyni na ostro przygotowałam dla moich znajomych i powiem Wam, że było naprawdę ostro i gorąco :)

Krem z dyni na ostro


1 kg dyni (już po obraniu)
1-1,5 l wody lub bulionu warzywnego
cebula
łyżka oleju
2 ząbki czosnku
sól, pieprz
papryka dzwonkowa (ostra)
papryka chilli w proszku, kurkuma, szafran, imbir, kolendra
łyżeczka trawy cytrynowej
opcjonalnie: śmietanka 30%, natka pietruszki

Do garnka z grubym dnem wlać olej, dodać posiekaną cebulę i podsmażać.
Kiedy cebula się zeszkli dodać pokrojony w plasterki czosnek, a po chwili dodać obraną ze skórki i pokrojoną na mniejsze kawałki dynię oraz posiekaną paprykę dzwonkową.
Zalać wodą lub bulionem warzywnym, dodać przyprawy, doprowadzić do wrzenia i gotować do miękkości około 20 minut.
Zmiksować przy użyciu blendera, wymieszać i jeśli trzeba doprawić jeszcze przyprawami.
Można dodać śmietankę, wtedy gotować jeszcze 5 minut.
Zupę dyniową zawsze podaję z natką pietruszki.

Ciasta z jabłkami zawsze są dobre. Ostatnio pokazywałam przepis na szarlotkę z pianką, a tym razem prezentuję jabłecznik z bezą. To jedno z tych ciast, które wymaga cierpliwości - na początku trzeba zagnieść ciasto, które musi odstać w lodówce, potem je podpiec, odstawić do ochłodzenia, ubić bezę i wreszcie upiec, ale jest tego warte, podobnie jak jabłecznik z chmurką. Jeśli nie macie tyle czasu zróbcie klasyczny jabłecznik.

Jabłecznik z bezą

kruche ciasto:
3 szklanki mąki krupczatki
250 g margaryny lub masła
2/3 szklanki cukru
4 żółtka
2 łyżki wody

mus jabłkowy lub 1,5 kg jabłek, 3 łyżki cukru, łyżeczka cynamon

beza:
4 białka
szklanka cukru pudru
łyżeczka mąki ziemniaczanej
2 łyżeczki soku z cytryny

Składniki na kruche ciasto zagnieść ze sobą, włożyć do woreczka foliowego i wstawić do lodówki na min. godzinę.
Po tym czasie ciasto rozwałkować i wyłożyć do formy o średnicy 21cm wyłożonej papierem do pieczenia.
Podpiec w piekarniku przez 20 minut w temp. 200 st.C, a następnie zostawić do wystudzenia.
Na ciasto wyłożyć gotowy mus z jabłek (jeśli nie mamy takiego to wystarczy zetrzeć jabłka na tarce lub pokroić w małe kawałki i smażyć je do miękkości z cukrem, pod koniec smażenia dodać cynamon).
Przygotować bezę: ubić białka na sztywno, do ubitych stopniowo dodawać cukier puder dalej ubijając, na koniec dodać mąkę ziemniaczaną i sok z cytryny. Piana musi być sztywna i lśniąca.
Pianę wyłożyć np. szprycą na jabłka.
Włożyć ciasto do nagrzanego piekarnika do 180 st.C. i piec 45 minut.




Ratatouille, czyli ratatuj to jarska potrawa z kuchni francuskiej. Są to po prostu duszone warzywa z przyprawami. Jeśli jednak wolicie wersję z mięsem to spróbujcie przepis na leczo. Oby dwa dania są najlepsze, kiedy warzywa są jeszcze odrobinę sprężyste i nie rozpadają się całkowicie.


Ratatouille (ratatuj)


 4 papryki (różne kolory)
ostra papryczka
bakłażan
cukinia
puszka pomidorów
3 cebule
3 ząbki czosnku
sól, pieprz, zioła prowansalskie
olej
natka pietruszki

Cebulę pokroić w kosteczkę, a czosnek w plasterki.
Do garnka wlać olej i podsmażyć cebulę aż będzie szklista.
Dodać czosnek i chwilę razem smażyć.
Papryki, najlepiej w 3 kolorach oraz małą papryczkę ostrą pokroić na małe kawałki, paseczki lub kwadraciki i wrzucić do garnka.
Bakłażana ze skórką pokroić w grubą kostkę, posolić i odstawiać aż puści sok.
Z cukinią postąpić tak samo, ale nie trzeba solić.
Wrzucić do garnka bakłażana i cukinię, dodać sól, pieprz i zioła.
Dusić jakiś czas razem pod przykrywką, aż warzywa zmiękną, ale się nie rozpadną.
Pod koniec dodać pomidory w puszce razem z sokiem i jeszcze chwilę dusić razem.
Już na sam koniec można dodać natkę pietruszki posiekaną i wymieszać.

W sobotę odbyło się spotkanie trójmiejskich blogerek kulinarnych, organizowane przez Trójmiejską Solniczkę przy długim, prostokątnym stole w Coco Restaurant w Gdyni, gdzie każda z nas miała swoje miejsce przy stole z talerzykiem ozdobionym karteczką z imieniem. Tematem spotkania była zdrowa kuchnia, którą przybliżali nam zarówno właściciele restauracji, jak również dwie blogerki z blogów: Okiem Dietetyka i Psychologia Jedzenia. Pan Konrad i Kuba (właściciele) opowiedzieli nam o swoich planach odnośnie stworzenia menu dla wegetarian i wegan, które zmieniałoby się, co 2 tygodnie. Na spotkanie przyszła także przedstawicielka magazynu Dolce Vita, która opowiedziała nam o planach na redakcyjne rubryki oraz przedstawicielka firmy sprzedającej karob (powstaje z melasy z chlebka świętojańskiego), który skutecznie zastępuje kakao, a przy tym wszystkim nie ma w sobie kofeiny, więc jest idealny dla dzieci. 










Coco Cafe Club&Restaurant przygotowało dla nas wegetariańskie przekąski, a w tym pierożki z mąki orkiszowej z sosem na bazie mleczka kokosowego, tatar z kaszy gryczanej i buraków, hummus z ciecierzycy i przepyszne carpaccio z buraków z sezamową pastą i kiełkami fasoli. Podeszłam sceptycznie, bo buraków nie lubię i to bardzo, a ten buraczek taki słodziutki i pyszny, że zakochałam się :)




Następnie był life-cooking w wykonaniu Szefa Kuchni pana Macieja, który przygotował warzywa z woka w sosie z mleka kokosowego i masła orzechowego doprawione liśćmi kaffiru i kwiatami ślazu oraz lawendy :) Warzywa podane zostały z polentą. Bardzo ciekawa i smaczna propozycja.





Potem przyszła pora na blogerki :) Każda z nas miała przynieść dowolny, zdrowy składnik do deseru, okazało się, że najwięcej dziewczyn przyniosło gorzką czekoladę i żurawinę, a ja za to ( i któraś z dziewczyn jeszcze) przyniosłam płatki migdałów, a Ewa zrobiła szał rajskimi jabłuszkami. Następnie podzieliłyśmy się na grupy wybierałyśmy po kilka składników, każda grupa po kolei po jednym by potem stworzyć jakiś cudny deser. Każda z grup przyrządziła coś pysznego. W mojej grupie była Cook-landOkiem dietetykaPolka Dot i Słodkie słone. Wspólnymi siłami powstały pieczone jabłka z karmelem i cynamonem nadziane konfiturą z żurawiny i chilli posypane prażonymi płatkami migdałów.





 Pozostałe grupy przygotowały: deser jogurtowy z miodem, muesli i prażonymi jabłkami,
zapiekane owoce pod kruszonką,
figi zapieczone pod czekoladową kruszonką.



Przyłapana przez Cook-land.

Słodką rozpustą zakończyło się nasze spotkanie :)
A takie liczne grono blogerek kulinarnych z Trójmiasta się wreszcie spotkało!
Pozdrawiam ciepło, dziękuję za miłe chwile i do następnego razu :)

Zapraszam do obejrzenia materiału filmowego z TV Gdynia:

Więcej zdjęć na fanpagu: klik.






Tak jak wspominałam w tym (klik) wpisie, mój blog został BLOGIEM PARTNERSKIM targów Natura Food odbywających się w Łodzi. VI Międzynarodowe Targi Żywności Ekologicznej i Tradycyjnej NATURA FOOD odbywały się w dniach 11.10-13.10.2013 w nowoczesnych wnętrzach Międzynarodowych Targów Łódzkich.  Jak widzicie na załączonym poniżej zdjęciu wydarzenie cieszyło się ogromnym zainteresowaniem, po bilety do kasy kolejka sięgała aż za wnętrze budynku :)

My swoją podróż rozpoczęliśmy z samego rana w sobotę (pobudka o 3), by po 11 być już w Łodzi i prosto z dworca wybrać się na targi. Na miejscu dostaliśmy nasze wejściówki z akredytacją do wejścia także na równocześnie odbywające się II Targi Ekologicznego Stylu życia "Be ECO" oraz III Festiwal Kawy, Herbaty i Czekolady. Zostaliśmy oznaczeni, jako MEDIA :)
Kiedy postawiliśmy pierwsze kroki w głównej hali byliśmy już oczarowani ilością wystawców, a było ich około 300! W tym roku Krajem Partnerskim były Węgry, a na samych targach pojawiło się około 20 producentów węgierskich, gdzie można było zakupić np. węgierskie pikle, kiełbasy, warzywa, owoce czy wino. Główna hala podzielona była na strefę produktów ekologicznych certyfikowanych (75 stoisk), strefę produktów tradycyjnych (73) i strefę produktów naturalnych niecertyfikowanych (36). 


Na początku rozejrzeliśmy się po wszystkich stanowiskach przy okazji robiąc zdjęcia, a nie było łatwo, bo co chwilę ktoś wchodził w kadr :) Następnie degustowaliśmy, bo prawie na każdym stanowisku można było czegoś spróbować i prowadziliśmy rozmowy, wystawcy chętnie opowiadali o swoich produktach i pasji, udało mi się rozdać kilka wizytówek z myślą o dalszej, nowej współpracy. Świetnie było zobaczyć produkty, które miałam okazję testować na łamach bloga, jednak nikt po za jedną firmą (więcej dalej) nie zainteresował się nami, tak jakbyśmy tego chcieli ;) 

 
 Bardzo dużo wśród wystawców było producentów miodów, ogromny wybór zarówno wśród klasycznych miodów, jak lipowy, wielokwiatowy, gryczany, ale też dla mnie nowych jak np. biały rzepakowy (przepyszny) oraz miodów z dodatkiem owoców np. z pasieki Pucer akacjowy z wiśniami lub poziomkami. W związku z tym, że ja słoik miodu w tym roku już zakupiłam to Paweł zrobił zakupy, postawił na miód akacjowy oraz wysokogórski malinowy kupiony na stanowisku węgierskim, jednak na miodzie jest informacja o wyprodukowaniu w Rumuni - firma Szasz Ilyes.









Moją uwagę przykuwały przetwory w różnych kombinacjach, słodkie i wytrawne. Dżemy, ketchupy z cynamonem i miodem, musztarda z figami, chutneje z zielonych pomidorów. Ileż specjałów spróbowałam, a potem nie wiedziałam, co zakupić :) VITAPOL uraczył mnie właśnie pysznym ketchupem i konfiturą z pigwy, Paweł sfotografował w trakcie mojej degustacji syrop z jarzębiny i okropnie żałuję, że nie miałam okazji go spróbować :( PPHU Bojek miał świetne suszone pomidory i marynowaną dynię. 


 Wielu wystawców zadbało by produkty prezentowały się doskonale, wracamy do tradycji - to lubię :)

 Towary Niezwykłe były doceniane i chętnie degustowane przez odwiedzających, a mnie zaczarowały smakiem i zapomniałam zostawić wizytówkę ;)
 Luks Pomada przykuwało uwagę designerskimi słoiczkami, korzenny pomidor znajdzie na pewno rzeszę fanów, nam przypasował ostry zielony pomidor, który wcale nie był tak ostry jak nam powiedziano.



 Twój Ogród zrobił furorę konfiturą z mirabelki, a odkąd spróbowałam żałuję, że nie wysiliłam się w tym roku by pojechać gdzieś za miasto na zbiory.

Produkty węgierskie przykuwały oko ognistą czerwienią.


Po przejściu kilku kilometrów na hali nie mogliśmy znaleźć stoiska ETERNO, czyli firmy, której produkty miałam okazje testować (tu, tu, tu i tu) i która była sponsorem nagród konkursowych dla Was. Nie pomyśleliśmy by sprawdzić w katalogu numer stoiska i tak się kręciliśmy, a Pavcio się śmiał z jakim zacięciem chodziłam i pod nosem mówiłam "Nooo gdzie jest Eterno" :) W końcu udało się! :) Pełna radości podeszłam się przedstawić, ale wcześniej zostałam zdemaskowana, bo Pani właścicielka mnie poznała :)) Ależ to było miłe, że mogłam osobiście poznać ludzi, z którymi tak miło się współpracowało. Na stoisku same pyszności, w tym nowości np. smaczna figa z makiem. Dla rodziców zakupiłam chrzan z żurawiną, a Pavcio herbaciany król dokupił cytrynki z rumie z cynamonem. Stoisko pełne pyszności, bijącego ciepła i serdeczności, a do tego dostaliśmy podarunek za udaną współpracą - już niedługo testujemy nowe smaczki, truskawki w migdałach proszą się o zjedzenie :) Dziękujemy i pozdrawiamy :)




 Tyle emocji, a na stanowisku Eterno spotkałam jeszcze Dominikę razem z Narzeczonym z bloga Domi w kuchni, którzy to nas dostrzegli:) Cudownie było móc spotkać się na żywo, zamienić kilka słów, wymienić się uśmiechami, przekonać się, że jest taką ciepłą osobą, jaką wydawała mi się w trakcie rozmów na fb. Mam nadzieję, że szybko będzie okazja do następnego, dłuższego spotkania :) 
Te kilka godzin i ponad 5 godzinna podróż nas wykończyła, więc poszliśmy zrelaksować się do hotelu, a po południu zwiedzaliśmy Łódź. Następnego dnia ponownie wybraliśmy się targi licząc na szkolenie z czekolady, jednak prowadzący się rozchorował :( Więc znowu zrobiliśmy kilka rundek po stoiskach.
 Na targach miałam okazję zobaczyć sprzęt Thermomix, który wiele osób sobie chwali, a drugie tyle twierdzi, że nie jest dla nich. Stanowisko nie cieszyło się za dużym zainteresowaniem.
 Targi Natura Food obfitowały także w przeróżne napoje. Po raz pierwszy miałam okazję spróbować napojów słodzonych stewią i faktycznie są bardzo słodkie, ale mają też charakterystyczny posmak, który nie do końca mi pasuje.
Bardzo cieszyłam się z możliwości wypróbowania słynnej Fritz Coli i napojów John Lemon na bazie Yerba Mate. Lemoniada rabarbarowa świetnie orzeźwia, a Yerbata pobudza.




Obojgu nam bardzo zasmakował sok z brzozy firmy Oskoła, zostaliśmy jego fanami w wersji z owocami np. dziką różą, porzeczką, miętą czy cytryną.
Wśród stoisk z napojami znaleźliśmy jeszcze Bombillę, której niestety nie udało nam się spróbować.
 Na kilku stoiskach można było wypróbować naturalnych soków z jabłek, naszą uwagę przykuło stanowisko z jabłkami łąckimi.
Do kupienia były także produkty bezglutenowe, zarówno pieczywa, jak i słodkości, czy przekąski w postaci chrupek paprykowych w kształcie dinozaurów.



 Nie zabrakło także stoisk z serami, oczywiście jak zawsze były wszechobecne oscypki, tymi grillowanymi z żurawiną pożywiał się Pavcio, co jakiś czas :) Nowością były sery pokrojone kostkę, gotowe do koreczków, bardzo dobre w smaku. Nie zabrakło również naszej, regionalnej Kaszubskiej Kozy z serami kozimi, nie udało mi się przebić przez tłum, na szczęście, wiem, kiedy i gdzie u nas w Trójmieście te serki mogę kupić. Zainteresowanie budził wielki kawałek sera parmezan. Całkiem ciekawy smak miał delikatny ser jakby twarożkowy o smaku czekoladowym.









Pięknie pachniało przy stoisku z naturalnymi przyprawami, gdzie można było na miarki (mała, duża) dostać oprócz powszechnych przypraw także takie rzadziej spotykane jak np. trawa cytrynowa, cała gałka muszkatałowa, hyzop, czosnek niedźwiedzi.

Bardzo smakowite były tradycyjne Lody z Natury, zachwycił nas smak antonówka (doskonały!), ja jak zawsze wybrałam malinowy (pyszny), a lody miodowe zostały nagrodzone Złotym Medalem Natura Food.

W między czasie odbywały się różne pokazy kulinarne, trafiliśmy na poczęstunek z zapiekanki ziemniaczanej i gołąbka z sosem pomidorowym. Całość była bardzo słabo doprawiona.




Na innych stoiskach z żywnością znalazły się różnego rodzaju mięsiwa, kiełbasy, dziczyzna, okrasa z gęsi (pycha), kiełki (i kiełkowe obrazki), likiery, nalewki czy proziaki i pewnie mogłabym wymieniać tak bez końca.








 Wino z aronii było okropnie cierpkie, zdecydowanie mój sok i nalewka są lepsze :)

 Nasz, gdański motyw :)




Tak jak wspominałam na początku wpisu, równocześnie odbywał się Festiwal Kawy, Herbaty i Czekolady i to był najsłabszy punkt targów, właściciele nie byli  zainteresowani szczególnie odwiedzającymi, każde stoisko podobne, pokazy kawowe bez rewelacji. Oprócz różnych kaw i niewielu herbat znalazły się wyroby takie, jak kawa i migdały w czekoladzie, syropy do napojów.











Kolejną nowością dla nas była Afri Cola, czyli kultowa lemoniada o smaku coli, która zawiera wysoką dawkę kofeiny (25 mg w 100ml napoju).

Tylko na jednym stanowisku zainteresowano się, czy mamy ochoty napić się kawy. Wszech-Kawa ma mocny aromat orzechowym i postanowiła nas na nogi. A od słowa do słowa okazało się, że właściciel pochodzi z Gdańska :)

Wrócę jeszcze do czekolady, którą jednak znaleźliśmy w poprzedniej hali Natura Food. Manufaktura Czekolady miała piękne kawałki drewna z napisami, czekolady wyglądały pięknie, szkoda, że nie można było ich spróbować, tym bardziej, że cena 20 zł za jedną tabliczkę to bardzo dużo, a może degustacją przekonałoby się klientów.





Nasze zakupy:  
soki z brzozy, z żurawiną, dziką różą i miętą Oskola
cytrynki w rumie z cynamonem Eterno
chrzan z żurawiną Eterno
pakiecik konfiturek z Etrno
przyprawy: trawa cytrynowa, gałka muszkatałowa, pieprz ziołowy, czerwona czubryca, wanilia.
Gołka, bryndza, afri-cola, miód akacjowy, miód wysokogórski malinowy.
Jeszcze rzut oka na Press Room, który ratował nas szybką kawą, chwilą ciszy i wygodnym miejscem do odpoczynku.

Targi Natura Food to ogromne wydarzenia, na którym warto się pojawić. Ogromna hala wypełniona po brzegi stoiskami z przeróżnymi wystawcami, którzy oferują same pyszności zaskoczyła nas bardzo pozytywnie. Mam nadzieję, że z nowych kontaktów coś wyniknie, a że dotychczasowe zostaną utrzymane na podobnym poziomie :) To nie są targi, gdzie pojawiają się tylko produkty od Gospodyń Wiejskich, tutaj znajdziecie także młode przedsiębiorstwa i małe manufaktury spożywcze. Mam nadzieję, że za rok również będzie mi dane odwiedzić tak świetnie zorganizowane targi. 

Widok z okna hotelu Novotel na centrum Łodzi.
Kilka migawek: ul. Piotrkowska, gwiazdy na Piotrkowskiej, Manufaktura, różowo-żółta kamienica, Festiwal Move Light.






To był udany i smakowity weekend :)

Ostatnio zaprezentowałam Wam pikantny krem z dyni podany z pesto. Tym razem proponuję wersję delikatniejszą, choć równie aromatyczną, głównie dzięki pomarańczową i aromatycznym, miękkim serze. Zupa krem z dyni pomarańczowa z serem jest wyśmienita, spróbujcie póki jest czas na dynię jeszcze.

 Zupa krem z dyni pomarańczowa z serem
zupa krem z dyni, krem z dyni z pomarańczą, krem dyniowy z serem

1 kg dyni (już po obraniu)
1-1,5 l wody lub bulionu warzywnego
cebula
łyżka oleju
2 ząbki czosnku
sól, pieprz
2 pomarańcze lub 2/3 szklanki soku pomarańczowego
 kurkuma, imbir, kolendra
150 ml śmietanki 30%
miękki ser podpuszczkowy dojrzewający (fromage de vosges)

Do garnka z grubym dnem wlać olej, dodać posiekaną cebulę i podsmażać.
Kiedy cebula się zeszkli dodać pokrojony w plasterki czosnek, a po chwili dodać obraną ze skórki i pokrojoną na mniejsze kawałki dynię.
Zalać wodą lub bulionem warzywnym, dodać przyprawy, wycisnąć sok z pomarańczy i dodać miąższ bez pestek lub wlać sok pomarańczowy.
Doprowadzić do wrzenia i gotować do miękkości dyni około 20 minut.
Zmiksować przy użyciu blendera, dolać śmietankę, wymieszać i jeśli trzeba doprawić jeszcze przyprawami.
Gotować jeszcze 5 minut.
Nalać zupę i dodać po kawału sera, ozdobić bazylią.