Drożdżowe wypieki pojawią się u mnie rzadko, ponieważ lubię szybkie przepisy, nie wymagające czekania. Postanowiłam trenować swoją cierpliwość i podboje drożdżowe, dlatego zaraz po nowym roku przygotowałam drożdżówki z makiem, a konkretnie piękne ślimaczki drożdżowe z masą makową. Wszystkim bardzo smakowały, zarówno na śniadanie, jak i na deser do kawy sprawdziły się perfekcyjnie. Przechowywane w szczelnym pojemniku były dobre nawet po kilku dniach. To kolejne słodki drożdżowy wypiek do kolekcji:

Ślimaczki drożdżowe z masą makową
drożdżówki z makiem, ślimaczki drożdżowe, ślimaczki drożdżowe z makiem, ślimaczki drożdżowe z masą makową, drożdżówki z masą makową

3 szklanki mąki
pół szklanki cukru
pół szklanki mleka
pół kostki masła (100g)
2 jajka + żółtko
3 dag drożdży
łyżeczka ekstraktu waniliowego

ok. 300 g masy makowej
białko do smarowania drożdżówek

Mleko podgrzać, wymieszać razem z łyżeczką cukru i pokruszonymi drożdżami.
Zostawić rozczyn na 10 minut w ciepłym miejscu.
Roztopić masło i zostawić do ochłodzenia.
Wsypać do miski mąkę, dodać rozczyn i wymieszać.
Dodać ekstrakt, rozpuszczone masło, cukier, jaja i żółtko, a całość wyrobić ręcznie na gładkie elastyczne ciasto - będzie trzeba podsypywać mąką do uzyskania odpowiedniej konsystencji. 
Odstawić do wyrośnięcia w ciepłym miejscu na godzinę, miskę przykryć ściereczką.
Kiedy ciasto podwoi objętość, odgazować je, uderzając pięścią i podzielić na dwie części.
Każdą rozwałkować na duży prostokąt, a następnie na pokroić na długie paski o szerokości około 10 cm.
Każdy pasek wysmarować masą makową i zawijać w ślimaczki.
Na środku można zrobić niewielkie poprzeczne nacięcie.
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia, ułożyć na niej drożdżówki w odstępach i odstawić jeszcze na 30 minut do rośnięcia.
Po tym czasie rozmieszanym białkiem wysmarować każdą drożdżówkę.
Piec w 180 st.C. przez 20 minut góra dół i jeszcze kilka minut na termoobiegu do zarumienienia się.
Studzić drożdżówki na kratce, po wystudzeniu dekorować lukrem - przepis tutaj.
Wyszło mi 12 sztuk ślimaczków.

Print Friendly and PDF
drożdżówki z makiem, ślimaczki drożdżowe, ślimaczki drożdżowe z makiem, ślimaczki drożdżowe z masą makową, drożdżówki z masą makową

drożdżówki z makiem, ślimaczki drożdżowe, ślimaczki drożdżowe z makiem, ślimaczki drożdżowe z masą makową, drożdżówki z masą makową

Tak jak wspominałam w tym (klik) wpisie, mój blog został BLOGIEM PARTNERSKIM targów Natura Food odbywających się w Łodzi. VI Międzynarodowe Targi Żywności Ekologicznej i Tradycyjnej NATURA FOOD odbywały się w dniach 11.10-13.10.2013 w nowoczesnych wnętrzach Międzynarodowych Targów Łódzkich.  Jak widzicie na załączonym poniżej zdjęciu wydarzenie cieszyło się ogromnym zainteresowaniem, po bilety do kasy kolejka sięgała aż za wnętrze budynku :)

My swoją podróż rozpoczęliśmy z samego rana w sobotę (pobudka o 3), by po 11 być już w Łodzi i prosto z dworca wybrać się na targi. Na miejscu dostaliśmy nasze wejściówki z akredytacją do wejścia także na równocześnie odbywające się II Targi Ekologicznego Stylu życia "Be ECO" oraz III Festiwal Kawy, Herbaty i Czekolady. Zostaliśmy oznaczeni, jako MEDIA :)
Kiedy postawiliśmy pierwsze kroki w głównej hali byliśmy już oczarowani ilością wystawców, a było ich około 300! W tym roku Krajem Partnerskim były Węgry, a na samych targach pojawiło się około 20 producentów węgierskich, gdzie można było zakupić np. węgierskie pikle, kiełbasy, warzywa, owoce czy wino. Główna hala podzielona była na strefę produktów ekologicznych certyfikowanych (75 stoisk), strefę produktów tradycyjnych (73) i strefę produktów naturalnych niecertyfikowanych (36). 


Na początku rozejrzeliśmy się po wszystkich stanowiskach przy okazji robiąc zdjęcia, a nie było łatwo, bo co chwilę ktoś wchodził w kadr :) Następnie degustowaliśmy, bo prawie na każdym stanowisku można było czegoś spróbować i prowadziliśmy rozmowy, wystawcy chętnie opowiadali o swoich produktach i pasji, udało mi się rozdać kilka wizytówek z myślą o dalszej, nowej współpracy. Świetnie było zobaczyć produkty, które miałam okazję testować na łamach bloga, jednak nikt po za jedną firmą (więcej dalej) nie zainteresował się nami, tak jakbyśmy tego chcieli ;) 

 
 Bardzo dużo wśród wystawców było producentów miodów, ogromny wybór zarówno wśród klasycznych miodów, jak lipowy, wielokwiatowy, gryczany, ale też dla mnie nowych jak np. biały rzepakowy (przepyszny) oraz miodów z dodatkiem owoców np. z pasieki Pucer akacjowy z wiśniami lub poziomkami. W związku z tym, że ja słoik miodu w tym roku już zakupiłam to Paweł zrobił zakupy, postawił na miód akacjowy oraz wysokogórski malinowy kupiony na stanowisku węgierskim, jednak na miodzie jest informacja o wyprodukowaniu w Rumuni - firma Szasz Ilyes.









Moją uwagę przykuwały przetwory w różnych kombinacjach, słodkie i wytrawne. Dżemy, ketchupy z cynamonem i miodem, musztarda z figami, chutneje z zielonych pomidorów. Ileż specjałów spróbowałam, a potem nie wiedziałam, co zakupić :) VITAPOL uraczył mnie właśnie pysznym ketchupem i konfiturą z pigwy, Paweł sfotografował w trakcie mojej degustacji syrop z jarzębiny i okropnie żałuję, że nie miałam okazji go spróbować :( PPHU Bojek miał świetne suszone pomidory i marynowaną dynię. 


 Wielu wystawców zadbało by produkty prezentowały się doskonale, wracamy do tradycji - to lubię :)

 Towary Niezwykłe były doceniane i chętnie degustowane przez odwiedzających, a mnie zaczarowały smakiem i zapomniałam zostawić wizytówkę ;)
 Luks Pomada przykuwało uwagę designerskimi słoiczkami, korzenny pomidor znajdzie na pewno rzeszę fanów, nam przypasował ostry zielony pomidor, który wcale nie był tak ostry jak nam powiedziano.



 Twój Ogród zrobił furorę konfiturą z mirabelki, a odkąd spróbowałam żałuję, że nie wysiliłam się w tym roku by pojechać gdzieś za miasto na zbiory.

Produkty węgierskie przykuwały oko ognistą czerwienią.


Po przejściu kilku kilometrów na hali nie mogliśmy znaleźć stoiska ETERNO, czyli firmy, której produkty miałam okazje testować (tu, tu, tu i tu) i która była sponsorem nagród konkursowych dla Was. Nie pomyśleliśmy by sprawdzić w katalogu numer stoiska i tak się kręciliśmy, a Pavcio się śmiał z jakim zacięciem chodziłam i pod nosem mówiłam "Nooo gdzie jest Eterno" :) W końcu udało się! :) Pełna radości podeszłam się przedstawić, ale wcześniej zostałam zdemaskowana, bo Pani właścicielka mnie poznała :)) Ależ to było miłe, że mogłam osobiście poznać ludzi, z którymi tak miło się współpracowało. Na stoisku same pyszności, w tym nowości np. smaczna figa z makiem. Dla rodziców zakupiłam chrzan z żurawiną, a Pavcio herbaciany król dokupił cytrynki z rumie z cynamonem. Stoisko pełne pyszności, bijącego ciepła i serdeczności, a do tego dostaliśmy podarunek za udaną współpracą - już niedługo testujemy nowe smaczki, truskawki w migdałach proszą się o zjedzenie :) Dziękujemy i pozdrawiamy :)




 Tyle emocji, a na stanowisku Eterno spotkałam jeszcze Dominikę razem z Narzeczonym z bloga Domi w kuchni, którzy to nas dostrzegli:) Cudownie było móc spotkać się na żywo, zamienić kilka słów, wymienić się uśmiechami, przekonać się, że jest taką ciepłą osobą, jaką wydawała mi się w trakcie rozmów na fb. Mam nadzieję, że szybko będzie okazja do następnego, dłuższego spotkania :) 
Te kilka godzin i ponad 5 godzinna podróż nas wykończyła, więc poszliśmy zrelaksować się do hotelu, a po południu zwiedzaliśmy Łódź. Następnego dnia ponownie wybraliśmy się targi licząc na szkolenie z czekolady, jednak prowadzący się rozchorował :( Więc znowu zrobiliśmy kilka rundek po stoiskach.
 Na targach miałam okazję zobaczyć sprzęt Thermomix, który wiele osób sobie chwali, a drugie tyle twierdzi, że nie jest dla nich. Stanowisko nie cieszyło się za dużym zainteresowaniem.
 Targi Natura Food obfitowały także w przeróżne napoje. Po raz pierwszy miałam okazję spróbować napojów słodzonych stewią i faktycznie są bardzo słodkie, ale mają też charakterystyczny posmak, który nie do końca mi pasuje.
Bardzo cieszyłam się z możliwości wypróbowania słynnej Fritz Coli i napojów John Lemon na bazie Yerba Mate. Lemoniada rabarbarowa świetnie orzeźwia, a Yerbata pobudza.




Obojgu nam bardzo zasmakował sok z brzozy firmy Oskoła, zostaliśmy jego fanami w wersji z owocami np. dziką różą, porzeczką, miętą czy cytryną.
Wśród stoisk z napojami znaleźliśmy jeszcze Bombillę, której niestety nie udało nam się spróbować.
 Na kilku stoiskach można było wypróbować naturalnych soków z jabłek, naszą uwagę przykuło stanowisko z jabłkami łąckimi.
Do kupienia były także produkty bezglutenowe, zarówno pieczywa, jak i słodkości, czy przekąski w postaci chrupek paprykowych w kształcie dinozaurów.



 Nie zabrakło także stoisk z serami, oczywiście jak zawsze były wszechobecne oscypki, tymi grillowanymi z żurawiną pożywiał się Pavcio, co jakiś czas :) Nowością były sery pokrojone kostkę, gotowe do koreczków, bardzo dobre w smaku. Nie zabrakło również naszej, regionalnej Kaszubskiej Kozy z serami kozimi, nie udało mi się przebić przez tłum, na szczęście, wiem, kiedy i gdzie u nas w Trójmieście te serki mogę kupić. Zainteresowanie budził wielki kawałek sera parmezan. Całkiem ciekawy smak miał delikatny ser jakby twarożkowy o smaku czekoladowym.









Pięknie pachniało przy stoisku z naturalnymi przyprawami, gdzie można było na miarki (mała, duża) dostać oprócz powszechnych przypraw także takie rzadziej spotykane jak np. trawa cytrynowa, cała gałka muszkatałowa, hyzop, czosnek niedźwiedzi.

Bardzo smakowite były tradycyjne Lody z Natury, zachwycił nas smak antonówka (doskonały!), ja jak zawsze wybrałam malinowy (pyszny), a lody miodowe zostały nagrodzone Złotym Medalem Natura Food.

W między czasie odbywały się różne pokazy kulinarne, trafiliśmy na poczęstunek z zapiekanki ziemniaczanej i gołąbka z sosem pomidorowym. Całość była bardzo słabo doprawiona.




Na innych stoiskach z żywnością znalazły się różnego rodzaju mięsiwa, kiełbasy, dziczyzna, okrasa z gęsi (pycha), kiełki (i kiełkowe obrazki), likiery, nalewki czy proziaki i pewnie mogłabym wymieniać tak bez końca.








 Wino z aronii było okropnie cierpkie, zdecydowanie mój sok i nalewka są lepsze :)

 Nasz, gdański motyw :)




Tak jak wspominałam na początku wpisu, równocześnie odbywał się Festiwal Kawy, Herbaty i Czekolady i to był najsłabszy punkt targów, właściciele nie byli  zainteresowani szczególnie odwiedzającymi, każde stoisko podobne, pokazy kawowe bez rewelacji. Oprócz różnych kaw i niewielu herbat znalazły się wyroby takie, jak kawa i migdały w czekoladzie, syropy do napojów.











Kolejną nowością dla nas była Afri Cola, czyli kultowa lemoniada o smaku coli, która zawiera wysoką dawkę kofeiny (25 mg w 100ml napoju).

Tylko na jednym stanowisku zainteresowano się, czy mamy ochoty napić się kawy. Wszech-Kawa ma mocny aromat orzechowym i postanowiła nas na nogi. A od słowa do słowa okazało się, że właściciel pochodzi z Gdańska :)

Wrócę jeszcze do czekolady, którą jednak znaleźliśmy w poprzedniej hali Natura Food. Manufaktura Czekolady miała piękne kawałki drewna z napisami, czekolady wyglądały pięknie, szkoda, że nie można było ich spróbować, tym bardziej, że cena 20 zł za jedną tabliczkę to bardzo dużo, a może degustacją przekonałoby się klientów.





Nasze zakupy:  
soki z brzozy, z żurawiną, dziką różą i miętą Oskola
cytrynki w rumie z cynamonem Eterno
chrzan z żurawiną Eterno
pakiecik konfiturek z Etrno
przyprawy: trawa cytrynowa, gałka muszkatałowa, pieprz ziołowy, czerwona czubryca, wanilia.
Gołka, bryndza, afri-cola, miód akacjowy, miód wysokogórski malinowy.
Jeszcze rzut oka na Press Room, który ratował nas szybką kawą, chwilą ciszy i wygodnym miejscem do odpoczynku.

Targi Natura Food to ogromne wydarzenia, na którym warto się pojawić. Ogromna hala wypełniona po brzegi stoiskami z przeróżnymi wystawcami, którzy oferują same pyszności zaskoczyła nas bardzo pozytywnie. Mam nadzieję, że z nowych kontaktów coś wyniknie, a że dotychczasowe zostaną utrzymane na podobnym poziomie :) To nie są targi, gdzie pojawiają się tylko produkty od Gospodyń Wiejskich, tutaj znajdziecie także młode przedsiębiorstwa i małe manufaktury spożywcze. Mam nadzieję, że za rok również będzie mi dane odwiedzić tak świetnie zorganizowane targi. 

Widok z okna hotelu Novotel na centrum Łodzi.
Kilka migawek: ul. Piotrkowska, gwiazdy na Piotrkowskiej, Manufaktura, różowo-żółta kamienica, Festiwal Move Light.






To był udany i smakowity weekend :)

Letnia duchota.
I wielki deszcz.

Maślankowy placek z truskawkami i migdałami
placek z truskawkami przepis, przepis na ciasto proste z truskawkami, szybkie ciasto z truskawkami, proste ciasto z truskawkami, placek na maślance z truskawkami, ciasto z truskawkami i migdałami


Ciasto:
 szklanka maślanki
szklanka cukru
2,5 szklanki mąki pszennej
3 jajka
2,5 łyżeczki proszku do pieczenia
łyżeczka cukru waniliowego (przepis)
pół szklanki oleju

Kruszonka:
200 gram mąki
100 gram cukru
100 gram roztopionego masła

+ 500 gram truskawek 
płatki migdałów

Wszystkie składniki na ciasto zmiksować i wylać na dużą, prostokątną blache wyłożoną papierem do pieczenia. 
Składniki na kruszonkę zagnieść ze sobą.
Truskawki odszypułkować, większe przekroić na pół i wykładać na ciasto.
Na owoce wysypać kruszonkę i płatki migdałów.
Piec 40 minut w 170 st.C.
placek z truskawkami przepis, przepis na ciasto proste z truskawkami, szybkie ciasto z truskawkami, proste ciasto z truskawkami, placek na maślance z truskawkami, ciasto z truskawkami i migdałami

Rozcieranie.
Podjadanie.
Skubanie.
Kruszonka
porcja na dużą blaszkę
kruszonka, jak zrobić kruszonkę, przepis na kruszonkę
 200 gram mąki pszennej
100 gram cukru
100 gram masła roztopione i lekko ostudzone

Do miski wsypać mąkę i cukier.
Zalać jeszcze ciepłym masłem.
Zagnieść wszystko razem rozcierając między palcami.
Kruszonką można posypać ciasta, zamrozić na później, albo przygotować crumble. 
kruszonka, jak zrobić kruszonkę, przepis na kruszonkę

Przepisy:

Zapraszam na recenzję produktów ze sklepu emako.pl. Do przetestowania dostałam:
prostokątna forma do pieczenia z przykrywką
kamień do pieczenia pizzy
zestaw: miska z durszlakiem i sztućce sałatkowe
wałek do ciasta.
 Kamień do pieczenia pizzy na metalowej podstawce
jak używać kamień do pizzy, kamień do pizzy opinie, kamień do pizzy czy fajny
Dużo się wcześniej o kamieniu do pizzy naczytałam, ale nie wierzyłam w te wszystkie zachwyty. Okazało się jednak, że ten kto robi w domu pizzę powinien się zaopatrzyć w taki kamień, bo pizza wychodzi rewelacyjna! 
Kamień można używać do wszystkich drożdżowych czy kruchych wypieków. Kamień nagrzewa się równomiernie na całej powierzchni, dzięki czemu czas pieczenia się skraca. Dodatkowo pochłania wilgoć i to dzięki temu właśnie ciasto na pizzę jest tak idealnie chrupiące i pyszne. Metalowy stojak, który jest w komplecie ułatwia wyciąganie pizzy, dzięki czemu możemy efektownie zaserwować ją gościom.
Kamień wkłada się do zimnego piekarnika i nagrzewa się razem z nim - włożenie do nagrzanego pieca spowodowałoby jego pęknięcie! Następnie nakładamy pizzę (lub inne wypieki), co jest dosyć uciążliwe - na szczęście po nałożeniu ciasto można swobodnie przesuwać, by osiągnąć zamierzony efekt.
Czas pieczenia się skraca - 10 minut i mamy gotową pizzę - a jaką pyszną, dawno nie słyszałam tyle zachwytów.
Do minusów można zaliczyć to, że kamienia nie wolno myć detergentami - dosyć ciężko jest go domyć, a po pierwszym pieczeniu nigdy już nie będzie idealnie biały. 
Jeśli jeszcze się zastanawiacie - to kupujcie - polecam z całego serca, choć sama podchodziłam z wątpliwościami. Do kupienia jest tutaj klik w bardzo rewelacyjnej cenie, 49,99zł - w innych sklepach kosztuje prawie dwa razy tyle.



Prostokątna forma do pieczenia z przykrywką
Taka forma marzyła mi się od dawna. Noszenia ciasta w pojemnikach skutkowało nieestetycznym widokiem poprzewracanych kawałków ciasta, a taka forma zapobiega takim przykrym zdarzeniom. 
Forma ma rozmiar 31x21 cm i nadaje się do pieczenia wszystkich rodzajów ciast, ale także mięs czy zapiekanek. Sama piekłam ciasto drożdżowe oraz placki z rabarbarem. Wykonana jest z wysokiej jakości stali odpornej na wysokiej temperatury, posiada powłokę non-stick zapobiegającą przywieraniu, więc nie musimy blaszki smarować tłuszczem-sprawdziłam i faktycznie ciasto bez problemu odchodzi. Dzięki przykrywce ciasto nie wysycha, a także możemy je zabrać do znajomych- przeżyło transport autobusem (ciekawość ludzi i pytania jakie ciasto i z jakiej okazji Pani wiezie gratis w komplecie) :). Formę bardzo łatwo umyć, co jest na spory plus porównując z kamieniem do pizzy.
Do kupienia tutaj klik w cenie 35,90zł.



Wałek do ciasta silikonowy
Nie lubię ciężkich i drewnianych wałków, które lubią pękać u mnie w domu - bliskość morza i wilgotność ma tu swój wpływ. Dodatkowe mam małe rączki (kto widział ten wie) - ten wałek jest świetny dla dzieci i dla kobietek o drobnych rączkach - jego długość to 38 cm i średnica 5,5cm. O ile ja sobie radzę z nim świetnie to Pawłowi jest ciężko wałkować, bo odległość między rączkami wałka, a blatem jest niewielka. Wałek pokryty jest silikonem w pięknym turkusowym kolorze (do wyboru jest też zielony, fioletowy i czerwony). Nie trzeba ciasta podsypywać mąką (pizza, pierogi, ale przy ciasteczkach kruchych się nie sprawdził - trzeba było podsypywać, co mi nie przeszkadza w ogóle), a samo ciasto nie przywiera. Podczas używania obraca się jego główna część, a rączki pozostają nieruchome. Mycie też jest łatwe - wystarczy przetrzeć wilgotną ściereczką.
Ma jedną wadę - jest dosyć głośny, między główną częścią a rączkami coś stukocze podczas wałkowania.
 Do kupienia tutaj klik.


Zielony zestaw: miska, durszlak i sztućce sałatkowe
 Wiosenne kolory w kuchni - to lubię. Całość wykonana jest ze stali nierdzewnej. Okazuje się, że w tych czasach o dobry durszlak ciężko, rozmieszczenie oczek zazwyczaj jest do kitu i płyny zatrzymują się na dnie zamiast wyciekać. Tutaj wszystko jest na swoim miejscu i spełnia swoją rolę, a uchwyty są bardzo przydatne. Miseczka na sałatki bardzo fajnie prezentuje się na stole razem z designerskimi sztućcami. Miska i durszlak są zbliżone rozmiarem do siebie, dzięki czemu przechowywanie jest łatwiejsze i zajmuje mniej miejsca. W dużym skrócie - wszystko ładne i praktyczne.
Do kupienia tu klik.


Po inne kulinarne ( i nie tylko) produkty zapraszam Was na stronę EMAKO.

Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić na zdjęciach jak wyglądał Sopot od kuchni - Slow food festiwal. Wydarzenie miało miejsce na molo w Sopocie w Dzień Matki, gdzie powstał najdłuższy stół, przy którym trójmiejskie restauracje prezentowały mniej lub bardziej ciekawe kulinarne pyszności.
Wstęp kosztował 25 zł - czyli 5 kuponów, a każdy z nich dawał nam możliwość spróbowania czegoś pysznego. Szkoda, że nikt nie wspomniał, że wstęp na molo będzie mimo wszystko płatny, więc do całości trzeba było dodać jeszcze 7 zł.

Dla najwspanialszej Jolanty.
Dla Mamy. 
Wszystkiego słodkiego :*


Pleśniak z rabarbarem
ciasto pleśniak, pleśniak, pleśniak z rabarbarem,
4 szkl. mąki
2 szkl. cukru 
6 jajek (żółtka i białka oddzielnie)
1 1/3 margaryny
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1,5 łyżki kakao 
1 łyżka mąki ziemniaczanej (zastąpiłam łyżką kisielu truskawkowego)
na mus:
600g rabarbaru
1/3 szkl. cukru (można pominąć)
3 łyżki wody

Mąkę z proszkiem przesiać, dodać margarynę i  żółtka. 
Dodać 2/3 szklanki cukru i zagnieść kruche ciasto.
Podzielić na 3 cześci, do jednej z nich dodać kakao. Wstawić do lodówki/zamrażalnika na min.30min. 

Rabarbar myjemy, czyścimy i kroimy w kosteczkę.
Dodać wodę, cukier i rozgotować. 
Można zmiksować na mus, ja pominęłam. 

Białka ubić na pianę, dodawać stopniowo pozostały cukier (1 1/3szkl.) a następnie łyżkę mąki ziemniaczanej (czy kisielu, który nadaje delikatny różowy kolorek).

Dużą, prostokątną blachę wykładamy papierem. 
Piekarnik nagrzewamy do 180 st.C. 

Wyjmujemy ciasta z lodówki.
Na dół blaszki ścieramy na tarce (grube oczka) pierwszą część ciasta.
Na to wylewamy mus.
Ścieramy ciasto z kakao.
Wylewamy pianę z białek.
Na górę ścieramy kolejną część jasnego ciasta.
Piec ok.40min.