Dzisiaj jest ważny dzień - moja kochana Mama świętuje okrągłe urodziny :) Przygotowałam dla Niej najwspanialszy tort, jaki potrafiłam - tort czekoladowy z czekoladowym rantem, z masą mascarpone, konfiturą malinowo-jagodową i jadalnymi storczykami (ulubione kwiaty mojej Mamy) od Ogrodnictwa Lawenda. Stres był nieziemski, czy wszystko się uda, ale wyszło idealnie! :) Jeżeli interesują Was inne torty to zapraszam:

"Uczta Lodu i Ognia"
na podstawie Gry o tron George'a R. R. Martina
Ch. Monroe-Cassel, S. Lehrer
Wydawnictwo: Literackie
Stron: 236

"Uczta Lodu i Ognia" to oficjalna książka kucharska, poradnik dla miłośników i na podstawie sagi George’a R.R. Martina. Czekając na 4 sezon "Gry o tron" warto przeglądać tą pozycję kulinarną i sprawdzić, co jedli  Lannisterowie czy Starkowie. Jeśli nie znacie powieści ani serialu to może zaciekawi Was informacja o przepisach wzorowanych na średniowiecze, jednak nie bójcie się, bo podano także ich współczesne odpowiedniki.
Już na wstępie muszę wspomnieć, że książka została wydana, dzięki dwóm blogerkom, które na swoim blogu (klik) przedstawiały interpretacje przepisów m.in. z serialu Gra o tron. Zostały zauważone i przyczyniły się w ogromnej mierze do wydania tej książki.
Książka rozpoczyna się kilkoma słowami od samego George'a R. R. Martina, który wyjawia nam swoją wstydliwą prawdę (nie zdradzę Wam jaką) :), opowiada, jak i dlaczego przykłada się w swoich dziełach do opisu jedzenia oraz jak doszło do publikacji tej książki, której nie byłoby bez Chelsea i Sariann. O dziewczynach i ich blogu dowiadujemy się w kolejnym rozdziale "O książce". 

Kolejny rozdział poświęcony jest "Zaopatrzeniu średniowiecznej kuchni", w którym wyjaśniono, jak jadano w tamtym czasie, jakie zamienniki możemy stosować - np. zamiast mięsa żubra czy tura można użyć wołowiny. Jest też ciekawa informacja o zamiennikach ziół, choć część z nich możemy dostać już w sklepach np. cząber (zamienić na tymianek) czy galangal (zamiana na imbir). Dalej podano kilka klasycznych, bazowych przepisów. Ten dział dla mnie był wyjątkowo interesujący, ponieważ swoją pracę magisterską pisałam na tematy pokrewne, m. in. o tym, co jedli średniowieczni mieszkańcy Gdańska.
Za tym rozdziałem jest charakterystyka kuchni różnych regionów, gdzie wyjaśniono, że np. na Północy jedzono bogato, począwszy od wszelakiej zwierzyny po jabłka i jagody, mieszkańcy Muru jedzą głównie żywność zakonserwowaną, bo panują tam wieczne lody, a w Dorzeczu kuchnia obfituje w ryby.
Dalej pojawiają się już rozdziały z konkretnych krain. Każdy rozdział rozpoczyna się wypisaniem wszystkich potraw w nim pojawiających się.
Każdy z przepisów opatrzony jest cytatem z sagi, czasem przygotowania, ilością porcji i propozycją, z czym jeszcze można podawać danie. Tak jak wspomniałam na początku, większość przepisów zaprezentowana jest na sposób średniowieczny i współczesny. Przy średniowiecznych przepisach są cytaty i informacja z jakiej książki została wzięta inspiracja - dziewczyny zyskały moje uznanie, gdyż kilka przepisów jest pozostawiononych w niezmienionej formie, podziwiam jakiemu trudowi podołały. Blog autorek miał tylko kilka miesięcy, kiedy pojawiła się propozycja wydania tej książki, tym bardziej zaskakuje pełen profesjonalizm, z jakim podeszły do publikacji. 
Oczywiście przy przepisach podane są składniki i dokładny opis, całość jest jasno napisana.

Moja recenzja zawsze musi być oparta na wypróbowaniu jakiegoś przepisu, czymże jest recenzja książki kulinarnej bez skorzystania z przepisu :). Wybrałam przepis z Północy na siedemnastowieczne pieczone jabłka (przepis) i jego odpowiednik współczesny (zdjęcia z książki powyżej, moje poniżej). Przepisy się sprawdziły, różnił się tylko nieznacznie czas pieczenia. Oby dwie propozycje są równie smaczne.


Większość przepisów jest bardzo prostych, typowo rustykalnych i faktycznie kojarzących się ze średniowieczem. Jest także kilka wyjątkowych przepisów, w pełni oddających charakter sagi, jak np. dornijski wąż, pieczony żubr, szarańcza o smaku miodowym czy pasztet z gołębi. W książce znajdują się przepisy na bułki, chleby, ciasta, śniadania, dania główne, sałatki i napoje itp. 

Większość fotografii pochodzi od autorek, dlatego z jednej strony są one bardzo autentyczne, utrzymane w podobnym klimacie, z drugiej strony widać, że nie są profesjonalne - nie wszystko widać dobrze na zdjęciach, część z fotografii jest malutka. 

Na końcu książki znajduje się rozdział "Stylowe ucztowanie", w którym autorki podpowiadają, jak można przyrządzić stylową ucztę, koniecznie z użyciem świec :). Jest także spis potraw, propozycje menu, podziękowania, spis treści, a także źródła cytatów zaczerpniętych z sagi. 




Przyznaję się bez bicia - sagi nie czytałam, nie jestem fanką fantasy, a do oglądania serialu zachęcił mnie Narzeczony i... czekam niecierpliwie na kolejny sezon Gry o tron. Do książki podeszłam z ciekawością, chociaż nie dawałam jej dużych szans, a tu takie ogromne zaskoczenia. "Uczta Lodu i Ognia" jest pięknie wydaną książką kucharską w twardej okładce, powstała z dbałością o każdy szczegół, blogerki wykazały się wielkim profesjonalizmem, tym bardziej to cenię, biorąc pod uwagę krótki staż bloga. Przepisy są bardzo ciekawe i smakowite, większość z nich jest prosta, choć jest też kilka dla wymagających czytelników. Chylę czoła także tłumaczowi, który w pełni oddał charakter cytatów średniowiecznych używając odpowiedniego słownictwa. Książka powinna zainteresować zarówno fanów fantasy, sagi, Gry o tron, jak i historyków. To pozycja dla prawdziwych smakoszy. Warto mieć ją w swojej biblioteczce, polecam z całego serca!

"Nie żałujcie sobie jadła, przyjaciele. Nadchodzi zima"
George R. R. Martin


Dziękuję Wydawnictwu  za przekazanie książki.

Do zrobienia tego ciasta zbierałam się ponad 2 lata - niewiarygodne, że tak długo zwlekałam, bo dzisiaj wiem, że jest to przepyszne ciasto, bardzo wpasowuje się w klimat świąteczny. Miodowe blaty, budyniowy krem i polewa czekoladowe z orzechami i migdałami to pyszne połączenie. Przepis jest trochę wymagający, ale warto się wysilić by potem zbierać zachwyty i być dumnym z wykonania takiego dobrego i ładnego ciasta. Więcej świątecznym przepisów znajdziecie tu - klik.

Miodownik

ciasto:
3 szklanki mąki
pół szklanki cukru
4 łyżki miodu płynnego
pół kostki margaryny Palma z Murzynkiem Bielmar
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 jajka

krem:
2 szklanki mleka
łyżka mąki pszennej
łyżka mąki ziemniaczanej
łyżka cukru waniliowego
kostka margaryny Palma z Murzynkiem Bielmar
niepełna szklanka cukru pudru

polewa:
2 łyżki mleka
4 łyżki cukru
2 łyżki kakao
50 g (1/4) kostki margaryny Palma z Murzynkiem Bielmar

dodatki:
orzechy włoskie
płatki migdałów

Wszystkie składniki na ciasto włożyć do miski i zagnieść ze sobą, ciasto powinno być trochę lepkie.
Ciasto podzielić na 4 równe części - po około 200 g.
Dno tortownicy o średnicy 21 cm wysmarować tłuszczem i posypać mąką.
Rozwałkować pierwszą część ciasta na tortownicy lub wylepić ciastem dno ręcznie.
Piec przez 15 minut w temp. 180 st.C. aż się stanie lekko brązowe.
Wyjąć ostrożnie z blaszki gotowe ciasto - będzie lekko miękkie, ale stwardnieje po chwili, dobrze jest wyjmować ciasto przy użyciu szerokiej i płaskie łopatki.
Czynność powtórzyć z kolejnymi 3 blatami. 
Zostawić blaty do ostudzenia.
Przygotować krem wlewając jedną szklankę mleka do rondla i podgrzewać.
Drugą szklankę mleka wymieszać z mąką pszenną, ziemniaczaną i cukrem waniliowym.
Dodać zawartość drugiej szklanki do rondla i podgrzewać, mieszając aż masa zgęstnieje.
Zostawić do ostudzenia.
Margarynę utrzeć z cukrem pudrem, a następnie dodawać po łyżce masy budyniowej ciągle miksując.
Gotową masą przełożyć blaty miodownika - kremu nie kładziemy na ostatnią górną warstwę, tam będzie polewa.
Dobrze jest zostawić ciasto przełożone kremem na noc w lodówce.
Przygotować polewę wkładając wszystkie składniki do rondelka, podgrzewać aż całość się połączy ze sobą.
Wylać polewę na wierzch ciasta i od razu ozdobić orzechami i płatkami migdałów.

Print Friendly and PDF


Jeszcze przed Świętami chciałabym zaprezentować Wam kilka dodatkowych książek kulinarnych, w swoim cyklu "Pożeraczka książek", które warto zakupić na prezent świąteczny. Dzisiaj zacznę od słodkiej pozycji, która do kupienia jest w promocyjnej cenie w Księgarni Internetowej Gandalf.

Moje wypieki i desery
Dorota Świątkowska
Wydawnictwo: Egmont
Stron: 304

Książka jest autorstwa znanej blogerki kulinarnej prowadzącej bloga mojewypieki.com, na którym zamieszcza wyłącznie słodkie przepisy. Na bloga Doroty wchodzę bardzo często, czasami tylko by pooglądać piękne zdjęcia, a czasem gdy szukam czegoś konkretnego. Podziwiam Dorotę za cierpliwość w odpisywaniu na komentarze. Dorota już wcześniej wydała swoją pierwszą książkę "Moje wypieki", która w przeciwieństwie do tej recenzowanej dzisiaj przeze mnie, nie zaskoczyłaby mnie na tyle by ją kupić. Okładka "Moich wypieków i deserów" przykuwa uwagę już samym tytułem napisanym ciekawą, białą czcionką na czarnym tle. Wydana jest w twardej okładce, na ładnym papierze i ma wstążeczkę do zaznaczenia strony. Często pokazuję Pawłowi książki kulinarne, to była pierwsza, którą wyrwał mi z rąk, przeglądał, a co chwilę padały takie słowa z Jego ust "ooo to musisz zrobić" :). 

Zaraz na wstępie jest kilka akapitów słów od autorki utrzymanych w bardzo pozytywnym tonie, w którym dowiadujemy się, że książka jest wynikiem długoletniej działalności na blogu. Zapamiętałam sobie takie zdanie z tego wstępu: "Każdy umie piec, choć nie każdy okrył w sobie tą umiejętność...albo po prostu nie trafił do tej pory na dobre przepisy" :).
Za wstępem znajduje się spis treści z podziałem na takie rozdziały:
-Babeczki i muffinki
-Ciasteczka
-Tarty i ciasta kruche
-Bezy i ciasta bezowe
-Ciasta drożdżowe
-Serniki
-Torty
-Od sasa do lasa
-Desery.
W większości rozdziałów znajduje się  po kilkanaście przepisów. Jestem przekonana, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Układ książki jest jasny dla czytelnika, po lewej zawsze znajdują się duże zdjęcia zajmujące całą stronę, po prawej jest przepis. Strona przepisowa zawiera duży tytuł przepis, krótki opis, składniki i wykonanie ciasta. Jeśli są to ciasteczka czy muffinki zawarta jest informacja o ilości porcji, która wychodzi z przepisu.




W książce znajdują się przepisy nowe oraz takie, które miały już swoją publikację na blogu. Kilka z przepisów, które znalazły się akurat w tej książce, miałam okazje przetestować przy różnych uroczystościach. Tak było np. z tortem brzoskwiniowym, ten przepis się sprawdził i tort wyszedł doskonale. Miałam okazję też spróbować wcześniej przepisu na lody chałwowe z tahini, te niestety mi się nie udały, a po komentarzach na blogu przy tym wpisie widziałam, że nie tylko mi. Dla potrzeby recenzji przetestowałam przepis na ciasteczka baletki, które kojarzę z dzieciństwa, kupowane w sopockiej cukierni - wyszły w smaku, takie jak je zapamiętałam, natomiast czas pieczenia u mnie wydłużył się o 10 minut.


tort brzoskwiniowy w moim wykonaniu - klik

moje wykonanie - przepis ze zdjęciami niebawem
Zarówno przepisy, jak i fotografie są autorstwa Doroty - a zdjęcia są naprawdę piękne, duże, zachęcające aż ślinka leci. Dobra robota :)




Jest kilka przepisów zimowych i świątecznych, które teraz przed świętami warto przejrzeć. 


Pod koniec książki znajduje się rozdział niewymieniony w spisie treści, to taki bonusowy dział - "Przepisy specjalne", gdzie znajdziemy kilka przepisów i porad już bez zdjęć. Dla laika bardzo przydatne.



Na końcu książki są przeliczniki kuchenne oraz indeks alfabetyczny - przy indeksie brakuje mi numerów stron, ale jest też indeks rzeczowy, gdzie po konkretnych produktach możemy znaleźć odpowiadający nam przepis.





Książkę polecam dla każdego, kto jednak ma minimalne pojęcie o gotowaniu, bo przepisy nie są banalnie proste, raczej wymagające wprawy i jakiegoś pojęcia o pieczeniu. Jest to książka, którą warto mieć w swojej biblioteczce, bo jest pięknie wydana, dlatego też nadaje się doskonale na prezent. Zdecydowanie lepsza książka niż ta pierwsza wydana, tutaj włożony jest ogrom pracy i serca autorki. Może brakuje tutaj trochę jakiś osobistych anegdot jeśli miałabym się już przyczepić, wtedy byłoby idealnie utożsamić się trochę bardziej z Dorotką. Ogólnie polecam książkę, ja jestem zadowolona i mam kilka przepisów zaznaczonych do wypróbowania :) 

Książkę dostałam dzięki współpracy z Księgarnią Internetową Gandalf.







Lubię korzystać z ciasta francuskiego, bo daje nam bardzo dużo możliwości. Na słodko lubię jako jabłkowe odwracanki, a na czasie jest pomysł na świąteczną makową choinkę. Na wytrawnie najczęściej przygotowują szybkie mini pizzerki. Dzisiaj serwuję przekąskę imprezową, która na pewno się sprawdzi - to ciasto francuskie z cienkim boczkiem, śliwką i cebulą. Przy przygotowaniu użyłam koncentratu pomidorowego z czosnkiem Pudliszki, który jest mocno pomidorowy i nie zawiera konserwantów ani żadnego glutaminianu sodu. 

Tartaletki z boczkiem, śliwką i cebulą
opakowanie ciasta francuskiego
koncentrat pomidorowy z czosnkiem Pudliszki
kilkanaście plastrów boczku
cebula
kilkanaście śliwek suszonych
majaranek

Ciasto francuskie pokroić na kwadraty o boku ok. 8 cm.
Brzegi docisnąć z każdej strony widelcem.
Na środek kwadratów nakładać koncentrat i rozsmarować.
Cebulę pokroić w piórka.
Układać na każdym kawałku ciasta po plastrze boczku, plasterku cebuli, śliwce suszonej, a całość posypać majerankiem.
Piec na papierze do pieczenia w 200 st.C. przez 15-20 minut do zbrązowienia ciasta.




Placuszki to zawsze dobry pomysł na śniadanie. Tym razem urozmaiciłam sobie posiłek przygotowując do nich prażone jabłuszka z cynamonem, a całość polałam miodem. Na stole postawiłam też szklankę 100% soku multiwitamina Tymbark bez konserwantów i dodawanego cukru. Okazuje się, że nie spożywamy zalecanych pięciu porcji warzyw, owoców lub soku, bo wydaje nam się, że przestrzeganie zdrowej diety jest bardzo trudne do zrealizowania. Tymczasem, wystarczy szklanka soku do śniadania by dostarczyć do organizmu pierwszą dawkę witamin, która pozwoli nam dobrze rozpocząć dzień.

Placuszki z prażonymi jabłkami
placuszki z prażonymi jabłkami, pancakes z jabłkami, placuszki, pancakes, prazone jabłuszka

szklanka mąki pszennej
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki cukru
jajko
2 łyżki oleju
szklanka mleka

jabłko
łyżka cukru
3 łyżki wody
cynamon
miód

Przygotowanie rozpocząć od obrania jabłek, pozbawieniu ich gniazd nasiennych i pokrojeniu w kostkę.
Wrzucić je do rondelka, dodać cukier i wodę.
Gotować kilka minut pod przykrywką, co jakiś czas przemieszać.
Kiedy będą szkliste dodać cynamon i chwilę razem dusić.
Odstawić na bok i przygotować placuszki.
Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia i cukrem.
Jajko zmiksować z olejem i mlekiem.
Całość zmiksować ze sobą i odstawić na 15 minut.
Na rozgrzaną patelnię kłaść łyżkę ciasta, przekręcić na drugą stronę po pojawieniu się pęcherzyków.
Placuszki powinny być rumiane z obu stron.
Placuszki układać jeden na drugi - nie tracą ciepła.
Na wierzch wyłożyć prażone jabłuszka, całość polać miodem.



Kiedy zobaczyłam ten przepis to koniecznie musiałam zrobić to ciasto. Jabłka, serek homogenizowany, jesienne ciasto z cynamonem - serowy jabłecznik jest obłędnie dobry, delikatny, puszyste poduszeczki, z miękkimi jabłkami w środku. Prezentuje się nietypowo, dlatego to ciasto dołącza do listy ulubionych. Inne ciasta z jabłkami na blogu:

Jabłecznik serowy
jabłecznik serowy, przepis na najlepszy jabłecznik, najlepszy jabłecznik, jabłecznik bez jajek, jabłecznik z serkiem, poduszki z jabłkami

ciasto:
 2,5 szklanki mąki
 250 g masła
 200 g waniliowego serka homogenizowanego
 2/3 szklanki cukru pudru
łyżka cukru waniliowego
łyżeczka proszku do pieczenia

 8 dużych jabłek   
 cynamon
 cukier puder do posypania

Składniki na ciasto zagnieść ze sobą, podzielić na dwie części i wstawić do lodówki na min. godzinę.
Jabłka obrać, przekroić na pół, usunąć gniazda nasienne.
Prostokątną blaszkę o wymiarach ok. 25x30 cm.wyłożyć papierem do pieczenia.
Pierwszą część ciasta rozwałkować na prostokątny placek o wymiarach blaszki, wyłożyć ciastem dno blaszki.
Na cieście układać jabłka w 2 lub 3 rzędy, wybrzuszeniami do góry, posypać je cynamonem i cukrem.
Rozwałkować drugą część ciasta i przykryć nią jabłka.
Nakłuć wierzch ciasta widelcem.
Piec 45 minut w temp. 180 st.C. - do zrumienienia.







Ciasta z jabłkami zawsze są dobre. Ostatnio pokazywałam przepis na szarlotkę z pianką, a tym razem prezentuję jabłecznik z bezą. To jedno z tych ciast, które wymaga cierpliwości - na początku trzeba zagnieść ciasto, które musi odstać w lodówce, potem je podpiec, odstawić do ochłodzenia, ubić bezę i wreszcie upiec, ale jest tego warte, podobnie jak jabłecznik z chmurką. Jeśli nie macie tyle czasu zróbcie klasyczny jabłecznik.

Jabłecznik z bezą

kruche ciasto:
3 szklanki mąki krupczatki
250 g margaryny lub masła
2/3 szklanki cukru
4 żółtka
2 łyżki wody

mus jabłkowy lub 1,5 kg jabłek, 3 łyżki cukru, łyżeczka cynamon

beza:
4 białka
szklanka cukru pudru
łyżeczka mąki ziemniaczanej
2 łyżeczki soku z cytryny

Składniki na kruche ciasto zagnieść ze sobą, włożyć do woreczka foliowego i wstawić do lodówki na min. godzinę.
Po tym czasie ciasto rozwałkować i wyłożyć do formy o średnicy 21cm wyłożonej papierem do pieczenia.
Podpiec w piekarniku przez 20 minut w temp. 200 st.C, a następnie zostawić do wystudzenia.
Na ciasto wyłożyć gotowy mus z jabłek (jeśli nie mamy takiego to wystarczy zetrzeć jabłka na tarce lub pokroić w małe kawałki i smażyć je do miękkości z cukrem, pod koniec smażenia dodać cynamon).
Przygotować bezę: ubić białka na sztywno, do ubitych stopniowo dodawać cukier puder dalej ubijając, na koniec dodać mąkę ziemniaczaną i sok z cytryny. Piana musi być sztywna i lśniąca.
Pianę wyłożyć np. szprycą na jabłka.
Włożyć ciasto do nagrzanego piekarnika do 180 st.C. i piec 45 minut.




Długo zwlekałam z przygotowaniem brownie, bo myślałam sobie, co może być takiego dobrego w amerykańskim murzynku... aż do momentu, kiedy zrobiłam sernikobrownie z wiśniami i przepadłam, jak wszyscy inni :) Dla znajomych ostatnio przygotowałam wersję sernikobrownie z malinami, która jest jeszcze lepsza. Jeśli jednak się wahacie to zróbcie zwykłego murzynka, ale nie wiecie, co tracicie:).