Wędzonego łososia bardzo lubimy, dlatego często przygotowujemy z niego przystawki i przekąski. Roladki z łososia z serkiem robiłam po raz pierwszy, ale na pewno będzie szybka powtórka. Polecam także inne przepisy z wędzonym łososiem:
Roladki z łososia z serkiem
łosoś z serkiem, roladki z łososia z serkiem, łosoś wędzony z serkiem, łosoś z serkiem i koperkiem
 jeden duży lub kilka mniejszych plastrów z wędzonego łososia
150 g serka śmietankowego naturalnego
kilka łyżeczek śmietany 18%
mały ząbek czosnku
koperek
sól, pieprz ziołowy
Serek mieszamy z przeciśniętym przez praskę czosnkiem i posiekanym drobno koperkiem.
Do serka dodać 2-3 łyżeczki śmietany i wymieszać, tak by konsystencja nie była za gęsta (ale nie może być też lejąca).
Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Duży plaster łososia przekroić na kilka pasków o długości około 10 cm i szerokości 2-3 cm, a kiedy mamy mniejsze plastry nie trzeba kroić.
Każdy pasem wysmarować serkiem na całej długości i zwijać w roladki.
Można też cały, duży plaster łososia wysmarować serkiem, zwinąć w rulon, a następnie przekrajać na mniejsze kawałki. Print Friendly and PDF
łosoś z serkiem, roladki z łososia z serkiem, łosoś wędzony z serkiem, łosoś z serkiem i koperkiem

"Uczta Lodu i Ognia"
na podstawie Gry o tron George'a R. R. Martina
Ch. Monroe-Cassel, S. Lehrer
Wydawnictwo: Literackie
Stron: 236

"Uczta Lodu i Ognia" to oficjalna książka kucharska, poradnik dla miłośników i na podstawie sagi George’a R.R. Martina. Czekając na 4 sezon "Gry o tron" warto przeglądać tą pozycję kulinarną i sprawdzić, co jedli  Lannisterowie czy Starkowie. Jeśli nie znacie powieści ani serialu to może zaciekawi Was informacja o przepisach wzorowanych na średniowiecze, jednak nie bójcie się, bo podano także ich współczesne odpowiedniki.
Już na wstępie muszę wspomnieć, że książka została wydana, dzięki dwóm blogerkom, które na swoim blogu (klik) przedstawiały interpretacje przepisów m.in. z serialu Gra o tron. Zostały zauważone i przyczyniły się w ogromnej mierze do wydania tej książki.
Książka rozpoczyna się kilkoma słowami od samego George'a R. R. Martina, który wyjawia nam swoją wstydliwą prawdę (nie zdradzę Wam jaką) :), opowiada, jak i dlaczego przykłada się w swoich dziełach do opisu jedzenia oraz jak doszło do publikacji tej książki, której nie byłoby bez Chelsea i Sariann. O dziewczynach i ich blogu dowiadujemy się w kolejnym rozdziale "O książce". 

Kolejny rozdział poświęcony jest "Zaopatrzeniu średniowiecznej kuchni", w którym wyjaśniono, jak jadano w tamtym czasie, jakie zamienniki możemy stosować - np. zamiast mięsa żubra czy tura można użyć wołowiny. Jest też ciekawa informacja o zamiennikach ziół, choć część z nich możemy dostać już w sklepach np. cząber (zamienić na tymianek) czy galangal (zamiana na imbir). Dalej podano kilka klasycznych, bazowych przepisów. Ten dział dla mnie był wyjątkowo interesujący, ponieważ swoją pracę magisterską pisałam na tematy pokrewne, m. in. o tym, co jedli średniowieczni mieszkańcy Gdańska.
Za tym rozdziałem jest charakterystyka kuchni różnych regionów, gdzie wyjaśniono, że np. na Północy jedzono bogato, począwszy od wszelakiej zwierzyny po jabłka i jagody, mieszkańcy Muru jedzą głównie żywność zakonserwowaną, bo panują tam wieczne lody, a w Dorzeczu kuchnia obfituje w ryby.
Dalej pojawiają się już rozdziały z konkretnych krain. Każdy rozdział rozpoczyna się wypisaniem wszystkich potraw w nim pojawiających się.
Każdy z przepisów opatrzony jest cytatem z sagi, czasem przygotowania, ilością porcji i propozycją, z czym jeszcze można podawać danie. Tak jak wspomniałam na początku, większość przepisów zaprezentowana jest na sposób średniowieczny i współczesny. Przy średniowiecznych przepisach są cytaty i informacja z jakiej książki została wzięta inspiracja - dziewczyny zyskały moje uznanie, gdyż kilka przepisów jest pozostawiononych w niezmienionej formie, podziwiam jakiemu trudowi podołały. Blog autorek miał tylko kilka miesięcy, kiedy pojawiła się propozycja wydania tej książki, tym bardziej zaskakuje pełen profesjonalizm, z jakim podeszły do publikacji. 
Oczywiście przy przepisach podane są składniki i dokładny opis, całość jest jasno napisana.

Moja recenzja zawsze musi być oparta na wypróbowaniu jakiegoś przepisu, czymże jest recenzja książki kulinarnej bez skorzystania z przepisu :). Wybrałam przepis z Północy na siedemnastowieczne pieczone jabłka (przepis) i jego odpowiednik współczesny (zdjęcia z książki powyżej, moje poniżej). Przepisy się sprawdziły, różnił się tylko nieznacznie czas pieczenia. Oby dwie propozycje są równie smaczne.


Większość przepisów jest bardzo prostych, typowo rustykalnych i faktycznie kojarzących się ze średniowieczem. Jest także kilka wyjątkowych przepisów, w pełni oddających charakter sagi, jak np. dornijski wąż, pieczony żubr, szarańcza o smaku miodowym czy pasztet z gołębi. W książce znajdują się przepisy na bułki, chleby, ciasta, śniadania, dania główne, sałatki i napoje itp. 

Większość fotografii pochodzi od autorek, dlatego z jednej strony są one bardzo autentyczne, utrzymane w podobnym klimacie, z drugiej strony widać, że nie są profesjonalne - nie wszystko widać dobrze na zdjęciach, część z fotografii jest malutka. 

Na końcu książki znajduje się rozdział "Stylowe ucztowanie", w którym autorki podpowiadają, jak można przyrządzić stylową ucztę, koniecznie z użyciem świec :). Jest także spis potraw, propozycje menu, podziękowania, spis treści, a także źródła cytatów zaczerpniętych z sagi. 




Przyznaję się bez bicia - sagi nie czytałam, nie jestem fanką fantasy, a do oglądania serialu zachęcił mnie Narzeczony i... czekam niecierpliwie na kolejny sezon Gry o tron. Do książki podeszłam z ciekawością, chociaż nie dawałam jej dużych szans, a tu takie ogromne zaskoczenia. "Uczta Lodu i Ognia" jest pięknie wydaną książką kucharską w twardej okładce, powstała z dbałością o każdy szczegół, blogerki wykazały się wielkim profesjonalizmem, tym bardziej to cenię, biorąc pod uwagę krótki staż bloga. Przepisy są bardzo ciekawe i smakowite, większość z nich jest prosta, choć jest też kilka dla wymagających czytelników. Chylę czoła także tłumaczowi, który w pełni oddał charakter cytatów średniowiecznych używając odpowiedniego słownictwa. Książka powinna zainteresować zarówno fanów fantasy, sagi, Gry o tron, jak i historyków. To pozycja dla prawdziwych smakoszy. Warto mieć ją w swojej biblioteczce, polecam z całego serca!

"Nie żałujcie sobie jadła, przyjaciele. Nadchodzi zima"
George R. R. Martin


Dziękuję Wydawnictwu  za przekazanie książki.

Drożdżowe wypieki pojawią się u mnie rzadko, ponieważ lubię szybkie przepisy, nie wymagające czekania. Postanowiłam trenować swoją cierpliwość i podboje drożdżowe, dlatego zaraz po nowym roku przygotowałam drożdżówki z makiem, a konkretnie piękne ślimaczki drożdżowe z masą makową. Wszystkim bardzo smakowały, zarówno na śniadanie, jak i na deser do kawy sprawdziły się perfekcyjnie. Przechowywane w szczelnym pojemniku były dobre nawet po kilku dniach. To kolejne słodki drożdżowy wypiek do kolekcji:

Ślimaczki drożdżowe z masą makową
drożdżówki z makiem, ślimaczki drożdżowe, ślimaczki drożdżowe z makiem, ślimaczki drożdżowe z masą makową, drożdżówki z masą makową

3 szklanki mąki
pół szklanki cukru
pół szklanki mleka
pół kostki masła (100g)
2 jajka + żółtko
3 dag drożdży
łyżeczka ekstraktu waniliowego

ok. 300 g masy makowej
białko do smarowania drożdżówek

Mleko podgrzać, wymieszać razem z łyżeczką cukru i pokruszonymi drożdżami.
Zostawić rozczyn na 10 minut w ciepłym miejscu.
Roztopić masło i zostawić do ochłodzenia.
Wsypać do miski mąkę, dodać rozczyn i wymieszać.
Dodać ekstrakt, rozpuszczone masło, cukier, jaja i żółtko, a całość wyrobić ręcznie na gładkie elastyczne ciasto - będzie trzeba podsypywać mąką do uzyskania odpowiedniej konsystencji. 
Odstawić do wyrośnięcia w ciepłym miejscu na godzinę, miskę przykryć ściereczką.
Kiedy ciasto podwoi objętość, odgazować je, uderzając pięścią i podzielić na dwie części.
Każdą rozwałkować na duży prostokąt, a następnie na pokroić na długie paski o szerokości około 10 cm.
Każdy pasek wysmarować masą makową i zawijać w ślimaczki.
Na środku można zrobić niewielkie poprzeczne nacięcie.
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia, ułożyć na niej drożdżówki w odstępach i odstawić jeszcze na 30 minut do rośnięcia.
Po tym czasie rozmieszanym białkiem wysmarować każdą drożdżówkę.
Piec w 180 st.C. przez 20 minut góra dół i jeszcze kilka minut na termoobiegu do zarumienienia się.
Studzić drożdżówki na kratce, po wystudzeniu dekorować lukrem - przepis tutaj.
Wyszło mi 12 sztuk ślimaczków.

Print Friendly and PDF
drożdżówki z makiem, ślimaczki drożdżowe, ślimaczki drożdżowe z makiem, ślimaczki drożdżowe z masą makową, drożdżówki z masą makową

drożdżówki z makiem, ślimaczki drożdżowe, ślimaczki drożdżowe z makiem, ślimaczki drożdżowe z masą makową, drożdżówki z masą makową

Pizza na cienkim cieście pojawia się u nas zawsze przy okazji większych uroczystości. Wszystkim smakuje, każdy dodaje ulubione dodatki, a kiedy wałkują pizzę mężczyźni wychodzi idealna. Polecam pizze:

Pizza z mozzarellą i suszonymi pomidorami
pizza na cienkim cieście, pizza z suszonymi pomidorami, pizza po włosku


 ciasto:
1 i 3/4 szklanki mąki 
3/4 szklanki ciepłej wody (użyłam włoskiej klik)
2 łyżeczki suchych drożdży
2 łyżeczki oliwy (klik)
3/4 łyżeczki soli

sos pomidorowy:
około pół słoiczka koncentratu/przecieru pomidorowego
3 łyżki wody lub oliwy
łyżeczka oregano
łyżeczka bazylii
sól, pieprz
3 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę

dodatki:
ser żółty
mozzarella
salami
szynka
suszone pomidory
pieczarki

Wszystkie składniki na ciasto razem wyrobić.
Odstawić na godzinę w ciepłym miejscu.
Składniki na sos pomidorowy wymieszać ze sobą.
Ciasto wywałkować na dwa placki, jak najcieniej.
Każdą pizzę posmarować sosem pomidorowym.
Na sos wyłożyć starty na tarce żółty ser i resztę dodatków: pokrojone pieczarki, salami,  szynkę, suszone pomidory.
Piec 15 minut w temp. 180 st.C góra-dół, na 5 minut przed końcem pieczenia włączyć termoobieg i wyłożyć na pizzę mozzarellę. 
pizza na cienkim cieście, pizza z suszonymi pomidorami, pizza po włosku

pizza na cienkim cieście, pizza z suszonymi pomidorami, pizza po włosku
U nas pizza obowiązkowo z sosem czosnkowym własnej produkcji, a podane w pięknych naczynkach od Smaki Południa.
sos czosnkowy, pizza


Ten deser charakteryzuje się rustykalną prostotą i przywołuje skojarzenia z urokami XVII wiecznej francuskiej wsi. Siedemnastowieczne pieczone jabłka z cynamonem to deser z "Uczty lody i ognia", czyli książki kucharskiej opracowanej na podstawie Gry o tron i kolejnych części z sagi - recenzja niebawem. Pieczone jabłka są doskonałe w smaku i przywołują moje smaki dzieciństwa, kiedy jabłuszka piekło się w domowym piecu. Miękkie jabłka z masłem i cynamonem to prawie jabłkowa tarta :).

Pieczone jabłka z cynamonem
"Uczta lodu i ognia" Ch. Monroe-Cassel, S. Lehrer 
pieczone jabłka, pieczone jabłka z cynamonem, jak zrobić pieczone jabłka, pieczone jabłka przepis


2 twarde jabłka
łyżka mielonego cynamonu
2 łyżki roztopionego masła
4 łyżki cukru
woda

Wymieszać roztopione masło z cynamonem i cukrem.
Jabłka przeciąż na pół, wzdłuż ogryzka.
Wydrążyć gniazda nasienne - najlepiej zrobić to łyżką do melonów.
Ostrym nożem nakłuć miąższ jabłka.
W naczyniu żaroodpornym lub brytfance ułożyć jabłka dziurką do góry i nalać na dno naczynia wodę, tylko tyle by przykryć dno naczynia.
Podzielić nadzienie na wszystkie jabłka i równomiernie rozprowadzić w zagłębieniach.
Piec pod przykryciem ( piekłam bez i uważam, że przykrycie jest zbędne) w temp. 175 st. przez 45 minut. 
Najlepiej sprawdzić po 40 minutach miękkość jabłek.
pieczone jabłka, pieczone jabłka z cynamonem, jak zrobić pieczone jabłka, pieczone jabłka przepis

pieczone jabłka, pieczone jabłka z cynamonem, jak zrobić pieczone jabłka, pieczone jabłka przepis



pieczone jabłka, pieczone jabłka z cynamonem, jak zrobić pieczone jabłka, pieczone jabłka przepis

Lubię urozmaicać sobie poranki pyszną kawą, tym razem było to capuccino. To taka chwila dla mnie, kiedy mogę zatopić łyżeczkę w piance i bezkarnie ją wyjadać. Moja kawa musi być słodka i nie za mocna. Dzisiaj prezentuję przepis na włoski napój kawowy ze spienionym mlekiem, czyli przepis na capuccino, a najbardziej lubię te przepisy:

Capuccino
capuccino, przepis na capuccino, domowe capuccino, capuccino przepis


50 ml wrzątku
łyżeczka kawy rozpuszczalnej
łyżeczka cukru
150 ml mleka
kakao

Kawę i cukier zalać wrzątkiem w filiżance.
Mleko podgrzać w rondelku albo mikrofalówce, ale nie zagotować.
Spienić mleko spieniaczem do mleka, miksując, przy użyciu blendera lub wymieszać mleko w zamkniętym słoiczku.
Przelać do filiżanki, układając piankę na górę.
Posypać kakao.
przepis na capuccino, capuccino

Restauracja GANESH, o której pisałam już jakiś czas temu w mojej relacji (klik), organizuje raz w miesiącu bolly-czwartek. W programie zawsze jest projekcja bollywoodzkiego hitu, indyjskie drinki i specjalny zestaw promocyjny z tej okazji. Najbliższy bolly-czwartek odbędzie się 9 stycznia  o 18.30 w restauracji na Kowalach.

Tym razem, 9tego stycznia prezentowany będzie absolutny bolly klasyk, czyli "Czasem słońce, czasem deszcz". My na pewno się wybierzemy, może się z kimś z Was spotkamy? :)

My byliśmy na bollyczwartku 5 grudnia - to był pamiętny czwartek, kiedy rozhulał się na dobre Ksawery, a pokazywano wtedy film Dhadkan - Bicie serca - było wesoło :)


Do filmu zamówiliśmy po specjalnym bolly-zestawie, w skład których wchodzi Mix Veg Pakora, czyli warzywa panierowane w mące grochowej i smażonej, podane z dwoma sosami oraz duże piwo.  Cena zestawu to 20 zł, a normalnie same warzywa kosztują 16 zł, bardzo się opłaca w tym dniu wziąć taki zestaw do chrupania podczas oglądania filmu. Porcja warzyw jest naprawdę solidna, wśród nich jest cebula, ziemniaki i kalafior. 






Nasze wizyta w Ganesh nie może się odbyć bez zamówienia placka Naan, tym razem wybraliśmy taki z masełkiem za 12 zł. Uwielbiamy oboje je bardzo, a dla mnie frajdą jest podpatrywanie, jak jest uklepywany przez Szefów Kuchni :).


Przy pierwszej swojej wizycie próbowałam na deser indyjskiej chałwy, która była bardzo dobra i równie mocno słodka. Tym razem skosztowałam Kulfi, czyli mocno zmrożonych lodów indyjskich za 14 zł. Smakowały trochę jak mocno zmrożone mleko skondensowane, smaczne, gęste, ale dalej bardzo słodkie :). 


Zachęcam do odwiedzenia GANESH nie tylko w bolly-czwartek, my już mamy swoją wizytę zaplanowaną na poniedziałek i właśnie bolly-czwartek :) 







Jak pewnie pamiętacie, 20 grudnia blog obchodził swoje 3 urodziny. Pierwsze urodziny świętowałam musem czekoladowym, na drugie był dla Was ogromny konkurs z mnóstwem nagród, a w trzecie postanowiłam się spotkać z fanami bloga i znajomymi :).
Spotkanie urodzinowe odbyło się we francuskiej restauracji A la française, która pięknie nas ugościła.

Mini klopsiki, czyli kulki mięsne na patyku idealnie sprawdzają się na imprezach. Świetnie smakują same w sobie, dzięki karmelizowanej cebuli mają troszkę nietypowy smak, a jeszcze lepiej w połączeniu z dipami. Lubię też:
sezamowe kąski
kotleciki z miętą.

Mini klopsiki z karmelizowaną cebulą
mini klopsiki, kulki mięsne, mielone na patyku

500 g mięsa mielonego 
jajko
bułka tarta
sól, pieprz naturalny, pieprz ziołowy, zielona czubryca
cebula
2 łyżeczki brązowego cukru
1/3 szklanki czerwonego wina lub octu z czerwonego wina
olej

Cebulę kroimy w drobną kostkę.
Rozgrzać olej na patelni, wrzucić cebulę, chwilę smażyć, dodać szczyptę soli i cukier brązowy.
Podlać winem lub octem z czerwonego wina, mieszać aż odparuje.
Cebulę odstawić do ochłodzenia.
Mięso wymieszać z jajkiem, cebulą, bułką tartą - u mnie wyszło około 1/3 szklanki.
Formować mięso w małe klopsiki wielkości orzecha włoskiego.
Obtaczać każdy klopsik dodatkowo w bułce tartej. 
Smażyć na rozgrzanym z oleju, przez kilka minut, zmieniając strony.
Podawać nadziane wykałaczkami - świetnie sprawdzają się, jako przekąski na imprezie.

brązowy Tęcza Smaków akcja