"Nigellissima.Włoskie inspiracje."
Nigella Lawson
Wydawnictwo: Filo
Stron: 274
Na początku chciałabym zaznaczyć, że ta książka nie jest moją pierwszą książką Nigelli. Książki Nigelli kupuję w ciemno, bo lubię - po prostu. "Nigellissima" to książka, w której znajdziemy przepisy inspirowane włoską kuchnią. Nie będą to w większości typowe klasyki, a jedynie interpretacje włoskich przepisów. Włoska kuchnia opanowuje świat, bo jest prosta, szybka, a przy tym bardzo apetyczna, jednakże wymaga też odpowiednich funduszy na zakup najlepszej jakości składników.
W spisie treści dowiadujemy się, że książka podzielona jest na 5 rozdziałów: makarony, mięso i ryby, warzywa i przystawki, słodkości oraz Boże Narodzenie po włosku. W sumie w książce znajduje się ponad 100 przepisów.
We wstępie Nigella przybliża nam swoją włoską naturę - począwszy od tego, jak zdawała egzaminy na studia, potem, jak ciężko pracowała we Włoszech, jako pokojówka i to właśnie tam rozpoczęła się jej przygoda z włoską kuchnią.
Pod koniec wstępu autorka podaje kilka praktycznych informacji na temat stosowanych składników w przepisach.
W tym momencie rozpoczyna się pierwszy rozdział "Makarony". Trochę jestem zdziwiona, że książka nie rozpoczyna się przystawkami, które są w środku publikacji, bo przecież włoskie antipasti jest równie słynne, co makarony.
W tym dziale są przepisy na makarony wegetariańskie, mięsne, z owocami morza, na zapiekanki makaronowe, ale nie ma tutaj klasycznej lasagne (jest taka z mozzarellą i szynką), nie ma carbonary, ale jest spaghetti z kalmarami.
Każdy przepis opatrzony jest słowem wstępu, jakąś historią, dzięki której czuć miłość do gotowania autorki i czuć ognisko domowe, które tworzy swoimi potrawami. Z reguły nie lubię dłuższych wstępów niż 2-3 zadania, ale te w książkach Nigelli czytam z wielkim zainteresowaniem - to są takie jakby przystanki. Przy przepisach podana jest ilość porcji, lista składniki i opis przygotowania z zaznaczonymi ważniejszymi fragmentami.
Mięsożercy znajdą w tej książce prawdziwą ucztę, jest sporo przepisów z owocami morza, ale także Nigella pokazuje nam kilka prostych aczkolwiek apetycznych dodatków do obiadów.
Fotografie są autorstwa Petriny Tinslay i są naprawdę rewelacyjne - apetyczne, zajmują sporą część stron i książka bardzo zyskuje na nich, to zdjęcia czynią ją bardzo atrakcyjną.
Nigella fanka słodkości przedstawia w tej publikacji dużo słodkości. Jest klasyczna panna cotta, ale mniej klasyczyne tiramisini, kilka owocowych pozycji - wszystkie miałabym ochotę zjeść i przygotować.
Bardzo ciekawym działem jest Boże Narodzenie po włosku - nie wydaje mi się byśmy skorzystali z tych przepisów podczas świąt, ale podczas eleganckich kolacji czy innych uroczystości już tak.
Dzięki tej książce przygotowałam swoją własną przyprawę do makaronu - taką, co się wrzuca do ugotowanego makaronu na patelnię i raz dwa mamy gotowe danie. Ze sporą ilością przepisów mam problem - są składniki ciężko dostępne (szalotka bananowa) albo dużo droższych składników, myślałam, że znajdę tu większość klasyków, ale się zaskoczyłam - mało tu klasyków, więcej innych włoskich przepisów ( to nie jest minus, to kwestia nastawienia). To pierwsza książka Nigelii, która nie do końca mnie przekonała.
Pod koniec książki znajdziemy cenne uwagi dotyczące przygotowania konkretnych produktów z działów oraz indeks alfabetyczny z podziałem na składniki.
"Nigellissima" to książka dla bardziej zaawansowanych kucharzy, którzy szukają czegoś nowego w kuchni włoskiej. Niby danie są proste, ale mnie coś od nich odciąga - prostota przeplata się z dużą ilością składników. Sama Nigella zaznacza, że wiele typowo włoskich przepisów znajduje się w Jej poprzednich książkach, dlatego tutaj nazwy są pozamieniane, składniki nietypowe - trochę ciężko się w tym połapać, czy to jednak typowo włoska kuchnia, czy jednak międzynarodowa w takim razie. Jednakże książka jest pięknie wydana i warto ją mieć w swojej biblioteczce, bo gotowanie Nigelli jest pełne luzu, a opis przygotowania bardzo dobrze i jasno napisany.
Do kupienia tutaj -
klik.